klarenz - boli, ale pomaga 2 lyrics
[zwrotka 1]
biorę cały hajs, który mi został
pójdę na miasto i pomnożę go
się nie spodziewałeś, a niedoczekanie się na górę wspiąłem i płonie ląd
czego byś nie zrobił zawsze się znajdzie ktoś kto powie, że + to nie to
nie raz by siebie poznać toniesz aż osiągniesz swoje dno
flaga na maszt, klari to zjada na lunch
zabawa trwa, w bani od rana ma rap, a tłumy wolały barabasza
sobie nie pozwalam na regres, nie będę nikogo błagać o hajsy
nikt nie ma pewności co będzie, od nastraszania nie ja
wracam na stare boisko jak rookie
ćwiczę sobie nowe rzuty
znam swoją wartość, ale pokora karze mi nadal się uczyć
wracam na stare śmieci, tu ciśnienie wpływa na berety
nie, nie bolą mnie żale dzieci, to moje dzieła zebrane z piety
podpinam kabel, popijam kawę
alko mało, miałem nie pić
zdeterminowanie, pokaż talent, stop, kto to? kretyn
jest inaczej robię małe rzeczy i cieszą mnie małe rzeczy
ale nadal nikt tu nie poleci tak jak klarenz leci
dobre marki, chociaż idą późno jak tkmaxx
przychodzi w końcu nagroda za niesienie krzyża tyle lat
bólu, upokorzeń i klęsk, a ja nadal piszę rap
daję instrukcje składania, nowa ksywa ikea
chociaż może to nie ten sam budżet tak jak pikej ma
szepty za plecami idę po swoje ja nie słyszę was
idę po swoje, na siebie liczę sam
za dużo tego ja nie liczę ran
pora dorosnąć, a co drugi z was to peter pan
[ref.]
byłem ułożony jak domino
dziś nie mogę myśleć czego oni chcą
znowu ktoś odchodzi tak mnie boli to
każdego tak samo dziś dogoni noc x2
[zwrotka 2]
gdyby nie było tej muzyki no to wtedy nie mamy nic
chcą mówić nam co niby mamy robić i gdzie mamy żyć
ja to robię dla pasji, a z innego źródła nie mały kwit
nie pozwolę by tępe karykatury to zjebały mi
wilczy sprzedali bilet ich nie winie poszło po kosztach
w plecy wbity sztylet, ale krew się rozejdzie po kościach
ci którzy mimo trudów postanowili przy mnie zostać
zabiorę ich na szczyt, zrobimy ognisko na spalonych mostach
dobra, dobra, ekstra może nie znam się na rękach
ale nigdy więcej nie będę dla idiotów się poświęcał
za takich ludzi rozrywał koszuli tak jak rejtan
kiedy te bezmózgi same pchają się prosto do piekła
ćwiczenie ducha, medytacja, nikt nie zabierze tego stanu mi
przemierzam matrix w długi płaszczu, tak jakbym był keanu reeves
ale dupy nie mdleją z wrażenia kiedy patrzą na mój ryj
l+stro, karta by nie zamulić, znowu ktoś mnie namówił
nie, dosyć, koniec, zabieraj te prochy koleś
mimo wszystko lepsze były naturalne kropki moje
nawet jak dzisiaj mnie żenują niektóre dawne numery
robiłem rzeczy prosto z serca, musiałem je naprawdę przeżyć
droga w sumie od biedy, myślałem że nie ogarnę ceny
celem było, że w tym wieku to już dawno ogarnę kredyt
spłacone długi, nie mam pretensji do nikogo już poza sobą
oceny siebie wydaje zdrowo, albo bliscy mi w tym pomogą
co z tego, że dzisiaj nie szanowane sk!llsy tylko viewsy
co z tego, że algorytmy nie promują bystrych tylko głupszych
ja nie pod publiczkę, moja publika nie patrzy na słupki
po paru latach chudych przychodzi parę lat tłustych
[ref.]
byłem ułożony jak domino
dziś nie mogę myśleć czego oni chcą
znowu ktoś odchodzi tak mnie boli to
każdego tak samo dziś dogoni noc x3
Random Lyrics
- wiatr - moment lyrics
- bailey thomas - don't leave so soon lyrics
- çağrı sinci - lobotomi (groovypedia live) lyrics
- yang (tr) - napıyım lyrics
- akute - цішыня (silence) lyrics
- eyes (dnk) - the city lyrics
- kodos (usa) - the scene lyrics
- oag - sabtuday lyrics
- jerry reed - a friend lyrics
- eddie noack - a few good funerals lyrics