laikike1 - level up 6 lyrics
[zwrotka 1: laikike1]
gdybym miał to cofnąć, nie zmieniłbym nic o jotę
nie żałuję, szmaty, ani jednej z napisanych zwrotek
nie żal mi ani minuty jaką straciłem na was
dziś znów mógłbym wziąć na buty was i kazać spierdalać
wszystko, co odjebałem jest mną
traktuję słowo jak narzędzie – używam go z pięścią, nie głową
i jeżeli czas to hajs, wyjebałem na was milion
i się opłacało, śmiecie, jaki rap taki hip hop
nigdy nie bałem używać się ksyw, wie to każdy
kto mnie słuchał, spotkał – nie wiem – miał ze mną jazdy
każdy, kto mnie zna, mówi dziś: “dojrzałeś”
i ten “level” to mój prezent dla was, podziękowanie
byłem głosem undergroundu od pierwszego wersu, full stop
z każdym sztosem było o mnie głośniej, z każdą “kurwą”
nigdy nie chciałem fanów, pieniędzy za talent
pierwszy raper, który przy tym został – i zostałem
bo wychował mnie speed, proszek i dil nim
czasem słyszę, jak określa się to mianem “blokofilii”
gdybym teraz podszedł na odległość strzału w pysk
zgadnij, co bym z tobą zrobił za ten wpis
mój prezent to ukłon w stronę skurwieli
którzy nie uciekli z ulic jak ja, chociaż musieli
zostali, patrząc na świt po gramie na łeb
zajebali komuś kwit, potem kilka krech
potem przepili ten proch, i tak do sztywnej celi
potem wyskoczyli, zadzwoniłem i znów widzieli świt
potem znów kilka portfeli, ktoś dostał w pysk
potem znowu, bo musieli jakoś żyć
sekret polega na tym, że naprawdę chcieli umrzeć
żeby móc tak zrobić, trzeba żyć bardziej niż ty i k-mpel
znasz nas, widzisz na blokach, boisz się podejść
moi ludzie dzień w dzień widują się z bogiem
wyją do księżyca, bo brak im sił na śmierć
żyją bardziej, rozumiesz to klaunie czy – kurwa – nie?
[refren: bob air]
ten “level” to hołd dla tych, którzy odeszli
gdy patrzymy w głąb, mamy ich w naszej pamięci
dziś nie ma znaczenia w ogóle ta scena
i tak co melanż przyjdą te wspomnienia
wódka koi ból, mimo tego powstał lament
musisz przeżyć gnój, żeby stać się gadem
opaść na sam dół i unieść upadek
mentalnie zwyciężyć, a pamięć zostanie
[zwrotka 2: laikike1]
jestem ich głosem, opowiadam jak odchodzą
płacę słono za ten widok, zazdroszcząc ziomom
kiedy w końcu “żyć bardziej” zabiera ich przez wodę
kiedy w końcu widzą świt jak powinni – pochylam głowę
możesz myśleć, że to patetyczny tekst i wiesz, jak żyć bardziej
jestem majestatyczny dzięki ich prawdzie
tak jak jestem ostatni z dwójką monet w srebrze
jestem ostatni, bo jestem kim jestem
zawsze bałem się żyć dla nikogo, taka prawda
oni bali się być sobą, zawsze bałeś się ich jazd
ja zawsze tam byłem i słuchałem jak chcą odejść
i patrzyłem jak ich życie nie układa się w standardach
ich życie nie było w ich rękach, żyli bardziej
niż twoja panna i łazienka, i suszarka do skarpet
jak kiedyś spotkasz moich samobójców — to zrobią
opowiesz mi historię ich życia bardziej, bóg z tobą
[refren: bob air] x2
[tekst – rap g*nius polska]
Random Lyrics
- john butler - earthbound child lyrics
- вторник (vtornik) - макака (macaco) lyrics
- haywaya - baa fiira lyrics
- trilla kid - grey skies lyrics
- the bravery - above and below (moon version) lyrics
- b side (785) - next up? lyrics
- ghemon - la gente non lo sa lyrics
- orishas - conexion lyrics
- vista kicks - jack revell lyrics
- herman frank - raise your hand lyrics