azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

adam kubiak (ak-47) - spektakl lyrics

Loading...

tak sobie myślę, życie to występ w teatrze lalek
lalkarz jest mistrzem, zna doskonale
scenariusz, przez co jest o krok naprzód
niż widownia. takiego spektaklu
szmat czasu nie widziała, więc nastrój
wydawałoby się, że jest w porządku
a widzów może plus minus kilkunastu
jest spokojnych od początku seansu
reszta siedzi wkurwiona. “to nie średniowiecze!”
krzyczy waszmość jeden z końca sali
część już dobrze porobiona, chyta za miecze
stają do walki, jeszcze brakuje tam klamki
przemoc + dokąd prowadzi ta ścieżka?
jest grubo niebezpieczna (zawsze), bywa bezwzględna
dzierżąc w ręku broń, spotka cię klęska, ziom
prędzеj czy później, bo to konsekwencja
chłop w tym przypadku trafił na puszkę
dostał ćwiarę w karmicznym spadku bo miał na spuściе
ciężki palec, teraz straszy na zamku
to ten strach jest przyczyną wspomnianego wypadku
choćbyś miał dobre serce i chęci
jeśli dasz się sprowokować to masz, kurwa, lipę
później praktykujesz u nauczycielki
jesteś wdzięczny, choć karmisz z trudem demony żywe
zamieniasz się w czysty nektar miłości
gdyby wieść o tej praktyce była powszechna
szybko byśmy wyciągnęli z niej wnioski
trauma, jak wiesz, z reguły jest wyzwoleńcza
mocno w to wierzę, bo przeżyłem swe traumy
jak mawiają staruchy “stań na swojej historii”
niech cię nie przerośnie, choć każdy w sobie miałby
dużo skruchy, pokory ujrzawszy ją w całości

wciąż idę doliną, nieco inną niż w ”autopsji”
idę z misją by młodzi wyrośli
na porządnych ludzi, świadomych swych zdolności
niosą je w sobie, sprytnie uśpione w młodości
czas je obudzić, strawić cały lęk w brzuchu
zrobić miejsce, do pracy druhu
zamiast tego robisz miejsce na biurku w korpo
ronisz przez to łzy sm+tku, mordo
chodzi o czas jaki sobie poświęcasz
wyraźnie dostrzegasz potrzeby
jakich wymaga droga przebaczenia
a gdy nią pójdziesz zostaniesz wyklęty
ze społeczeństwa. wierz mi, ma swój scenariusz, pewien plan
selekcji. dożyliśmy tych czasów w których skład
utlenionej formy grafenu
jej budowa, są znakiem bestii (nie wiedzieć czemu)
nie żebym świrował, jestem świadom procesów
obserwuję działania boga, jego zastępców
symbolika jest kluczem do prawdy
jest językiem mędrców, wskazówką dla wytrwałych
rozejrzyj się ile wokół jest ludzi
którymi żądzą chciwość i zemsta
ilu oświeconych szukało sposobów by obudzić uśpionych
światła mrok ich oślepia
wszystkie nauki jakie mamy pod ręką
są darem, koleżko, korzystajmy z nich mądrze
tyle że większość jest ukryta pod stertą
gównianych treści, dostrzegam je ciągle
zresztą, świat rozrywki upadł na mordę
brak mi słów by opisać ten twór (niewiarygodne)
najbardziej karmi się tym młodzież
i jest to w chuj przygnębiające

dlatego może
daj odetchnąć, daj spojrzeć na niebo, daj chwilę (daj chwilę)
nawet nie wiem czy żyję (czy żyję)
gdy patrzę pod nogi by się nie wjebać na minę
jest ciężko, chłopie, bywało gorzej
lecz każdy chaos ma swój wyższy porządek
czas go przyniesie, ponoć czas nie uśmierca nas
a sami siebie, bo wierzymy w starzenie
głęboka filozofia, więc pytam się ulicy
“ile stać musicie w miejscu, by w sercu rozliczyć się
ze swoim sumieniem, z bliskim otoczeniem
wejść na wyższy szczebel, sięgnąć ręką eden?”
zamiast tego wielu leży pod niebem
w cadillacu czekając za apelem
inni nie mają lepiej
mimo że są na pasterce, to na psach, nie w kościele
zarzutów siedem
pobicia, kradzieże. sam robiłem to przecież
mimo wszystko nie siedzę
to dawno to było, dziś dbam o higienę
honor, ambicje, nie tak jak wcześniej
zmieniłem diametralnie podejście
stary akash stał się sprzymierzeńcem
prosił tylko o miłość, nic więcej
nic więcej (nie tak jak wcześniej)
(zmieniłem diametralnie podejście)
(stary akash stał się sprzymierzeńcem)
(prosił tylko o miłość, nic więcej)



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...