azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

kidd (pl) - zdalnie lyrics

Loading...

próbuję znaleźć jakiś problem, który rozwiążę pisaniem
to do chuja niepodobne, co to – programowanie?
a może lubię abstrakcje, gdy są na kartce, nie bardziej
od tych w uszach i zmuszam ciebie, żebyś wysłuchał
wciąż uczę się emocji, trzydziestoletni chłopczyk
z dwójką dzieci, zapomnij, że jesteś ten sam zawodnik
to często spycha mnie na ławkę – mam tu stałą rezerwację
żaden sixth man award, już bardziej sick man na zawsze
sięgam dalej niż patrzę, young soy boy na cloud rapie
wrzucę dystans jeszcze bardziej, to mnie nigdy nie znajdziesz
wyautowałem się strasznie, mów mi kiddo sideliner
buduję świat z dala od kartek, po czym spisuję, co ważne
taki nawyk, slash rytuał, slash slasher, jak mnie wkurwiasz
wiem, skąd biorę tę agresję – dziś to nie ślepa furia
mam swój swimlane i wizję, masz z tym problem, to przykre
kolejny rok podbija liczbę, dopisz „zero f+cks given”

myślę w języku, którym gardzę – siedzę tu, choć nie ma mnie
całe życie pracowałem, by się odciąć totalnie
i gdy już mam to czego chciałem, czuję na karku dreszcz
jestem tu ciałem, a cała reszta jest kinda dispersed
trzy planety in the cornell of my eye, chcę im najwięcej dać
zakrzywiam naszą czasoprzestrzeń – black hole son daughter wife
sprowadzam siebie na ziemię, co roku jeden level down
buduję wszechświat z małych zmian, one star at a time
odpowiedzialność za siebie kończy się tam, gdzie egoizm
nigdy nie będziesz home alone, nieważne, co odpierdolisz
jeśli nie boisz się śmierci, to nie, że obcy jest ci strach
obcy musi być ci fakt straty tych, których masz
przy swoim boku od lat i nawet, gdy jesteś sam
spoglądaj w l+stro, mówiąc „chuj w to – kocham siebie i tak”
nie mamy zbyt wiele szans, w sumie to mamy tylko jedną
i im prędzej biegnie czas, tym trudniej jest wszystko jebnąć
doceniam przeszłość – nie zmieniłbym niczego bezsprzecznie
dziś buduję pewność siebie tym, że błądzę skutecznie
nie kojarzę, żebym kiedykolwiek po przebudzeniu biegł prosto do sypialni rodziców
by ci mieli mnie przywitać
czy to jeszcze wspierający uśmiech, czy już kpiący grymas?
wolałem włączyć sky one, fat fat fat fat albert i star trek: next generation
headbangers ball i hej, hej, tu nba!
dzieciństwo zamknięte w pudle
jak mało mogłem zrozumieć, a jak dużo przyjąłem podskórnie
dziś mam dni, że chcę uciec w lata dziewięćdziesiąte
zwinąć się w kulkę, na uszach walkman
uwić sobie gniazdo ze wspomnień
szkoła podstawowa, biblioteka, boisko, trzepak, elektrownia
ruski rynek, bażantarnia, dom dziadka, autobus trzynastka
odrabianie lekcji, lęk, sen
internet, lęk, sen
alkohol, lęk, sen
rap, sen, powtórz

a co, jeśli nikt nigdy nie jest gotów na cokolwiek?
istnienie to tylko pamięć mięśniowa
cała reszta to niezręczne próby otarcia się o zbawienie
narzucony porządek trzyma mnie w ryzach
papieru
linioskoczek
przy dzieciach nie wypada bić pięściami w ściany, przeklinać, wyć z bezsilności
absurd zastanego świata przygniata
ciężarem spojrzeń dwójki stworzeń, które mogą być, kim zechcą
ale nigdy nie uciekną od bycia czyimiś dziećmi



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...