azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

o.s.t.r. - alcatraz lyrics

Loading...

[refren x2]
zamknięty w rozsądku granicach niczym w alcatraz
choć wierzę, że na końcu życia stworzę tadż mahal
świat, nasze sprawy
między palcami przepływają plany, świat, nasze sprawy

[zwrotka 1]
zatkane centrum, uwięziony w aucie przez czasu wehikuł
wsłuchuję się w muzyki nieskończony zasób na nośniku
wielu ma wielkie ego, lekką mowę do tworzenia mitów
a co jedynie ich unosi w życiu to godziny szczytu
widzę w l-sterku pannę jak bluźni na mnie, grożąc mi ręką
wygląda to przezabawnie. nie wie że nerwy wpływają ze szkodą na piękno
przyglądam się jej dokładniej, jak puka swe czoło z agresją
chyba ją wczoraj spotkałem, poważnie, prosiła o zdjęcie tuż obok pod tesco
z ruchu jej ust łatwo przeczytać czyim jestem synem
jeszcze wysiądzie z auta, istna komedia jak w kinie; kiler
może to karma, myślę, co ja jej zrobiłem? chwilę
po co ta egzaltacja, patrząc na nią, nie wierzę, w co widzę
czekaj, zaczyna się akcja. słyszę, jak trzasnęła drzwiami
spokojnie w l-sterku obserwuję bacznie jak rośnie moc oburzenia na twarzy
czuję, że idzie, więc otwieram okno, czekam na to, co się teraz wydarzy
“o matko, to pan” i widzę ten wyraz wstydu, moment zwątpienia w zamiary

[refren x2]
zamknięty w rozsądku granicach niczym w alcatraz
choć wierzę, że na końcu życia stworzę tadż mahal
świat, nasze sprawy
między palcami przepływają plany, świat, nasze sprawy

[zwrotka 2]
tego samego miasta centrum, korki, pięć po siedemnastej
stoję na światłach w miejscu tym samym, co stoję niemal zawsze
słuchając radia, nie mam płyt, ktoś je stąd zakosił ukradkiem
bateria padła w telefonie mi – #syf z nadgryzionym jabłkiem
miałem podjechać do studia, jak patrzę na zegar, to wiem, że nie zdążę
trudno, nie mam władzy nad losem, co swoim rządzeniem ręce mi wiąże
zrobię to jutro, a jak się okaże, że będzie z tym problem?
pieprzona bateria, zadzwoniłbym sprawdzić, czy studio przypadkiem jeszcze jest wolne
odpływam w myślach, tam gdzie mojej pracy grafik
choć nie ma wyjścia, wierzę, że się da inne daty wyznaczyć
nie lubię żyć tak, wierząc w ślepy fart, liczyć, że coś się trafi
kolejna misja, by zatrzymać czas niczym na fotografii
myśląc, że nic gorszego nie może się dzisiaj wydarzyć
wjechałem w typa, co na skuterze przemykał w pośpiechu między autami
koniec, wychodzę sprawdzić, czy żyje, jak bardzo jest połamany
nagle słyszę “podpiszesz mi płytę? zrobimy zdjęcie i nie było sprawy”

[refren x2]
zamknięty w rozsądku granicach niczym w alcatraz
choć wierzę, że na końcu życia stworzę tadż mahal
świat, nasze sprawy
między palcami przepływają plany, świat, nasze sprawy

[tekst i adnotacje na rap g*nius polska]



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...