faczyński & kidd - w miejscu lyrics
[intro]
totalny syf
choroba
2004
pansofia
żyjąc tu
jeden z miejskich robaków
pod głazem świata nie miał dachu
nie miał czasu, nie miał hajsu
stojąc w miejscu beznadziei nie ma kresu
teraz kiedyś na trzepaku podsunięty pierwszy krem butapren
było fajnie
dzisiaj znowu widzę go pod sklepem w bagnie
to prawie mój rówieśnik z koszykarskiej sekcji wtedy
dla poprawy referencji zamiast lekcji siła pięści
pożoga, umartwienie
dzisiaj już, już tak nie świeci
życie ostre jak curry czy wybrać łatwe
pożegnał się z faktem
na otarcie łez nie raz 10 groszy wpadnie
nocą kradnie co popadnie
i o szóstej pod monopol staje pacjent
człowiek inwalida w zusie
trzy lata temu wpierdol za niewyparzoną buzię
później chciał być stróżem
kulawe ścierwo w niebieskiej bluzie
nie kochał życia, a chciał żyć na luzie
trzyletnia kasia nigdy nie widziała się z tatusiem
w sumie dobrze
może lepszą drogą pójdzie
spotkań zabroniła babka
matka wraca za pół roku z poprawczaka
wielka wpadka, wielka draka
żyją z pensji dziadka walczącego kiedyś w ak
mama w pudle siedzi za zatarg, proceder i dziesięciaka
ojca ma pijaka
żadna nowość, tylko szkoda jest dzieciaka
kolejny dzień, dwudzieste czwarte urodziny
na jawie przydałby się papier
po jakimś czasie nawinął się chłopaczek
pierwsza gadka, bęc, czy masz
czy masz jakieś drobne
lepiej żebyś miał
bo ci obijemy mordę, ta, kurwa mać
trzy minuty przemocy za 20 złotych
dwudzieste czwarte urodziny, szkoda gadać o tym
na dwudzieste czwarte cztery wina myśli zakrzep
choć ta jedna wciąż dręczyła go uparcie
córka kasia, jego dziecko właśnie
i patrzę, coś co nie było nigdy ważne
w sekundzie czynu warte
znał adres i klatkę teściów co wychowywali jego kaśkę
i co nie chcieli mieć z nim nic wspólnego nigdy właśnie
w okolicach bloku teściów
stali k-mple tego pobitego co wracał ze sklepu
sponsora dla menela budżetu
niespodzianka
po paru zdaniach kosa, zemsta, zakrwawiona klatka
ci kolesie zmyli się
na dół zbiegła z krzykiem babka
za nią sąsiadów ferajna
nieustająca farsa
ostatnie słowo wypowiedziane w mękach brzmiało:
“chciałem zobaczyć jak wygląda kasia”
lecz to się nie stało
lecz to się nie stało, wiesz?
ciągły syf
2004
ciągle w jednym miejscu
mimo wielkich słów
bez idei na życie
na życie bez pomysłu
stojąc w miejscu
beznadziei nie ma kresu
stojąc w miejscu
beznadziei nie ma kresu
ciągle w jednym miejscu
mimo wielkich słów
bez idei na życie
na życie bez pomysłu
bluzgając dzień dzisiejszy
kurwa!
zaklinając ten jutrzejszy
bluzgając dzień dzisiejszy
kurwa!
zaklinając ten jutrzejszy
nic w tym mieście mnie nie trzyma, wiesz?
mówił mi gdzieś po czwartym piwie
całej tej jebanej reszty nienawidzę
potrafił cię skwitować tylko jednym podpisem
i wpisać na listę nieświadomych co to życie
sam ze sobą
z tygodnia na tydzień walczył o to
by czas na decyzję nigdy nie przyszedł
śmiał się z rapu, książek
w nocy słuchał tego co modne a chociaż trochę offowe
bluzgając dzień dzisiejszy
kurwa!
zaklinając ten jutrzejszy
zaglądał do butelki w ramach ucieczki
bo przecież po maturze świat miał być lepszy
niespełnione sny w których tkwi jak wrak na pętli
obserwuje jak sam stał się nieskuteczny
nikt już nie wyciąga ręki
skoro miał wszystkich za nic
zbiera okruchy przyjaźni po opustoszałej sali
sam stał niby na straży ideałów ale nie był idealny
bezsensowna nienawiść i paraliż
zabiły jego plany, zbiły z tropu
karmi się życiem obcych z bloku
chcę mu pomóc się wydostać dając kilka poszlak
nic nie leczy tak jak czas i słowa
nic
nosił na ciele blizny
ponoć to efekt dojrzewania
kochał nienawidził bliźnich
co popadnie wchłaniał
na umyśle piętno
nazwał je kobietą
jak to możliwe że stała mu się tak obojętną
wiedział że wiele umie
wiedział że nic nie potrafi
sam jeden w tłumie przewodząc nieistniejącej armii
absurdem się karmił
nic innego nie zauważał
własne szczęście spieprzyć
jego ulubiona sprawa
każda prosta sprawa
lubi być skomplikowana
ulubione stwierdzenie
“czemu bóg mnie tak pokarał?”
zwykły palant, zwykły zjeb, zwykły dupek
zawsze za późno okazywał skruchę
ciągle w jednym miejscu
mimo wielkich słów
bez idei na życie
na życie bez pomysłu
zmarł po 22 latach i 6 miesiącach
pansofią rozpoczął i zamknął ten rozdział
jego imię było fako, wiesz?
jego imię było fako, wiesz?
ciągle w jednym miejscu
mimo wielkich słów
bez idei na życie
na życie bez pomysłu
stojąc w miejscu
beznadziei nie ma kresu
stojąc w miejscu
beznadziei nie ma kresu
ciągle w jednym miejscu
mimo wielkich słów
bez idei na życie
na życie bez pomysłu
bluzgając dzień dzisiejszy
kurwa!
zaklinając ten jutrzejszy
bluzgając dzień dzisiejszy
kurwa!
zaklinając ten jutrzejszy
Random Lyrics
- josh, the raptor - armstrong lyrics
- grabnebelfürsten - koryphäe im spiegelbild / das schloß der schatten lyrics
- larry league - hollywood road lyrics
- mcashhole - yakwtfgo (tryna fuck) lyrics
- alesso & anitta - is that for me lyrics
- germanò - dicembre lyrics
- sweetboyblondey - neymar lyrics
- jason ranti - kafir lyrics
- antwon - party boi lyrics
- reborn (rnd) - загон (zagon) lyrics