big vamous - pegaz ft. mafatih lyrics
1. mafatih
lecę jak pegaz, gotów na rewanż
rozjebać bank, sztos jak las vegas
ty dalej z tym biegasz, urywki wspomnień
przegrałem tą bitwę, by wygrać wojnę
i mówię do siebie „weź oprzytomniej”
i mówię do siebie „tylko spokojnie”
i czekać aż wszystko kiedyś pierdolnie
pegaz odleciał i trafił do mnie
umysł jak klisza, urywki wspomnień
choć wokół cisza, czas leci wolniej
być faworytem, ale żyć skromnie
spokojnie planować, mieć motyw – zbrodnię
pochodnie nie modnie, reprezent godnie
lubię jak moknie ulica w oknie
ludzie, gdy w ścianach płaczą samotnie
i cel przeminął z wiatrem jak szerokie spodnie
gorący towar, nie zimne ognie
sam upadałem niejednokrotnie
dostałem, by lecieć sumienie zgodnie
gdzie hardcore na stówę, nigdy łagodnie
przez noce i dnie, przez jawę i sen
przez mrok i światło wiem, brudny tlen
zatruty eden ściem, znaleźć zen
zatruty eden ściem, znaleźć zen
ich syf to plastik jak barbie i ken
to nie rap na styk, rapuję bo chcę
i trzecim okiem patrzę na grę
gdzie większość nie wie z czym to się je
pierdolę ten syf, idę po szkle
wygląda to źle, więc lecę przez mgłę
uronić łzę dziś jest mi ciężko
gdzie każdy sukces związany jest z klęską
refren
gdzieś zapodziałem sens
może to przyszły wers?
może zapomniał o mnie
tak jak ty, ty i ty
przynajmniej mam swój cel
żyję, bo chciałbym mieć
to czego brakowało mi
gdy czułem się nikim
gdzieś zapodziałem sens
może to przeszły wers?
dzisiaj za wszelką cenę
będąc sobą, będę kimś
gdzieś zapodziałem sens
jak celebrity splash
chociaż wystygłem dawno
nie brak mi dziś emocji
2. big vamous
ty to nie ty, tytoń jest zły
lubimy życie zamieniać w syf
tkamy tę nić, pajęczą nić
wpadamy w sidła, gdy chce się pić
musimy się bić, by z nałogiem wygrać
idę jak syzyf, droga ciernista
pokonam kryzys z imieniem ikar
przejdę w niepamięć jak lotaryngia
strach jest jak winyl, w niego też wbijam
igły jak w ringu sierpowy szpilka
słyszysz jak wnika do szpiku muzyka
do bitu liryka, nie pyskuj, a pytaj
jak nie rozumiesz, mogę wytłumaczyć
nie miałem wcale w rozkładzie tej stacji
też się tak czułeś, pamiętasz stary?
miałeś być zawsze, czy mnie zostawić?
pytam też ciebie aniele upadły
czemu kłamałaś mnie w oczy żywe?
mówiłaś, że kochasz
a szansy nawet nie zobaczyłem
mój dom jest biurem podróży
bo zaraz się muszę pakować i zwijać
tak bardzo mi się lot dłuży
choć lubię nie czuć pod sobą chodnika
jak wzrok meduzy tak spięty z nerwów
czekam, aż zetnie mi łeb perseusz
na tej pieprzonej tratwie
bo raczej nie stać mnie na zakup okrętu
zamknięty jak sklep po zmierzchu
pieprzę co powie mi na to psycholog
jutro już będę w powietrzu
wolny jak pegaz, nie mogę utonąć
Random Lyrics
- röyksopp - thank you lyrics
- carmon - oralé lyrics
- bajka - the beaver's lesson lyrics
- jack teagarden - christmas night in harlem lyrics
- georges brassens - le moyenâgeux lyrics
- raphaël roberge - alive lyrics
- illy - sometimes lyrics
- j king - look at me remix lyrics
- dependence - you are everything; you are the only thing lyrics
- the unguided - judgment lyrics