azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

emowski - nie byłem dobrym wzorem lyrics

Loading...

emowski:
nocą patrzyłem w gwiazdy, myśląc dokąd zaprowadzi mnie los
chwytałem dzień, niczym wspomnieniem tej zagadki
tamte czasy minęły – rzadziej wpadam na ławki
krzywo patrzą tam na mnie, jakbym był innej daty
zarys dezaprobaty, bez granic wciąga jak bagno
albo spisani na straty, albo spisani przez patrol
żaluzje w oknach jak kraty, w tych blokach obawy i strach
pod okiem illuminati – my uosobieniem zła
porażki domeną słabych, duża cena adaptacji
konsekwencje złych decyzji, aż do sprzyjającej karty na fart
bez cienia szansy jak ominąć tarapaty
w zgodzie z bogiem to na barki brać, czy w ogień iść na raty?
dla zasady nam na kark wbijają lata gorzkich wspomnień
to nie kraj dla starych ludzi – może pięknym za nadobne
kiedy już nie kipi zdrowie, marzenia budzą żal
ja nie byłem dobrym wzorem ale poszło dobrze nam, a jak!

bartosz endefis:
czym jest wzór, którym może być jeden ze stu?
szukany jak wzór na wszystko w teorii strun
jak suma wszystkich sum, w tej wyjątkowej osobie
minus wszystko to co złe – by wyznaczać drogę tobie
w jednym lód i ogień, nic i półkule obie
ze zrozumieniem przyjmie spowiedź, choć swoje powie
zbiór tłumaczeń, wszystkich pojęć – na jednej stronie
dla was nie będę nim, choć blisko ideału stoję
żeby w ojcu wzór miał syn – rzadkie dosyć to jest
niefortunnie znowu zapatruje się w kolegów gnojek
aż tyle niechcący tylko wpoili mu w szkole
na korytarzach której uczą tylko posyp, polej
przy tak syto zastawionym stole łatwo polec
na drodze antybohaterów spotkać się z horrorem
nic nie rób – rób wszystko co możesz, rób swoje
teraz napij się ze mną, dziś ja będę twoim wzorem

emowski:
ostatni moment na drodze do zatracenia
przez samotne noce alkohol tłumił kontrolę
rozmieniał na drobne – co dobre, co złe
idąc ślepo tym tropem, sumienie martwe jest
i głównie fartem egzystujesz
życie z dnia na dzień jak jebany cel
plany pozostały tłem
ukojenie przez zastrzyk jak biała smierć
toksyny niszczą – kokaina, walka euforii z goryczą
pozornie dobrze, ok, spoko
zostaje tylko wątpliwość
dotąd nie jakość a ilość, przegraną w szach idąc
rozkminą żyć szybko to tylko żyć chwilą
od gleby po propsy choć odtąd chce wierzyć
że też wyniosłem z tej lekcji coś

emowski:
budzę się rano wśród puszek na łóżku
bez złudzeń, w sumie nie umiem unieść skutków
dość – mój ból, złość ginie w smutku
ktoś niby próbował wziąć spod stóp mój grunt
bałagan jak tło tych wzmagań
ten sam witam sen, potrafić tak nadal?
żenada – w kółko nie wiem co dalej
propaganda, sceny, nie układa nic fajnie
zła seria – znowu prywatna klęska
wielki żal, wysokie kryteria
ta sceneria szara to nie zaden traf szczęścia
zawsze słaba kwestia
by puścić złość w niepamięć
czy opanuje ją? ja nie wiem czy potrafię
pod prąd, pod wiatr – ten front jadem pluje
weryfikuje charakter



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...