azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

deys - fantastycznie lyrics

Loading...

[zwrotka 1]
zadurzenia – jeśli mam w to popaść
to jak do jednego majka z alison mosshart
ej, farewell my black black vibe
bo hel już tylko został
ciężkie oddechy jak po sześciopakach
brakuje vadera – to luka na złączach
twory to chyba hermetyczna farsa
buntownik bez twarzy zostanie na 4chan
zbieram fantazje na takiej przewózce
że w dłoni to fanta i fantę se sączę
spotykam lema, z grobu uwierzył
że wenę mi porwie jak sody mej dotknie
ładne rzeczy mimo, że jak na wybiegu
widzę cię oczami wyobraźni, szczegół
żadnej przerwy i na pewno nie budź
skoro świadomie się nauczyłem sen czuć
czuję coś do niej, to luz aktualnie
może po prostu ci powiem dosadnie
pierdolę wiedźmy, czy in bardziej
pytam: “what’s up?” – ona sapie, że andrzej
typy sobie myślą: “co ja punche?”, właśnie
do umysłu wrażę kilka wrażeń, miazgę
założę im językowy kastet, kastę
która niweluje to co przaśne, kwaśne
wróg u bram nawet nie pilnuje jej
mój pierdolony snajper z okien – gates
nawet na widowni mogę wygrać mecz
scarlett obok, kiss cam yeah
nocne marki, kurwo, to jest moja grupa
wbijamy o zmroku w najlepszych ciuchach
nawet rewiński do nas macha – taki rozmach, kurwa!

[refren]
dziś bez barier mam wyobraźnię
za ignorancję, mój problem gaśnie i
[2x]
i mimo wszystko, choćby skończyło się maks krytycznie
jak wjeżdża mi kolejny przypał – kurwa, fantastycznie!

[zwrotka 2]
z miasta rodzinnego znają happysad i mnie
a lecę na hotele jak keith ape
póki mnie nie było, było nudno, nie?
(tak wiem, wiem, wiem, wiem, ej…)
daję ci pole do popisu w tym oświadczeniu
że godzisz się na eutanazję własnych genów
a ty, pojebie zajarany, brak orientu
bo ludzie to cię zagłuszyli ofensywą szeptów
teraz się wyrobiłem, ocean nie szczędzi fal
mimo, że chodzę zajarany; famme fatale
białe zło i czarne dobro – tak to ja
wszyscy będą w moim cieniu jak kino noire
moje przygody nieliniowe; rockstar
chyba dlatego tyle piachu na oczach
to nie do końca chyba wolna wola
dlatego czuję się tu jak w sandboxach
streszczam się znów, chyba taka już przypadłość lektur
jak mam się czuć odkąd lewituję na tle reguł?
moje korzenie – klasyk, to ci mówię po raz n-ty
drzewa genealogiczne – wasze spróchniałe zastępy
cały nasz gatunek to tylko strata
jebane gimbusy ogarną snapchat
samozapomnienie, ludzka rasa
chciałem być naprawdę, a tu kurwa nibylandia
wciąż etap za etapem, ja liczyłem na etos
jak wszystko jebnie, to tak obiektywnie
ile będą warte te listy unesco?

[refren]

[tekst i adnotacje na rap g*nius polska]



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...