azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

kartky - jestem lyrics

Loading...

[intro: kartky]
znowu nie wiem, co mam napisać
boli mnie cisza, kiedy przeznaczenie znowu ubliża
każdemu z nas, wartemu więcej niż każdy z was
stawiam na szali rap, bo jestem jak nigdy
mogłem to szybciej zrozumieć, noce na darmo, bo poszła z innym
i dziś nie zasnę
żyję na oślep i to najgorszy możliwy film
czytanie z ruchu twoich warg nie jest łatwe, jest jak zawsze

[verse 1: kartky]
to moja wiara w mity i fakty, i wszystko na raz
mam burdel w dna, jestem sam, piję od rana
kwity i każdy, kurwa, pan nikt, a dalej warczy
torby na ośce dawno wyparły nowe kompakty
mam w planach dom z dala od stron smutnej patolki
hotel mercure? co, kurwa? (wow) tak zwane wtorki
każdy to lubi, a mi pierdoli: “jak tam bukowski?”
nie wiem, poczytałem tylko ze dwie, potem kielonki
trochę się męczę, gdy nie widzę dumy nad sens
i wierzę w dobrych wariatów jak w manę, jeśli ją rwiesz
nie lubię podłych chłopaków i zawsze stawiam się nad
bo gubię kontrol po braku wrażeń i smaku zła
biorę ekipę i znikam, załoga nie może czekać
znowu nas klepią po plecach, my – zawijamy na desant (co?)
to tylko nasze marzenia
bo chcemy dać ci więcej niż “elo, mordo”, “co tam?” i “siema”

[hook x2]
(jestem) znowu próbuję się nie dać
możesz w nas strzelać, możesz nas jebać
nie mamy planów, za plecami sramy na blichtr
gdzieś między swoim niczym a waszą drogą na szklany szczyt
jestem!

[verse 2: świnia]
tamte szczyle dzisiaj widzę hłaski okiem
i zawsze z nimi wychylę, czy pod rosół, czy pod blokiem
nawijamy do butelki: (zrobić studia), znaleźć pracę
nawijam z pamięci, ale, kurwa, chcę ten papier
wracam do domu, błędnik mi szaleje, więc się kładę
i nie słyszę rozmów, i przez błędy tracę równowagę
w końcu wstaję i się gapię, jak maszerują chodnikiem
i się cofam w czasie: mały facet, mniejszy niż tornister (jestem)
zajebana sterta kaset, zip-y z peją na ripicie
dzisiaj to ja mogę nagrać jej “bity, rymy, weekend”
jemu grechutę z anawą , dla niej trochę rapu
niedaleko pada jabłko, w malinowym chruśniaku
powita mnie ciepłą strawą, dając szczery uśmiech
że choć widzimy się rzadko, dziś spokojnie usnę
spełniam marzenia, kiedy o niej myślę przed snem
bo bez niej mnie nie ma, choć teoretycznie… (jestem)
bo bez niej mnie nie ma, choć teoretycznie jestem
bo bez niej mnie nie ma, choć teoretycznie… jestem!

[hook x2]



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...