foux blend - deys x kuban x quebonafide - replay lyrics
[zwrotka 1: deys]
znowu to niepowtarzalne w dostatku
coś jakbym wygrał tu w skate’a na parku
impri impri, ma-matur
zapiski życia na skraju
śmieję się teraz by za chwilę płakać
podaj mi dłoń, by się połapać
może w to pójdę no chyba że wyjdzie to wszystko po prostu jak było w adamsach
zbieram cząstki jak klaster, trzęsie będzie poważnie
szyję gęby odważnie, popatrz na nieme owację
wow wow, czy sagala sobie kompletuje dalej bo ta saga trwa
zawsze wiedziałem że moje numery rozrywka z powtórki to kurwa nie żart
tak sobie siedzę i myślę, że jedno życie nie styknie
w sumie to miło by było zasłużyć tu sobie na włączony replay
nadzieja to mama idiotów, sprawdź to, talent to ojciec g*niusza, tak to
zaciskam więzi, nie chodzę na ryby – my łowimy sk!llsy, siema tato
tak to napiszę, nędzarz pomyśli że dostał tu właśnie szamę na dowóz
na łożu śmierci mi nawet uwierzą, że to tak na serio to kurwa jest poród
powtórz mi dobre słowa, proszę powtórz mi wczoraj
może i bym tu został ale kolej rzeczy woła
[refren x2: deys]
moja przeszłość to już jutro, przez to nienawidzę jej
wolałbym pauzę pewnie gdyby nieco jutro mogę mieć, ej
chociaż jak tak popatrzę, to łatwiej jest oślepnąć
znów słyszę głuchy pogłos jedynego co przede mną
[zwrotka 2: kuban]
stare gacie, ona tutaj, wielkie miasto, a słoma w butach
żaden sp-cer – cały kuban, siedzę na czczo i w chuj zamulam
i z muzyką i z uniwerkiem, narkotykom nie mówi nie chcę
z twoją kliką masz długi większe? ekonomia, się uczy nieźle
motywacje mam po mamie brat, inna skala mów mi fahrenheit
poczekajcie jeszcze parę lat, jak już niektórzy z nas założą gajer, tak
zawsze jestem niezadowolony, przyzwyczajam się do takiej roli
pierdolony mój perfekcjonizm nie pozwala na za wiele ziomy
wciąż telefony, od ludzi dystans, w bani chyba zbyt duży miszmasz
ile jeszcze mam wódy wychlać by pomyślności mieć w chuj i wytrwać?
moje zdrowie, egoista, w rapie raczej unikam wyzwań
jak obowiązków i cudzych wyzwań, don kubano – sylabista
[refren x2: deys]
moja przeszłość to już jutro, przez to nienawidzę jej
wolałbym pauzę pewnie gdyby nieco jutro mogę mieć, ej
chociaż jak tak popatrzę, to łatwiej jest oślepnąć
znów słyszę głuchy pogłos jedynego co przede mną
[zwrotka 3: quebonafide]
przyzwyczajony by być, prawie dorosłym
nauczony żyć w niesprawiedliwości
jadę po sukces, ale to bez znaczenia
bo mam zabójce na tylnych siedzeniach
życie jest parabolą, sumą pragnień
kostką rubika z której czas w końcu zedrze farbę
i trudno ją poskładać, w kolor
ale próbuje póki nie wyblaknie
gdy ubywa nas, gdy przybywa lat
to jeszcze ja czy już wizerunek?
ubywa nas, przybywa lat
a ropiejące rany niszczą nam opatrunek
matka natura, ojciec czas
a my przez tę sztuczność spóźnieni na jutro
już teraz mam jeden pierdolony problem
wszystko to czego chce, a czego nie mam
jak buszujący w zbożu muszę zostawić
pewne rzeczy niepozmieniane, chyba przez to
straciłem rozum jeszcze szybciej niż – wiarę
[refren x2: deys]
moja przeszłość to już jutro, przez to nienawidzę jej
wolałbym pauzę pewnie gdyby nieco jutro mogę mieć, ej
chociaż jak tak popatrzę, to łatwiej jest oślepnąć
znów słyszę głuchy pogłos jedynego co przede mną
Random Lyrics
- nocte obducta - totgeburt lyrics
- feltzpreviews - hood money lyrics
- jory canfield - a prayer / insomnia lyrics
- milk queen - touch the fashion lyrics
- armand van helden - toxic (club remix) lyrics
- patachou - parlez-moi d'amour lyrics
- res - they say vision (dj encore remix) lyrics
- vitor ramil - à beça lyrics
- nasci&redone - tempo fa lyrics
- marius müller - esternhagen ich bin zum wetten geboren lyrics