bisz - brzuch bestii lyrics
[zwrotka 1]
pieprzyć wasze konwencje, nie widzę spoza nich ludzi
to tylko sposób na pensję – mówisz, już lepiej byś tego nie mówił!
myślisz, że tworzycie życie? nie, myślę, że życie was tworzy
dobrze wiem kogo tu czcicie, a cała reszta to tylko pozory
naprawdę my to potwory? to jak o sobie mówicie?
ślepowielając wciąż wzory, o jakim pieprzycie szczycie?
jeśli to bóg was ulepił z gliny, wątpiłbym w jego intencje
więcej w tej mieszance śliny i chyba lepiona też była naprędce
[refren]
jeżeli cena by być tu szczęśliwym, to pokornie uwierzyć w kłamstwo
wolę pozostać prawdziwy, nie umiem na niby żyć, muszę mieć jasność
a jeśli nie ma jej, no bo w sumieniach tu najmniejsze światło już zgasło
krainę cienia, będę przemierzał, aż ją przemierzę
na wskroś! poprzez brzuch bestii!
[zwrotka 2]
piąty rok mija od narodzin wilka, popatrz jak z nim kończę
zedrę skórę do krwi byś zobaczył z bliska własny portret
chcieliście uniknąć mojego pyska wkładając ciasny gorset
muszę mój obraz z głów wam wyrwać, z pomocą wielkich kowalskich obcęg
to była wspólna pomyłka, że jestem zwykłym kowalskim, nonsens
jedyne co nas tu łączy to nitka i słodkiej ariadny podstęp
wędruję po labiryntach, czekam na kolejny smaczny kąsek
i nie ma stąd innego wyjścia, tylko przez mój otwarty żołądek
poprzez brzuch bestii!
[zwrotka 3]
bagatelizuj mnie, bagatelizuj, to nie ma żadnego znaczenia
jedyne co zobaczysz w całym swym życiu – to swoje ograniczenia
musiałbyś odejść od zmysłów, żeby móc dojść do logicznej konkluzji
łapa odgryziona w pysku – jedyna szansa by puścić
nie będę powtarzać, nie będę powtarzać, to jak buddyjski koan
wynalazłem koło, nie będę pomnażać, choć gonią wszyscy koła
to chyba dosyć żałosne, być dodrukowanym banknotem
prosta zależność, gdy ilość rośnie, rośnie też brak pokrycia w złocie
[refren]
jeżeli cena by być tu szczęśliwym, to pokornie uwierzyć w kłamstwo
wolę pozostać prawdziwy, nie umiem na niby żyć, muszę mieć jasność
a jeśli nie ma jej, no bo w sumieniach tu najmniejsze światło już zgasło
krainę cienia, będę przemierzał, aż ją przemierzę
na wskroś!
[zwrotka 4]
piąty rok mija od narodzin wilka, popatrz jak z nim kończę
zedrę skórę do krwi, by zobaczyć z bliska własny portret
jak miałem uniknąć swojego pyska wkładając ciasny gorset?
jedyne co mogłem na czasie zyskać, odwlec straszny odwet
więc muszę zabić tę bestię, dziś zanim mnie na zawsze pożre
choć to wewnętrzna schizma, czuję że bieguny właśnie łączę
na twoim kompasie wiruje igła, przestrzeń czas się plącze
spod wilczej skóry prawda wyszła: runo – czarne, owcze
beee!
beee!
beee, beee, beee!
beee, beee, beee!
b, b, b, i, s, z
Random Lyrics
- idris muhammad - i'm so glad lyrics
- stuart - fortnite 2k18 lyrics
- rapanizze` & sp0ke - времето (time) lyrics
- clout9 - thot busters lyrics
- ektor lyrics lyrics
- vivienne mort - сліди маленьких рук (traces of small hands) lyrics
- brooke white - have yourself a merry little christmas lyrics
- die ärzte - will dich zurück lyrics
- ybn nahmir - have you ever lyrics
- haifa wehbe | هيفاء وهبي - badi eish lyrics