buldog - mieszkańcy lyrics
straszne mieszkania. w strasznych mieszkaniach
strasznie mieszkają straszni mieszczanie
pleśnią i kopciem pełznie po ścianach
zgroza zimowa, ciemne konanie
od rana bełkot. bełkocą, bredzą
że deszcz, że drogo, że to, że tamto
trochę pochodzą, trochę posiedzą
i wszystko widmo. i wszystko fantom
sprawdzą godzinę, sprawdzą kieszenie
krawacik musną, klapy obciągną
i godnym krokiem z mieszkań – na ziemię
taką wiadomą, taką okrągłą
i oto idą, zapięci szczelnie
patrzą na prawo, patrzą na lewo
a patrząc – widzą wszystko o d d z i e l n i e:
że dom… że stasiek… że koń… że drzewo…
jak ciasto biorą gazety w palce
i żują, żują na papkę pulchną
aż, papierowym wzdęte zakalcem
wypchane głowy grubo im puchną
i znowu mówią, że ford… że kino…
że bóg… że rosja… radio, sport, wojna…
warstwami rośnie brednia potworna
i w dżungli zdarzeń widmami płyną
głowę rozdętą i coraz cięższą
ku wieczorowi ślepo zwieszają
pod łóżka włażą, złodzieja węszą
łbem o nocniki chłodne trącając
i znowu sprawdzą kieszonki, kwitki
spodnie na tyłkach zacerowane
własność wielebną, święte nabytki
swoje, wyłączne, zapracowane
potem się modlą: “od nagłej śmierci…
…od wojny… głodu… odpoczywanie”
i zasypiają z mordą na piersi
w strasznych mieszkaniach straszni mieszczanie
Random Lyrics