azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

dezert - co dalej lyrics

Loading...

1#
znaki zapytania wszędzie, gdzie nie spojrzę
jak na mapie johna locke’a
co chwilę myśl la vida loca
a zaraz ‘zejdź na ziemie’ dopiero jak opuszczę lokal
mimo to, jestem ponad tym wszystkim
i nie chodzi mi o moich bliskich
tylko o pułap nad wszystkim
co niemożliwe było do zrobienia jeszcze wczoraj
nie pójdzie? to raz jeszcze
nazwisko zobowiązuje samo przez się
a to, co za mną – to niech ssie
bezsprzecznie, to samo poproszę koniecznie
to pozwala mi na lot a’la prom, gdzie atlantyk jest malutki
chcę sprawdzać czas na świecie jak zegary na tvp2 ‘7 dni świat’ i turski
jak tam? – w porządku…
rzucam na odczepne nawet jak na dnie jestem
wyciągam tyle pozytywów ile mogę
a to „w porządku” to w cudzysłów weźmiesz
to naturalne jak browar w upalne i weedy w upojne
to naturalne jak browar w upalne i weedy w upojne
ta, panta rei jak stolichnaya i pepsi
w 72’ – niemożliwe, a jednak
od kiedy mam to, że sam jestem zmianą
to płynie jak niagara i płonie jak wietnam
wszystko jak jedna karta
którą mam, a mam farta? co za gra, a jak zagram?
te pytania mnożą się jak satysfakcja, po tym jak ja wejdę, pierwsza stawka i gra świeczki warta
a co dalej? to czas pokaże
ziemia, woda, powietrze dostaną angaże
plus sam tym ogniem rażę
biegnę póki nie dogonię marzeń
ta gra się toczy, oglądam się żeby nie przeoczyć
jak im wejdzie błąd, a jak mi wejdzie to
to wywrócę stół i wezmę flo
wyjdę stamtąd po angielsku jak james bond, attenzione!

ref
co dalej? patrzę w gwiazdy i coś tam mi świta
miliardy połączeń na horyzoncie perspektywa
sny prorocze i deja vu mi daje galaktyka
co dalej? c-kolwiek w trybie 100% chcę od życia

2#
apetyt rośnie jak po kilku packach
a na zagadki to mam go od dziecka
ta chęć poznania i chamstwa
pchają mnie na pierwszy stopień piekła
ślina cieknie to standard, mam przeżyć ja czy instagram?
tendencja jest wirtualna, czy to jeszcze my?
jakaś szansa na to czy żadna?
quo vadis? karuzela się kręci
martwi prezydenci raz zdobytej władzy nie oddają
a ci mcs kładą słabo, nagrywam, bo przeżarłem się żenadą
dokąd biegnę, obojętnie, bo mam w zasięgu mistrza
idealizm targa mną
jak fatalista na swoje życie przez przegrany pryzmat
odkąd ostatnio gadaliśmy
poplątały się relacje, weszły ostrzejsze słowa
przypominam sobie te sytuacje, to szkoda strzępić jak stonoga
stonowany wtedy nie byłem
gorąca krew w sekundę weszła na rotację
ciąg dalszy nastąpi
a sztylet – wcale nie osłabia interesów, tylko interakcje
ale krew na wodzie, na co dzień
ostrzy górne trójki jak wilcza wataha
więc woda na młyn, robi się dym
nie nadziwisz się tym bardziej im więcej stawiasz
ja – chcę poczuć wewnętrzną miazgę
dopiero później grać o najwyższe stawki
mogę nie mieć pojęcia ile to było warte
zanim usłyszę od boga ‘kurwa padnij’!



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...