kamil wywrocki - gniazdo lyrics
chyba pomyliłem światy
i zapędziłem się jak małpa za tym
by być coś wart, oddać swe życie za bitwę
by pozostawić ślad, to bezmyślne i przykre
ja co dnia słyszę + to co robię to błąd
bo smakuję fałsz z każdej ze stron
ja co dnia myślę + po co tworzę to wciąż
by nie zeżarł mnie strach, bym nie bał się iść pod prąd
nie jestem owcą, nawet, gdy na nią wyglądam
i dniem i nocą, szukam promieni od słońca
i płynę z wodą, bo pragnę przy tobie zostać
i boję się mocno, bo zawsze nienawidziłem rozstań
pragnę więcej doznań, ze złem się uporać
żyć w ciepłych kolorach, pośród pełni zdrowia
tobie dać to moja, od ranka do wieczora
proszę cię, pozostań, chcę mieć cię w ramionach…
chyba pomyliłem światy
i zamieniłem swą duszę za te szaty
za te szmaty i stałem się nic nie warty
za te czasy, gdy byłem praktycznie martwy
nigdy nie wypiję, wystarczy, żе pomyślę
ile mogę to pożyję, i nie zginę na ojczyźnie
czasami się kryję na obczyźniе własnego umysłu
spalam tam co przykre, do samego pyłu
to wręcz życie między młotem a kowadłem
trudno mi jest, gdy dostrzegam tę prawdę
i czasem chciałbym wrócić, do bycia nieświadomym
muszę to w sobie dusić, rozbija mnie na atomy
gdy patrzę na nasze tak szare te twarze
my w walce w zaparte za karę w teatrze
małpa na koniec lojalna wyłącznie sobie samej
zwraca się do ojca, tylko, gdy ma przejebane
chyba pomyliłem światy, chyba pomyliłem bramy
chyba spisałem na straty, przeminione za mną czasy
nie mów, że znasz mnie, bo sam siebie nie znam
czasami wyjdzie piękno, a czasem bestia
czasami wszystko bez zmian, a czasem wszystko runie
nie wiem jak przestać robić to co głupie
umysł ku złu, serce ku dobru
oczy gdzie grunt, ręce ku słońcu
raz tracę zmysły, a raz zyskuję nowe
raz jestem czysty, raz leżę na podłodze
jesteś aniołem, co błogosławi co wesołe
co chcę go mieć przy sobie, co go nigdy nie zawiodę
w głowie mam obłęd, w brodę sierpowe
wierzchołek góry lodowej, wbity w moje skronie
chyba pomyliłem daty, jestem tu lata za wcześnie
chyba czuję się jak każdy, nie wiem gdzie jest moje miejsce
gdyby nie było zła + nie byłoby dobra
gdy masz zrytą twarz, to widać na niej każdą chwilę doznań
gdyby nie czysta łza – nie byłoby brudnej
gdy znasz życia takt, to powiedz, że już pieprzyć ten sm+tek!
nie sztuką, gdy dobrze, + sztuką, gdy źle
znaleźć uśmiech w sobie, nie owczy pęd
jestem tu by dowieść, że jest gdzieś sens
oto moja spowiedź, to skrawek duszy mej
pozostawiam tekst, pozostawiam siebie
pozostawiam strach, to czas – niech odejdzie
to roztapia stres, to objawia bezkres
oto magia w nas, to ład – bezpośrednie
pozostanie wsparcie madi, dziękuję, że przy mnie jesteś
pozostanie uśmiech sany, dziękuję ci za to szczęście
pozostaną oczy mamy, będę pamiętał wiecznie
pozostanie nazwisko taty, kocham was i to wiedzcie…
Random Lyrics
- kraków loves adana - sorrows in the sun lyrics
- marquis of vaudeville - silence the serenade lyrics
- vilray - do friends fall in love? lyrics
- spence hood - vitamins lyrics
- diesel clockwork - questionable lyrics
- bon3 - ominous lyrics
- fran (band) - everybody lyrics
- kai bosch - my jeans lyrics
- matt dennis - everything happens to me lyrics
- sergio tachini - never again lyrics