azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

abradab – moje demony lyrics

Loading...

[intro: abradab]
moje demony atakują z każdej strony!
chcą mojej zguby, najwyższej próby kutafony!
mam ich dość, a jak na złość jest ich mnóstwo
rodzą się jak króliki – ziom, niezłe gówno!
no dobra, dawaj ten bit!

[refren: abradab]
moje demony atakują z każdej strony!
chcą mojej zguby, najwyższej próby kutafony!
mam ich dość, a jak na złość jest ich mnóstwo
rodzą się jak króliki – ziom, niezłe gówno!

[zwrotka 1: abradab]
mam parę demonów seksu, bo jeden
nie byłby od seksu tylko od najebek
a ten ziom właśnie, on rośnie ciągle w siłę
bo kiedy jestem trzeźwy to zaraz się napiję
demon prędkości – tego to nawet lubię
wciska mi gaz do dechy kiedy się tylko wkurwię!
a ten od furki ma niezłą polewę
i robi sobie bekę ze mnie z demonem zjebek
demon komputera, ten to jest przechera
cywilizowałem się już z nim nie raz
nie dwa, nie trzy, nie sto nawet
on k-mpluje się z tym chujem od zabawek!
wiesz jest też jeden gnojek taki
który sprawia że wciąż się boję o dzieciaki
a inny to że trzęsą mi się ręce
gdy jestem zazdrosny a tego wcale nie chce!
nie chcę ich wcale – niech spierdalają!
muszę rozpierdolić ich swoją husarią
jedni narzekają, inni w chuju mają
a ja nie dam się zjebać tym k-n-liom!
mówię nie dam się zjebać tym pizdemonie
bo mikrofonu koniec jest po mojej stronie!
przekuję was na pieniądze chuje
pół godziny na stojąco – czujesz?

[refren: abradab, joka]
moje demony atakują z każdej strony!
chcą mojej zguby, najwyższej próby kutafony!
mam ich dość, a jak na złość jest ich mnóstwo
rodzą się jak króliki – ziom, niezłe gówno!
moje demony atakują z każdej strony!
chcą mojej zguby, najwyższej próby kutafony!
mam ich dość, a jak na złość jest ich mnóstwo
rodzą się jak króliki – ziom, niezłe gówno!

[zwrotka 2: joka]
tematem tej nawijki niech będzie książka
którą dostałem dawno temu od ojca
dużo humoru, erotycznie mocna
demoniczna powieść o życiu chłopca
każda kolejna strona wciąga mnie do środka
każdy kolejny rozdział mógłby nie mieć końca
coś o zarwanych nockach, spalonych mostach
autor ponoć nieznany – chociaż ja znam gościa
na każdej kartce papilarna jest pieczątka
tych przeczytanych jakieś dziesięć tysiąca
co to za książka?
nie wie profesor gąbka, w11, komenda i pomorska
mam ją i czytam, bo w tym tekście każda kropka
zaczyna zdanie z dużej litery jak śląsk
dostęp do morza, albo widok z okna
być albo nie być – dramatyka szekspirowska
twarda okładka ona nie chce się rozpaść
skóra która zmienia się tylko od słońca
czarno na białym, drukowana czcionka
nie znajdziesz tego kruka w kolorowych kioskach
a słowa papugami powtarzają się jak ten ptak
co krzywy dziób ma tak jak na zakrętach
książka to papier, a orzeł na monetach
jest tyle samo warty co jego własna reszka
o kobietach, o tym co będzie jutro
przepis na siebie jakby życie było kuchnią
jak za błędy nie zapłacić dupą
i którędy wejść jak mnie wyrzucą
nie ważny tytuł, nie zaszło jeszcze słońce
niebieskie niebo nie wróży że już kończę
niezły początek, to tak jak dobry rozbieg
gdy tą melodię grać nadal tak jak człowiek
na każdej kartce papilarna jest pieczątka
nie ma na “pudlu”, kundlu i w brukowcach
nie możesz dostać więc się podskocz, pląsaj
zmień nazwisko, wszystko zapuść wąsa
stop! nie pytaj nie możesz jej dostać
przeczytam do końca, demonizująca!
na bitach, uśmiechnięta postać
joka, demony pełne do worka!

[refren: abradab, joka]
moje demony atakują z każdej strony!
chcą mojej zguby, najwyższej próby kutafony!
mam ich dość, a jak na złość jest ich mnóstwo
rodzą się jak króliki – ziom, niezłe gówno!
moje demony atakują z każdej strony!
chcą mojej zguby, najwyższej próby kutafony!
mam ich dość, a jak na złość jest ich mnóstwo
rodzą się jak króliki – ziom, niezłe gówno!



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...