azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

hekt-x - zaćmienie lyrics

Loading...

[zwrotka 1 – hekt-x]
wyrwany nagle ze snu 3:15 na zegarze
i choć wydaje ci się że zatopiony w korytarze sennych marzeń śpisz
to projekcja zdarzeń tych, będzie twych lęków obrazem dziś
a że ty nie możesz wydostać się z nich, będziesz jak widz, będziesz w tym tkwił
a więc czas rozpocząć spektakl, no dalej zapraszam na miejsca
trzymaj się mocno, bo to będzie ciężka wycieczka do piekła
po szczeblach makabry, ciemna strona prawdy
klątwy, a w nich, demony i diabły oraz ty, prawie martwy
zamknięty w matni, to uwydatni przerażenie
kiedy patrzysz w otchłań, pamiętaj, ona patrzy na ciebie
i te cienie, przed oczami pokazują tylko śmierć ci
i to brzmienie, wpełza uszami by umysł przewiercić
nie jesteś pewien, co jest za drzwiami i nie chcesz wiedzieć, wierz mi
naciskasz klamkę wychodząc na świat pełny czarnych przepowiedni

[ref – hekt-x]
budzisz się tu, tu ze snu
nie ma tu już, nie ma nic
idzie kondukt dusz ku piekłu
unosi się kurz, to początek końca dziś
budzisz się tu, tu ze snu
dostrzegasz tylko coś dziwnego na niebie
wszystko wokół poddało się złu
nie wiesz co się dziej, to zaćmienie

[zwrotka 2 – hmjeló]
po trzeciej krwawy kwadrans – zabiły hektyjskie dzwony
obłęd zmełł karty snu – epilog w inskrypcji katatonii
spójrz na sklepienie nocnych niebios, życie nie ma woni
na tronie w koronie śmierć, pępowin pęk zwisa w jej w dłoni
to oni, w chmarach ciem, na rydwanach agonii
to oni, w marach cień, wiedzą, że się boisz
to oni, ich tlenem mór, lśnią od trupich oliw
a pieśń ta jątrzy grzechy by nie mogły się zagoić
oj, nie masz swoich wojsk, kto cię będzie teraz bronił?
oj, nie masz kupców odkupienia prawiących z ambony
oj, pomnij kiedyś syty bliźnich nie napoił
w modlitewnym pisku rwą ci skórę czarne matrony
pełzaj w błocie w wieczne strony, bądźże pozdrowiony
chłeptaj winy z pełnych koryt, to najmilsze są nam tony
zza chmur suną z rykiem głodne dusz opasłych blade gony
w konstelacji jest dwoiste h pełna eklipsa zony

[refren – hekt-x]
budzisz się tu, tu ze snu
nie ma tu już, nie ma nic
idzie kondukt dusz ku piekłu
unosi się kurz, to początek końca dziś
budzisz się tu, tu ze snu
dostrzegasz tylko coś dziwnego na niebie
wszystko wokół poddało się złu
nie wiesz co się dziej, to zaćmienie

[zwrtoka 3 – hmjeló]
być może, nim wyciągną karbowane prawdą noże
i oblicza sędziów, które zdobi robaczywa zgorzel
choć na mgnienie oka w światło ujmą litościwe zorze
w twardej admonicji pełni łaski zezwolą na spowiedź
wszystko to co masz weźmie we władanie ogień
w szacie jego żyj, śpij, gnij z oślepionym bogiem
gdy ośmielisz się pochwycić w łapska jeden słońca promień
noc brzemienna rodzić będzie stado zwłok miłości co dzień!

[zwrotka 4 – hekt-x]
idziesz w to dalej i pozostały strzępy nadziei i wiary same
takich doświadczeń i przeżyć nie pokazałaby ci koszmary nawet
ból uszczypnięcia mówi, jesteś na jawie to dzieje się na prawdę
że te wszystkie trudy, są tak realne, pójdą na marne
ale ta walka trwa stale, wylądowałeś w tym karnawale
rzucasz na szale wszystko ale wszystko rzuca ciebie w zamęt
rzuca w ciebie w szale żale czarne jak atrament
zalew kolejnych myśli na papier, to testament

[refren – hekt-x]
budzisz się tu, tu ze snu
nie ma tu już, nie ma nic
idzie kondukt dusz ku piekłu
unosi się kurz, to początek końca dziś
budzisz się tu, tu ze snu
dostrzegasz tylko coś dziwnego na niebie
wszystko wokół poddało się złu
nie wiesz co się dziej, to zaćmienie

zamknięty w matni, to uwydatni przerażenie
kiedy patrzysz w otchłań, pamiętaj, ona patrzy na ciebie
i te cienie…
i to brzmienie…
nie jesteś pewien…
nie wiesz co się dziej, to zaćmienie…



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...