intruz - liryczny zapierdol 2 (100 wersów) lyrics
[zwrotka]
śródmieście centrum, patrol na skwerku
bobek szeleści w sreberku, ja wygodnie na siodełku
bronie lokalnego herbu, głos lirycznego zapędu
wszędzie zakaz lewoskrętu, czemu targasz ledwo bagaż?
liryczny zapierdol, pierdolony ulic lektor
patrze coś szuka tadeusz, koszula kapelusz
obcas stuka pani z dzieckiem, żabka, k+wka z mleczkiem
tu menago drepta z pieskiem, inny pogryzł mu pupilka
tu beka ze straży miejskiej, w domu też sracie do siatki
jebany kundel sąsiadki, jak go spotkam to podeptam
kiеdy skóra mi przesiąka, przekimam się u ziomka
nucę sobie “jolka, jolka”, niе nauczę cię paciorka
wiszą klucze, na szczęście od środka nie ma klucza
już dobijać się nie muszę, spanie na schodach wykluczam
pierwszy był lepszy liryczny? jestem za mało uliczny?
w moich żyłach krew szlachecka i koncern farmaceutyczny
chuj z kosztem weź mnie gdzieś daleko wycieczkowcem
chuj w pomstę przez nią to zderzymy się z lodowcem
chuj w gang twój olsen, ty nie tańcz jak kevin costner
bo w chuj rozniosę was, dissem nadawanym morsem
ulica jest matką, to ciekawe kto jest ojcem
nie zakładam kominiarki na swe sumienie jak boxdel
piszą szef jest tylko jeden potem musi oddać sikor
w dupie z jego chujem lepiej byłoby owsikom
szeregowy “szczypior” to 100 cięć rany szczypią
moj rap żywioł, niech nie żywią, urazy ze chrztu nie przyjął
bo nim żyją, to fakt start od jednego do stu
trochę więcej niż czternaście na bank za stare dla stuu
tyle kart, do rozdania, że za mały stół
tyle mantr, do spania, że mamy za mało snu
tyle prawd, z których dialog zamienia się w spór
nawet jak kupię hybrydę, wiem że i tak będę truł
winny czy współ, niewinny czy w pół
tu tłum ludzi boga ducha winnych spłaca dług
to nie media markt, to nie seria, to grad
multimedia, bez rat, ty kurwo gdzie ty jesteś?
tylko ty i stary grat i na torach teleexpress
pośród gór rozkopanych hałd gdzie mój kochany bezkres
wasza cisza to mój gust, nienawiść to guz
za szybko się nie wystrzelam chociaż miewam czuły spust
to nieodpowiedni moment, w nieodpowiednim momencie
to nie odpowiednik monet, to liryczne pierdolnięcie
to nieodpowiedni moment, chyba kurwa na poezję
no dobra, niech będzie!
piękna ona, wejdzie przy akompaniamencie liry
prowadzi mnie przez doliny, chroni od zarazy kiły
jest jak królewska kareta czasem jak toyota prius
z tyłu tyci piesio jęzor wisi ślini wóz
jest jak poprawna polszczyzna, jest jak ręka prawa bóstw
czasem niepoprawna gapa gafa jak rozlany tusz
dusza towarzystwa, ciągle kłapie dziobem jak donald
kiedyś prawie przez dni 300 nie wyszła ze swoich komnat
od tak przeszła, a wyglądała jak przyszła
czasem nas rozpieszcza, czasem z nas wyciska
czasem od tak się wścieka docieka i niesie grom
czasem musi miec kurwa po prostu wulgarny ton
dalszy ciąg, ziąb na twarzy, każdy wsiąk!
dalszy hołd, dla mord, liryczny mord
pod port, napij się, ale nie siorb
pod prąd i czy wystarczy do świąt?
to nie du+du+du+dubiel, robi tup tup i tupie
robi dup dup i dubel, oj ty mój mój youtubie!
tak wchodził do dupy, że już zawsze będzie w dupie
tyle dup, że ten youtube ma trud by walczyć z trudem
jeden pieszo pod górę, jeden meble kangurem
jeden z pięter parkourem i ze sprzętem za murem
piekłem ten numer, to moja czerwona linia
piekłem ten numer, na drewnie z waszych trumien
piekłem ten numer, miedzy niebem trampolina
piekłem ten numer, na drewnie z niedomówień
chcesz zakochać się w kinie? to jedź sobie do lublina
jeszcze jeżdżą nocne linie, opcje + sok, rum lub lina
to liryczne gran turismo, gram o nic albo o wszystko
jak nie wyszło to poćwicz, idąc trzeba się napocić
tyle kurwa łez wylałem, że powinno się powodzić
oo + pole, pole też mógłbym nawodnić
napierdalaj przeciwności, walcz o ości, jak santiago
jeden lubi turlać dynie, drugi ruchać gospodynie
odpalam blanta, gram w cyberpunka i diablo
jeden lubi zrzucać winę, drugi pouczać o winie
tego jak to napierdala, żaden skaner nie wykryje
kiedy piszę to się skradam i przed sumieniem nie kryję
wersy swatam, lubię sobie grubo posmarować
abyś ty załapał jak zapierdol kontrolować
numer gryzie, będzie drapał, jak pościel ze szklanej wełny
a ten co zęby zagryzie, oby nie miał szklanej gęby
liryczny zapierdol, z wami w szeregu nie idzie
zawsze pierdolił peleton raperków, co im nie idzie
chuj znaczycie, nie ulicę, ale siebie opisz
tylko numer na policję znasz a ją pierdolisz?
może ciebie porzuciła bo nie byłeś wierny?
może nie chciała się wiązać z pustym bankiem spermy?
zdążyłem się rozgrzać, w sercu otworzyłem termy
nie wierzyłem w siebie, byłem blisko hipotermii
raz nie dowierzali, gdzie stary człowiek i morze
a potem nie dowierzali, że stary człowiek i może
[outro]
+i co kurwa?+
lepiej obniż podwozie jak się wozisz
liryczny zapierdol 2, dalej mogą się pierdolić!
tu razem z panem grzegorzem, jedziemy następny numer robić!
ta… raz, raz liryczny… pozdrawiam intruzik
jak zawsze autentyczny!
Random Lyrics
- joyce alane - repara (ao vivo) lyrics
- divine sweater - great scott lyrics
- tiffany blade - 1942 lyrics
- boy golden - exactly where i'm standing at lyrics
- fake type. - toon bangers lyrics
- lauren estes - commander of the crows lyrics
- jolagreen23 - dragon2komodo lyrics
- white siemens - уничтожь всё что любишь lyrics
- no cure - self preservation lyrics
- lunv loyal - swim up lyrics