2cztery7 - kawaler do wzięcia lyrics
(2cztery7 już wkrótce…)
[verse 1: pjus]
playa, playa!
nie lubię się z koszem, ale gram w lidze wsadów
więc nie mów proszę, że mnie kochasz na zabój
bo ja sąsiadów budzę g-funkiem
potem zwykle zamieniam w prostą b-tch fankę
pić? fakt jest teraz znów nie mogę
rzadko wychodzę i nie zasnę pod progiem
mój boże! to nie znaczy, że zakładam rodzinę
chcesz sprawdzić? wpadnij choć na godzinę
inny wodzirej niech cię wozi po imprezach
ja nie za bardzo, nie mam nawet poloneza
nie mam prawa jazdy, ale mogę obiecać
że chętnie ci pokażę, co mnie podnieca
i gdy leżysz na plecach, nie myśl za dużo
bo teksty o związku nie bardzo mi służą
wiesz, to nie urząd, o tym myślę z odrazą
nie przyjdę z różą, podaruję ci mój narząd, wiesz?
[hook: piotr pacak]
nieważne jest, co mogłoby się stać
kiedy wykasowałbym jedną ze swoich wad
doraźny środek może i na krótko coś da
ale nie możemy, nie możemy w tym trwać
[verse 2: ten typ mes]
marek jest wolny po zajęciach
mariusz ma pracę, lanosa, jednak ty chcesz księcia
kogoś, kto ma talent do rżnięcia
potrafi krzyknąć i nie jest ci przykro, że to nie kawaler do wzięcia
to nie chłoptasie w bluzach i irokezach
by być na czasie daliby się obrzezać
dla mnie jest rzeczą istotną nieco
byś była panną wilgotną zanim zdążę cię dotknąć
masz tam leczo, “mes, bezczelny kawał skurwysyna”
co się stało z gentlemanem, z którym wyszłaś z kina?
siedzi obok, bredzi no, bo
nie dziw się, ten dzień jest czwartą dobą zgłębiania dziedziny walki z wątrobą
piję coraz bardziej, wkurwiam coraz bardziej
twoich banana-ziomów, bo szydzę z nich oraz gardzę
nimi; nie pasujemy do siebie, wychodzi to po raz setny
nie składałem żadnych obietnic, ty biaacz, ty
[hook: piotr pacak]
[verse 3: stasiak]
choćbym jadł mniej, to cały czas będę ja
i choćbym pił mniej, to cały czas będę ja
i możesz myśleć, że nigdy nie będę jak
i to nie dziwne, bo nigdy nie będę chciał
ja nie wiem sam, gdzie bym skończył bez rapu
choć mam więcej długów, niż wolnego czasu
ratuj się teraz, albo zostań już na zawsze
znasz mnie, rzadko jestem punktualnie
i kradnę ci te lata, mówią, że najlepsze
to ostatnia szansa, żeby powiedzieć nie
bo śmierdzę wódą po weekendzie
kac? znowu się podetnę, to niebezpieczne
jak przypadkowy seks w wielkim mieście
beze mnie, tu zapisz in plus wiernie
i już, może mam kilka braków
ale wiesz, ile jest stasiaka w stasiaku, tak
[numer raz]
ledwo słyszę, bo tam chłopaki ostro krzyczą
[hook: piotr pacak] x2
[tekst – rap g*nius polska]
Random Lyrics
- kroox - live forever lyrics
- dnick - triumph (official remix) lyrics
- s t o p - song : stop lyrics
- the herd - freedom samba lyrics
- sergio cammariere - tutto quello che un uomo lyrics
- charles simic - my shoes lyrics
- zeus (pl) - lato w mieście łódź lyrics
- el dasa - un nuevo amor lyrics
- dijous paella - blaus lyrics
- massiv - wo sind eure eier hin? lyrics