carper - utopiony w idei lyrics
[zwrotka 1]
propaganda to słowo, które określa tu wszystko
znowu ci sami na nowo, tylko pod nową przykrywką
to same nazwisko chociaż usunięte z nazwy
“mój ruch”? no to masz, pseudolewicowe błazny
nałożyć na ryje taśmy, kawiorowe bananowce
jeśli tak to ma wyglądać, to mam w chuju taki postęp
spalić kurwom biurowce
wolnościowcy, nie dajcie nigdy zwieść się na manowce
na papierze wszystko dobrze, reanimacja państwa
w praktyce totalne gówno, coś jak w przypadku marksa
postkomunistyczna farsa, jednak dalej siedzi w sejmie
pierdolę ich sztandary, nigdy pod nimi nie przejdę
tak samo nigdy nie będę konsumował popkultury
pseudorewolucjonistów na t-shirtach, powiedz, który
czerpie zyski z koniunktury morderców na sitodruku?
walczysz z totalitaryzmem? czerwonym też nie salutuj
[refren]
utopiony w idei, choć przeciw autorytetom
nigdy mnie nie złapią, prędzej skok z dachu na beton
obrys na asfalcie kredą zmyje deszcz codzienności
trwa pościg. jesteście tacy prości
słabości – definiują moje życie
kilka osób szczerze kocham, ale większość nienawidzę
podjąłem rękawicę, już nie mogę się wycofać
bo siedzę w tym po uszy, tak jak culkin w prochach
[zwrotka 2]
mówią, że już narodzony ma nie mówić o aborcji
a nauki przedmałżeńskie ksiądz bierze kurwa z autopsji?
etycy domorośli, których wiecznie kurwa mało
kobieta niech decyduje, to jej, nie twoje ciało
dezinformacyjny chaos w każdych jednych mediach
ustawa przechodzi z boku, kiedy pod lupą tragedia
to brednia, że niby jesteś wolny
ciągle inwigilowany, o to możesz być spokojny
michalik czy gil, kościelne gówno na nogach
ale ty hostie żryj, wierz w kościół, a nie boga
bo narodowa trzoda spuści ci wpierdol
wikileaks obnażyło, jeden z drugim to ścierwo
holocher odcisnął piętno, jednak ślepota trwa dalej
stadiony nadal pływają w nacjonalistycznym kale
i walę prosto w ryj każdą jedną linijką
naprawdę chcę niewiele – wolności, to wszystko
[refren]
utopiony w idei, choć przeciw autorytetom
nigdy mnie nie złapią, prędzej skok z dachu na beton
obrys na asfalcie kredą zmyje deszcz codzienności
trwa pościg. jesteście tacy prości
słabości – definiują moje życie
kilka osób szczerze kocham, ale większość nienawidzę
podjąłem rękawicę, już nie mogę się wycofać
bo siedzę w tym po uszy, tak jak culkin w prochach
Random Lyrics
- show of hands - keep hauling lyrics
- one future - życie artysty lyrics
- derek johnson - made to last lyrics
- boofboiicy - plot lyrics
- american pets - birds of a feather lyrics
- erasmo carlos - seu homem mulher lyrics
- leo pari - dyo lyrics
- anfa rose - substance lyrics
- vityandr - my gun lyrics
- sebastian dark - dethroned lyrics