dawid obserwator - bieda lyrics
mam grube wersy jak cienko przędę
chcesz wódę ziomek, czy wolisz perłę
niepewne czasy, to dla nas pewne
ja miałem marzenie by zagrać na kempie
moneta to przyjdzie w tempie swoim
jak robisz co kochasz, się tego nie boisz
czy wyjdzie, czy może przepadnie
rozumiem tu tego, co nie ma a kradnie
nie ładnie oceniać człowieka po jego portfelu
wolę z mordą w mpk niż z kurwą w bentley’u
żyjesz wystawnie, bądź głosem tu tego to nie my
oceniasz i gadasz, że pewnie się nie mył
nie myl mnie z tymi od rapowej ściemy
tu g od starych to tylko geny
chwil i parę przygód, nie za deal i wywóz
chill i parę wygód no i parę plików
nie debet na bliku, komorników
jak poznam dupę to nie wciskam kitu
a nie jeden też by tu chciał mieć trochę
chcą znać ludzi z miasta, ale robią wiochę
kiedyś gadka typu: ten się wybił
chyba kiedyś razem pił, a teraz pierwsza liga
a my nic nie mamy, ale tak to bywa tu
stać mnie na więcej niż piwa na ganku
wiedziałem pomimo, że debet mam w banku
kiedyś fajna dupa, ale nic nie wskóram
na przystanku stała, odjechała autem
i kolega mówił, że jest pewnie szlaufem
i lecimy z buta on chce motać szczura
kocham biedę i jebać biedę
widzę siebie u braci
kocham biedę i jebać biedę
nie sk+mają bogaci
kocham biedę i jebać biedę
jeszcze nie jest za późno
kocham biedę i jebać biedę
znowu latam na pusto
biedne życie znam
ten etap dawno poza mną
kaczy proceder, mój uliczny rap
zajmuję się tylko prawdą
wszystko co mam zawdzięczam sobie
zdobyłem to z moją bandą
nie pod dyktando
hajs na bajlando
lecimy znów razem w tango
balet zarobek
zarobek balet, tak w kółko było na blokach
wkurwione dzieci latały po mieście
wieczorkiem wódka i koka
melanż, melanż, taka nagroda
dzieciaki gorszego boga
melanż, melanż, koił te nerwy
mocno zszargane przez wroga
życie ulicy wielkiego miasta
czy ty zdajesz se z tego sprawę
jak to jest ciągle walczyć o swoje
nikt nic tu za darmo nie daje
nie słucham bajek od pędzli, od fajek
na własne oczy widziałem
nie słucham bajek, nie gadam ci bajek
z tych ulic relację ci zdaję
kocham biedę i jebać biedę
nie wyprę się nigdy tej kurwy
robię co trzeba by być na powierzchni
i nie wiem co to skrupuły
nie ma zamuły, tu twarde muskuły
łamane kości, wybite puły
w ulicach żyjemy, znamy reguły
na jebanych petów czekają dziury
kocham biedę i jebać biedę
widzę siebie u braci
kocham biedę i jebać biedę
nie sk+mają bogaci
kocham biedę i jebać biedę
jeszcze nie jest za późno
kocham biedę i jebać biedę
znowu latam na pusto
Random Lyrics
- tamaeya the saiyan - benzo lyrics
- ari3l - waterspoüts lyrics
- nagły atak spawacza - zakopane gangsta (thc mix) lyrics
- stand by me - butters lyrics
- earth and fire - what more could you desire lyrics
- bølle bob og smukke sally - bondejokker lyrics
- b.marion - we can be lyrics
- oceanside85 - take my breath lyrics
- tenkitsune - candy heaven lyrics
- ybk shakur - rainy showers lyrics