azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

młody jaca - chata dymi lyrics

Loading...

[intro]
# nie gap się
# nic nie robię
# przestań bubbles
# czytałem napis na koszulce “vancouver”
# wszyscy ci się gapią na bebech, bo jest kurwa gigantyczny. wszyscy teraz się popatrzymy. i co? gówno, z czym masz problem?
# z niczym, to wy się gapicie

[zwrotka 1]
cała chata znowu dymi, to jaca pisze rymy
to młode gnoje, młode byki, młode skurwysyny
ona ubrała mini, jakby miała być w tv
wasz stuff nie kopie typie jak steve
ulepiony z innej gliny, bo to inna strona świata
zapraszam cię byku, jak chcesz z mordami polatać
wyszedłem na chwilę i wróciłem ziom nad ranem
wiec się mała nie dziw, że żyję w bałaganie
znowu obiad na śniadanie, staram się pomagać mamie
i nie chce tej suki co kłamie, a na pewno nie na stałe
znowu myślę kutasem i pewnie mnie to zgubi, co?
na razie wyjebane, dopóki ona kupi to
i tak se żyję, słucham hitów, aż mnie bolą uszy
za oknem pada deszczyk, a ziomali ciągle suszy
i tak se myślę, że te rapy chyba pójdą w miasto
jak mój ziomal, który mówił wczoraj, że odpuszcza alko
a mi wysyła jak ledwo stoi na nogach
dawaj jacula, wpadaj na browar
no nie ma opcji, się nie pokazuję w barach
czasami się zdarzy, potemz rana moralniak
eleganckie rymy, możesz ubrać je ziom w garniak
stoję twardo na nogach, nawet po mocnych dawkach
możesz mi wierzyć, tu ziomale pić potrafią
jebane pato alko, zabawę psuje patrol
więc wyjebane, tu wypite, to polane
nie wiem jak wstanę nad ranem i czy dojdę ziom na chatę
i się nie martwię, bo mam obok dwóch ziomali
którzy wracają ze mną, którzy ze mną to lali
mam na koncie grosze, bo wolę przytulać stówki
a ty wkurwiony se spamuj, z tindera dupki
gdyby nie jebany weekend, łatwiej byłoby odkładać
gdyby nie jebany weekend, nie byłoby o czym gadać
wspomnienia, melanże gdzieś na fotach zostają
i w baniach tych zrytych, kiedy wracamy rano
kiedy wstajemy rano, to nie czujemy za wiele
poza pierdolonym kacem, który niszczy mi w chuj beret
mam w sobie siłę, żeby rzucać w miasto style
przebiegnę kilosy, mile, żeby nawinąć se chwilę
z ziomem w studio, kminimy jak przejąć miasto
robię rap dla ziomali, nigdy nie będę atrakcją
nigdy nie będę jak oni, nie będę lamusem
lokalny chłopaczek zwiedza ośkę w kapturze
lokalny chłopaczek, nie ufam tobie intruzie
lokalny chłopaczek, nawijkę mam w naturze
kiedyś na skórze wydziaram sobie spencera
dzisiaj oglądam bajki, próbuję ominąć melanż
dzisiaj piszę na kartki, zostawiam siebie na wersach
a ich rap kurwa słodki, że go możesz znaleźć w skitelsach



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...