aem (pol) - z dna lyrics
[verse 1]
znów wyjdę po coś na sen, żeby wrócić rano. wiem
stan mój wskazujący każe krzyknąć znów to samo:
„jaki piękny dzień mamy!”, aż miło jest wstać? kłaść się!
echo z przyzwyczajenia odpowiada: „mać, mać” (heh)
jak w kawale, choć życie mam jak w karnawale
jak nawale się, to stale odpierdalam coś. mam talent
do pakowania się w kłopoty. zalet? mam ich trochę
choć korzystam z nich w zły sposób ale nie idę do losu z fochem
za to. mam ochotę na to, by wyszczerzyć kły na siebie-
-auto dis. szczerze zwierzyć się, pokazać wady
nie, nie wyczyści mi to sumienia. nie da rady, nie ma szans
ale może zamknie j-pę tym od pierdolenia kłamstw
wiele ciekawych zdań ostatnio słyszałem o sobie
kilka prawdziwych – fakt. wszystko wam powiem
wrogowie? tych otwartych, za szczere wyznania co do mnie
szanuję, bez ironizowania – życzę im dobrze!
cała reszta, może mnie besztać i robić koło dupy
już niczego nowego nie wymyślą ale skoro lubi zapach kupy
to spoko. nasram dziś w gardło im, tamując słowotok!
powiem wszystko, o byciu egoistą i idiotą
[break]
żałuje wielu rzeczy, ale to próba by wstać
i odbić się, odbić się, odbić się od dna…
[verse 2]
(wracając do wad: po primo, to że)
zawsze chciałem być kimś a miałem lipną metodę
posiadać hajs, drogie alkohole rozlewać jak wodę
nie było mnie stać, ale odpłynąłem raz w marzeniach-
-fikcja literacka zasłużyła na pojazd z podziemia. tak
to był jeden z dwóch diss`ów, które w życiu miałem
w drugim za głośno padło coś o biciu się, czy byciu fanem
starć, którym nie jestem, że tym gardzę i że bezsens
dla mnie, to lać kogoś za kolor, wiarę, miasto czy osiedle,
bo sam nie cierpię się napierdalać, no i średnio umiem
bo zamiast poznawać smak krwi, poznawałem niunie
tudzież wracać do szpitala też nie chcę, więc dzięki!
za bardzo dała do myślenia zakrzepica ręki
a propos niuń, gdy na mnie patrzy ta, odczuwa wstręt. ty
na mój widok się uśmiechasz, bo kojarzysz mnie z “mienty”
ta pierwsza ma pełne prawo nie oszczędzać dla mnie bluzgów-
-szczeniacka zemsta i chamstwo, odebrać telefon w łóżku
żaluje stu tysięcy rzeczy, nie jestem święty, lecz czy
to upoważnia cie do tego by mnie męczyć? precz ty
szatanie! przyszła kolej na wyspowiadanie:
przepraszam za wszystkie złe rzeczy, wszystkie dobre panie
[break]
żałuje za grzechy, teraz pora by wstać
i odbić się, odbić się, odbić się od dna…
[verse 3]
(a co do wad. druga sprawa)
bywam cienki, nie radze sobie z problemami, gniewem
diengi wydaję na alko, by nie ranić nikogo prócz siebie
marzę, by uciec, bo ile można próbować wytrzymać?
zawsze chcę dobrze, lecz z intencji i tak chuj wynika
bywam dupkiem, hipokrytą, psem ogrodnika
na przykład, gdy odradzam ci to; byś olała tego typa
bo będziesz mieć z nim przypał, jest debilem i pobije
cię kiedyś! (ale ja też bym dla ciebie jednym z lepszych nie był)
nieasertywny w sprawach seksu, choć nie jestem najlepszy w tym
to bez sensu, one i tak chcą się ze mną pieprzyć – “pimp”
to nie to słowo, ale może częsty farciarz
manipulator, czasem cham stale siejący rozgardiasz
pewny siebie, ale dzieciak, po ojcu impulsywny
nie wiele wiem na temat odpowiedzialności – naiwny
hipokryta. wierzę, że na lepsze zmienię świat jakbym bogiem był
a prócz flow, nie wiele potrafię zmienić w sobie
przetoczę każdą wadę – to jedna z nielicznych mych zalet
jeszcze muszę się nauczyć brat, je wyrzucać w szalet
bo jestem dobry (chyba tak), ale często broję
przeciwnik diss`ów, chcący pokoju i nienawidzący wojen
[break]
stoję, podniosłem się, teraz kucam i brat
odbijam, odbijam, odbijam się od dna
[outro]
powiedziałem wszystko! szczerości nigdy zbyt wiele
jest mi wstyd, ale mogę przez to zdobyć szczyt i leje z góry na:
zawiść, zazdrość, hejty, bzdury
jestem już ponad tym, lecę “na szczyt” nad chmury
Random Lyrics
- assassin (français) - respect l'ancienne école lyrics
- lillasyster - på lokal lyrics
- favorite - herzlich willkommen (intro) lyrics
- kool savas - du schaffst es!+16/1 lyrics
- unknown artist - kuula hoolikalt! lyrics
- amaral - heroes lyrics
- enyukay - ribcage lyrics
- enes suleman - verano gris (inedito) lyrics
- aim - a tree, a rock and a cloud lyrics
- epic win - josip on deck lyrics