azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

mor w.a. - talenty lyrics

Loading...

[zwrotka 1]
nie pamiętam jak na imię miał, ale bóg
tak chciał że mu talent dał, on go znał
ale nie bał, o to żeby się rozwijał
no bo po co, los mu sprzyjał
ot co, chuj w to wbijał, chociaż nocą
jego rodzic tyrał, żeby dać mu możliwości
i edukację do rozwijania zdolności, by
potem pracę dać mu w przyszłości, on
jak po złości wybrał inne przyjemności
stracił szansę, przestał liczyć się z hajsem
a te finanse, na naukę przeznaczone
poszły w inną stronę + amfetamina, tak
zaczynał, potem morfina i heroina, więcej
nie chcę już wspominać, bo to żałosne
i dla niego wstyd, jak wyglądał jego byt
zakończenie było proste + się doczekał
ktoś go widział na dworcu + wrak człowieka
co ucieka przed własnym cieniem i sumieniem
co dalej się z nim stało nie wiem i nie chcę
wiedzieć, przez to tylko chcę powiedzieć
że ten kto grzeszy z całą pewnością poniesie
karę, jak nie docenia takiej rzeczy jaką jest
talent, rujnując swoje życie, zamiast się cieszyć
tym najpiękniejszym od boga darem
[refren]
skąd wiesz czy dzisiaj nie minąłeś się z powołaniem
czy może jesteś w gronie tych, którzy swój talent
już odnaleźli wczoraj, nie zacząłeś szukać jeszcze
najwyższa na to pora

[zwrotka 2]
talent jest jak nieoszlifowany diament, powaga
z biegiem czasu dopracowania wymaga, niech odwaga
to będzie twoja przewaga, w tym sęk by pokonać
w sobie lęk przed nieznanym, czymś powszechnie
niedocenianym, krytykowanym, tym się nie sugeruj
głosem serca się kieruj, nie zważając na to, co myślą
o tym inni, w końcu nie są na tyle silni by cię zniechęcić
dla sprawy warto czasem się poświęcić, jakiś numer
wykręcić, ale to już inny rozdział, teraz podrozdział
nie pamiętam go z imienia, nawet z j+py, tylko tyle, że
zawsze dostawał ochłapy, tam gdzie uliczny bruk
wychowany istny samouk, czego się nie dotknął
w mig zamieniał w majstersztyk, ten to dopiero miał
dryg, do wszystkiego smykałkę, skończył jednak na
robieniu bryk, ciągnął tak wałek za wałkiem
całkiem mu to szło do pewnego dnia, aż wszystko na
jaw wyszło, matka próbowała go od tego odwieść
tłumacząc, że już dłużej nie może tego znieść, mógł
sobie podarować, bieda przecież przestała ich gnieść
on jednak pokusił się na więcej, przy czym ręce krwią
sobie zbrukał, muka, na robocie typ go przylukał
był zbyt pewny siebie i na tym się oszukał, teraz giba
karę odbywa, może i jest mu to wszystko ryba, może i nie
myślę, że prędzej złudzeń się wyzbywa, w końcu
nauczkę dostał, talent jednak pozostał, czy go jeszcze
spożytkuje? pewnie tak, jeśli na nowo spróbuje na
wolności, wykorzysta swoje zdolności, było by szkoda
zmarnować te umiejętności



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...