azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

laikike1 - so large (solar diss) lyrics

Loading...

[zwrotka 1]
no uliczna gadka to moja domena cwelu
zresztą nie powinno być tak w przypadku wszystkich raperów?
niekoniecznie w numerach, wiadomo nie od wczoraj
że rejestry się wybiera jak się zna takie słowa
flaszka z hst to jak tobie podać rękę,
i jak bym to bym już kurwa nie miał jej ; moje osiedle
wiem że nie wiesz o czym mówię, mówię do gimba,
jak ważyli cię w pieluszce brałem ekwiwalent w liściach,
nie robiłem dzieciom krzywdy bo wtedy miałem gest,
dzisiaj kończę z tym ; pedobear
mogę uczyć gdzie chcę dziś wyspy później dubaj
dalej napierdalaj set w śmierdzących chujem klubach,
gdzie piętnaście osób wita was jak dwóch laików
i gracie dla nich spod sceny, jak w kraśniku
nawet nie mów mi o miłości do gry
bo jak się zakochałem w niej to byłem jak jej złoty syn
dziś mów mi edyp, ciebie pewnie adoptuje
wolę mieć klasyczny kompleks niż problem z autotune’m
jak tam biznesplan łajzo roku?
wiem że chcesz wygrać ten rajd metodą małych kroków
chciałeś wjechać jak mes, kurwo nie masz punchy tu
możesz włożyć timberlandy, to wciąż tupot małych stóp
facepalm grany dawno, wiadomo bruv’
odkąd się wytłumaczyłeś partyzantką we wro
dostałeś w łeb od gnoja, end of story
zamiast oddać wolałeś jak zwykle, spierdolić
wiem że masz młocie problem ze sk-maniem wersów
bo wysłałeś mi już w poście raz garść protestów
rozjebałem cię wtedy, rozjebię cię teraz
obaj wiemy, dzięki mnie masz danny’ego w refrenach

[refren]
mogłem być tu każdym z najlepszych, najlepszych
ale jak oni sk-małem, że to nie warte świeczki.
odchodzę z tego syfu jak legendy na majkach
eis, w-nkz, finker, reno, laikike1

[zwrotka 2]
32 lata i dalej w chuju wszystko
gdybym na tym miał zarabiać musiałbym kochać hip hop
pierdole to, bo stać mnie na to od pierwszych zwrotek
dalej płacz, że jesteś pusty bo pieprzysz robotę
mainstream ma w dupie armię waszych bajtli
bo liżecie mu kulę jadąc matki na stage diving
mówię to w mnogiej, bo z nieznanych przyczyn mi
zamiast w pierwszej osobie, krzyczysz za cały team!
osiem lat starszy, dlatego gnoju mogę
jak szedłem do drugiej klasy leżałeś w inkubatorze
poszło nie do końca dobrze, stawiam na różnicę ciśnień
z takim wodogłowiem też bym częściej strzygł się, tak myślę
jestem taki chory, że mam wrogów co krok
mam w sobie wszystkie żywioły, robię rap nie pop.
pogadaj z tym, za którego dali mi kleks w papier
miałeś wtedy 10 lat, gdzie twój street cred, panie raper?
ja, muchą rozjebaną na szybie pezia, ty kurwo skruchą, którą czuje jak cię rezam
zawsze czułem, że dzieci się nie bije, taka prawda
ale muszę, bo pomyślą że nie ogarniam
na końcu kula poszła w jedną z twoich głów
powiedz fanom co pisałeś pete’owi, skończ się pluć

[refren]

[zwrotka 3]
mówi się macklemore, wieśniaku z pizdy
i to wiem bo mam dyplom z dopierdalania wszystkim
koncert na skypie? co weekend dla mordek
i przy naszym vibie klękasz jak ministrant w polsce
siostra b.r.o.? komu lanek robił bit?
jak spotkam cię z białasem, nie będzie mógł cie kryć
zobaczymy wtedy, kurwa, jak wygląda showbussines
według reno każdy krytyk ma pod okiem pizdę
na “next level” nie rzucał słów na wiatr
mógłbym być nim, z uwzględnieniem, że bym chciał
chuj w polski rap, startuję z przegranej
odkąd dali ci blichtr w prosto i podpisałeś
nie wjebię na minę ziomów i nie wejdę w zwrotkach
sumą jaką dostaliście na realizację krążka
nie chcę tu nic ugrać szmato, bob air sam wybiera
nie jestem wczutym tatą, jak chce to go wspieram
jak chce śpiewać, niech śpiewa, level to wspólna jazda
i ma takie same prawa jak ja w tych kawałkach.
na wczucie, tak jak tomb u was
tylko że mój producent wpierdala go, jak ja siuwax
robie w ciastkach, wolę jeść niż palić, wybierz,
w twojej sprawie to nie wpłynie na wynik rozgrywek
co zrobię jak was spotkam, znowu we dwóch, plebie
trochę się przyzwyczaiłeś do układu 2 x 1
nie no powiem ci tak, mógłbym sam was skurwić
ale będę stał z rap addix, wrazie czego weź tych grubszych

[refren]

[zwrotka 4]
to jest diss nie tamto, pelikanie
z bloczków przez bramę, jakbym był tobą bałbym się latać w warszawie
ale jebać takie gierki, możesz spać spokojnie
dopóki przypadkiem, nie wpadnę na twój koncert.
stoją za mną jak junes pod freestyle palace,
kiedy zjadał cię na wolno, ej sorry, wpierdalał
mam w chuju z kim trzymasz, mieliście dramat z grudniem
i wiem od twoich ziomów, bo pisał mi twój k-mpel
że mam pomóc mu żyć bo ogarnia ledwo
czemu nie napisał tego do ciebie, koleżko?
nie jestem mesjaszem, ta kultura ssie pałę
i jak miałem z niej hajs to go dawno rozjebałem
jesteście parodią tego czym był rap kiedyś,
śmieszni bardzo, jak te nowe kabarety.
znowu mówię w mnogiej jakbym łyknął, że wadą
byłoby dojście do stepu, po akcji z chadą
jak jesz rosół z wojtkiem to daj mu znać
że na liście wyborczej miałeś numer 2
i serio, zetrę ten uśmiech jednym strzałem
bo jestem na całkiem innej, pod pierwszym wygrałem

[tekst – rap g*nius polska]



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...