kaczy - nie odbierzesz lyrics
[intro]
nie odbierzesz mi, za mną już tyle lat
honoru, dumy, ludzi, co przeszli razem tej drogi szmat (kaczy proceder, swd production!)
nie odbierzesz nam, ulicę mamy we krwi (jebać kurwy!)
wszyscy ci, co zbrukali swe imię, już dawno stąd, kurwa, odeszli
[zwrotka 1]
dill gang familia, kaczy proceder, nie muszę się chyba przedstawiać
za dobrze ten głos, mój z ulicy rap, uderza centralna warszawa
szacunkiem dla dobrych, a pogarda śmieciom, nie mogę inaczej w tych czasach
śmierdziele wjebać się w butach na dywan, niestety tu tak nie wypada
nie trzeba mi lajków, wyświetleń w milionach, nie po to to robię od dawna (nie!)
ci, którzy mnie znają, szanują mój rap, wiedzą, liczy się tylko prawda (prawda!)
być autentycznym w tym, co się robi, to pierwszy krok do zwycięstwa
nie jestem artystą, jak większość tych petów, co w głowie im sława i penga
rap prosty dla ludzi, bez lansu, rozumiesz? nie louis, gucci czy prada (prrr!)
tu jestem swą marką, grasuję półświadków, sam sprzątam po sobie bałagan (ta!)
uszanuj lub odejdź, słyszałeś wyraźnie, rapuje nas tu cała masa
dla bandy baranów środkowy palec, zawistne parówy zapraszam
[refren]
nie odbierzesz mi, za mną już tyle lat (tak!)
honoru, dumy, ludzi, co przeszli razem tej drogi szmat (szmat!)
nie odbierzesz nam, ulicę mamy we krwi (tak!)
wszyscy ci, co zbrukali swe imię, już dawno stąd, kurwa, odeszli (właśnie tak!)
nowa fala tych, co udają nas (tak!)
gangsterzy z papieru, mit ulicznicy, jebać ten sztuczny blask
nie odbierzesz nic, choćbyś bardzo chciał (tak!)
jesteśmy na miejscu, stoi sztywno, miażdżymy ten pseudo+rap
[zwrotka 2]
chcą błyszczeć jak gwiazdy, jasno na niebie, na pierwszej linii brylować
jagodzianek pliki, pożyczone auta, a na stole klamki i towar
niestety lewizna nigdy nie popłaca, nie kupisz szacunku ulicy
kimkolwiek byś nie był i co byś nie zrobił, to zawsze tu będziesz nikim (ta!)
nie pomoże hajs, pitbulle na smyczy, to nie ten film, nie ta jazda (nie!)
z tą mordą pajacu i z tym zachowaniem, to możesz tu grać tylko błazna
te słowo ważne, jak święta spowiedź przed bogiem, ja nie słucham księdza
ani śledczego czy prokuratora, ich jebana banda przeklęta
jak nie masz cohones, mój drogi kolego, pisz dalej swe śmieszne linijki
lub weź się jak człowiek za normalną pracę, przynajmniej nie zrobisz tym krzywdy
tu liczy się honor, rodzina, przyjaźń, wolność jedyna, kochana
niejeden tu krzyczał już ostro [???], a skończył jak śmieć, na kolanach
[refren]
nie odbierzesz mi, za mną już tyle lat (tak!)
honoru, dumy, ludzi, co przeszli razem tej drogi szmat (szmat!)
nie odbierzesz nam, ulicę mamy we krwi (tak!)
wszyscy ci, co zbrukali swe imię, już dawno stąd, kurwa, odeszli (właśnie tak!)
nowa fala tych, co udają nas (tak!)
gangsterzy z papieru, mit ulicznicy, jebać ten sztuczny blask
nie odbierzesz nic, choćbyś bardzo chciał (tak!)
jesteśmy na miejscu, stoi sztywno, miażdżymy ten pseudo+rap
Random Lyrics
- jack jones - i'm getting sentimental over you lyrics
- michael wadlow - space cadets lyrics
- dinka maximus & pmc eastblok - zu befehl lyrics
- yungleek - caution lyrics
- xo point - goil lyrics
- roadtrip - this is me lyrics
- arabian prince - it's time to bone lyrics
- rabe - knoppers lyrics
- ronge - sunshine&bluestripes. lyrics
- tt17 - quarantine thoughts lyrics