azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

dejw – betonowy labirynt lyrics

Loading...

[zwrotka 1]
gdy księżyc wtapia się w beton, uśmiechy na twarzach giną
budzą do życia miny złe, psy biegają za padliną
to, co ty nazywasz rajem, ja nazwałbym hiroszimą
wpychaj sobie w dupsko kity te, nie smaruj wazeliną
chciałbyś mieć dwie pary uszu, ziomom plotę przewinąć
że przemierzyłeś już stany od nevady po nowy jork
kiedy dupsko twe z fotela wcale, kurwa, nie ruszyło się
na dobre zagnieździło, za oknami polskie rio
masz upierdolone ryło, szamasz bigos na wynos
i wciąż marzysz o tym, aby móc zamieniać wodę w wino
winowajcy winowajców obwiniać chcieliby winą
zdrajcy wyklinają zdrajców, w głowach się popierdoliło
tyle kamieni na szańcu, ilu życie poświęciło
na nogach i rękach łańcuch, aby lepiej się tu żyło
ślina cieknie po kagańcu, a ludzkie uczucia giną
dziś w tym obłąkanym krańcu, porażka ma wiele imion

[refren x2]
popatrz na te dusze wszystkie w betonowym labiryncie
w tej specyficznej maszynce do upokarzania istnień
idziemy, trzymając nitkę, tu z wiarą, że jest gdzieś wyjście
i tak trwamy aż po dziś dzień, osiadając na mieliźnie

[zwrotka 2]
ucichły gdzieś kastaniety, na słuchawkach kastatomy
typy pędza na balety, jarają ich szklane domy
chcieliby jak gwiazdy świecić, sięgać pod nieboskłony
aby zdobyć boski kredyt, grają tych uciśnionych
masz tu bulwar umęczonych, utrafionych życiem monet
postaci na zawiść chorych i wierzących w zabobony
jeśli myślisz tak, jak oni, też chciałbyś zostać zbawiony
wykrzycz w niebo, panie, bądź błogosławiony
świat oszalał dla pieniędzy, teraz każdy za tym goni
spadają z nieba komety, rozczepiają się atomy
wylewają z koryt rzeki i ob-mierają plony
człowiek żeruje jak rekin, czemu dzieje się tak? pomyśl
duchowni kochają dzieci i masz tu dramat nazajutrz
kiedy dzieciak pyta mamę, za jakie to grzechy, mamuś?
przestudiowałeś testament, chcesz zadać pytanie panu
odpowiedź ukryta na nie jest za murem watykanu

[refren x2]
popatrz na te dusze wszystkie w betonowym labiryncie
w tej specyficznej maszynce do upokarzania istnień
idziemy, trzymając nitkę, tu z wiarą, że jest gdzieś wyjście
i tak trwamy aż po dziś dzień, osiadając na mieliźnie

[zwrotka 3]
nad głowami krążą sępy, nie uraczysz kormoranów
słychać tu mordercze trakty, nigdy dźwięki fortepianu
o poranku płoną baty, życie kręci się pomału
małolaty chcą mieć wiaty, być jak gang zza oceanu
stale krążą tu cytaty tych patologicznych fanów
nie chcieliby nic poza tym, tylko aby wódka z kranu
płynęła prosto do j-py, im panie tego nie żałuj
widzisz te ludzkie dramaty… się opanuj!
to świat pozbawiony łaski, niesmakowity jak daktyl
a tworzące go pierwiastki mają holenderskie jachty
syndrom kolumbijskiej zaćmy i wenezuelskiej papki
w tej popierdolonej matni nie ma miejsca dla prawdy
goni zapisane kartki, mikrofon, statyw wystarczy
bo talent wypełnię pętle, kiedy założę słuchawki
i wypierdolę go w przestrzeń, porozbijam im gardy
w jamach gębowych umieszczę, aby poczuli smak prawdy

[refren x2]
popatrz na te dusze wszystkie w betonowym labiryncie
w tej specyficznej maszynce do upokarzania istnień
idziemy, trzymając nitkę, tu z wiarą, że jest gdzieś wyjście
i tak trwamy aż po dziś dzień, osiadając na mieliźnie

[tekst i adnotacje na rap g-nius polska]



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...