azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

anatom - sam lyrics

Loading...

[zwrotka 1]
podnosisz swe ołowiane powieki
łeb jakby gwoździem przybity do łóżka
miesza się w tobie niejeden syntetyk
dropsy i kiepy, i noski i wódka
wczorajsze melo, synkretyzm
albo kretyńskie syntezy na melo
zaprowadziły cię do toalety z dużo, za dużo starszym kolegą
nie, ty tu nie znałaś go wcześniej w ogóle
szukałaś w klubie sponsora na goudę po prostu
jakbyś wpisała to hasło w google
ale to ciągnie w dwie strony jak rodzinę rzepę w familiadzie
teraz masz problem jak tori black
zostałaś cast away w zasadzie, kwas
z zasady twarda sztuka z ciebie, fajna suka
ale się nie chcesz dawać ruszać, puszczać i już pukać
czujesz się brudna, pusta jak ten szalet wczoraj
albo jak słowa w twoich ustach o przemianie
z grubsza chciałabyś być inna
taka niewinna i skromna
taka uczynna i mądra
śmiałaś się z takich panienek do dzisiaj
dziś chciałabyś być dobra
czujesz wstyd, norma
nie masz do siebie szacunku
jak ty się czujesz?
jak ty wyglądasz?
i nie pomoże ci nikt z tym

[refren]
nie pomoże tata, nie pomoże mama tobie
nie pomoże tamta, nie pomoże brata ziomek
nie pomożesz sama, sobie nie pomożesz
gdy zostaniesz sama, pomóż mi o boże, błagam

[zwrotka 2]
trochę cię poskładało wczoraj
w sumie leciałeś od czwartku
niedzielę rano ty wracasz z melanżu
rodziny wychodzą do kościoła, hola
dawno nie było cię tam
praca w tygodniu
piątek, sobota, flacha, zima
slalom gigant, słabo widać finał
niedziela zjazd, shay mcconkey
tak się zakończy twój freeride na nartach, ziomik
chcesz tak skończyć?
marzyła ci się rodzina i chata ziom
na razie latasz jak hannawald
bijesz rekordy na małolatkach
a chciałeś porządnej baby girl na całe latka
widzi twoja matka, w jakim stanie wracasz rano
krzywisz się i gadka, że to tylko alko mamo
wstydzisz się na maxa, kłamca, kłamca, wszyscy kłamią
twoja maska spadła, z miasta wraca człowiek pająk
dla nich jesteś bohaterem
w domu czujesz się nikim
nie ma nikogo obok ciebie
by otworzył ci wnyki grzechów w potrzebie
otoczenie śmiechem zagłusza krzyki
w duchu cierpienie
nie chcesz już żyć na niby
pustka, jesteś sam i wstydzisz się nawet odbicia z l-stra
l-strujesz się w zwierciadle studni, która jest pusta
piłeś do dzisiaj z niej wodę, chociaż była brudna
grzechem zatruta i teraz posłuchaj, bo bóg da
czerpać ze źródła, którego nie dotknie posucha
woda z niego jest lekiem na twoje spierzchnięte usta
przełam opieszałość i pospiesz do niego, już czas
nic ci nie zostało, zawołaj jezusa

[refren]

[tekst i adnotacje na rap g*nius polska]



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...