azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

jan kangur - cena chaosu lyrics

Loading...

[zwrotka 1]
nie zawsze trzymam pion, poziom, nie zawsze fason
zawsze trzymam się tych, z którymi łażąc, czasem płacąc
wychodzę na swoje, na nasze, nie zawsze z klasą
z twarzą, bo wychodzę z założenia, wychodzi na to
że z nimi chodzę po wodzie, bo to ziemia obiecana
a nie zmienia się dobrego otoczenia, bowiem dla nas
oto cena przywiązania do latania – tag latawiec
lata lecą, więc ja lecę gdzie chcę, a chcę wszędzie prawie
w rzędzie nawet minuty nie mogę ustać, bo mam buty
nie muszę wychodzić przed szereg, gdzieś bokiem mojej skróty
słowa szczere – nimi strzelę w piszczele tych, co mnie gonią
nie chce być zakuty… woda nie daje mostom płonąć!
przyglądam się dłoniom dziś, bo nie widzę na nich nic, co
chciałbym zmyć, choć zawsze chciałem obok żyć i skryć coś
widzę blizn kilka, kilka powodów do małej dumny
ale umyć muszę je od głupot nim spalę umysł…

[refren]
oto cena chaosu, rozdarcia, setek głosów
oto cena tylu osób w jednym ciele
cena niezdecydowania i łapania
w dwie dziurawe ręce wciąż zbyt wiele…
oto cena chaosu

[zwrotka 2]
nie lubię swojej pracy zbytnio, i nie w tym rzecz
że za bardzo lubię żytnią, i ciągle wolne chce mięć
lecz to, w czym spełnienie znajdę, co sprawia frajdę
zamiast przynieść mi hajs ten, tylko robi w bani bajzel
„bye bye marzenia” – to ostanie pożegnanie
jakie mam w planie, życia kraniec, póki co taniec
chocholi na farcie choćby jak stepowanie dla głuchych
powoli po asfalcie ciągnę sanie, na nich łupy
i dalej tak trochę wódy w mordę, walę jak głupi gołdę
nie dla mnie zgrywanie świętych jak whoopi goldberg
cuci c0kolwiek, cud dziś: człowiek, trzeźwo, drzewo choćby
szum morza z piszcząca w tle mewą – tam chodźmy!
ceną jest chaos i doba za krótka i to bardzo
jak moja bródka, żeby zrobić na niej warkocz
chcę być pijakiem, chcę być luzakiem, chcę być na bakier
poukładać, zdobyć tyle, nagrać szlagier jako raper
chcę iść szlakiem i po za szlakiem i robić papier
chcę się jebnąć srebrną kulą czując wilkołakiem
pogrzebny żagiel potrzebny kompas, ale rzadziej
bo w krzątam się gdzie szepcze serce częściej raczej

ciągle mi mało, we łbie chaos
ciągnę nie mało, wielbię chaos
wciągnę nie mało, doskonałość
ciągle slalom, gubię ostrość całą

[refren]
oto cena chaosu, rozdarcia, setek głosów
oto cena tylu osób w jednym ciele
cena niezdecydowania i łapania
w dwie dziurawe ręce wciąż zbyt wiele…
oto cena chaosu

[zwrotka 3]
ilu raperów w podziemiu, ilu muzyków czy malarzy
żeby mieć jak żyć i co jeść musi hamburgery smażyć
albo tyrać w korpo, lub w fabrykach, nie jeden sparzył się
co na zawód muzyka postawić odważył się
choć po isiwie, mechanika płynów mnie kreci
no dobra, może trochę kreci, lecz w weekendy, więc dziś
płyny ustrojowe przyprawię, ale lekko
by jutro ruszyć za kornackim i boguszewską
gdzieś ku przedmieściom, życie powieścią, jego częścią
pijaństwo i trzeźwość i mam coś, na pewno
mi pięścią nie zabierzesz, bo to sedno, wszystko jedno
wszystko jebnąć mogę, lecz ze światem tworzę jedność
wciąż zbyt wiele, dąż po szelest
dąż po cele, ale nie pod celę
ławy nie grzeję, kawy wychleję jeszcze więcej
przez sen bit zrobi moje serce… nigdy nie śpię

[refren]
oto cena chaosu, rozdarcia, setek głosów
oto cena tylu osób w jednym ciele
cena niezdecydowania i łapania
w dwie dziurawe ręce wciąż zbyt wiele…
oto cena chaosu

[tekst i adnotacje na rap g*nius polska]



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...