pau bou - nie ma na mnie płyty lyrics
nie ma na mnie płyty jak na nicka fury statek
nie ma na mnie płyty, mam co dzień fury notatek
kiedy napisałem pierwszy wers deal z góry z katem (catem)
może nie na buty ale rozjadę wam mury trackiem (truckiem)
mój rap – koło w solarisie, kręci dupy wszystkim
pół biedy jeśli przy twoim się ktoś choć wyśpi
nie jem w pościeli a mam obok dwie wielkie miski
i jestem tak świeży że elon jeszcze o mnie myśli
mam pojebanych ludzi zrzucają mi się na papier
nie robię jak motorola i rubik siana na klapie (clapie)
jak płynę – od razu nie marnuję czasu na trapie
szacunеk dla waszych matek, uczciwych choć biorą w łapę
wciąż jestem tak prawdziwy żе montaż mnie pewnie utnie
ty jesteś pro bono (bono) na niby – mówisz wciąż o gównie
twój uliczny credit nie styka ci u mnie na wkupne
więc nie bój się zapytać o wszystko co jeden bóg wie
przejrzyj na oczy i przestań robić na oko
masz wersy które już na papierze nie będą spoko
mam cię powyżej uszu a głowę noszę wysoko
jak miałeś się uczyć kultury to słuchałeś toto
daję ludziom siebie ty siebie z góry traktować
chodź w scrabble cię rozjebię jak liczysz na dobre słowa
choć czasem zrobię byka, pau bou to nie święta krowa
tylko jak nocą ortegę słychać, to mam patronite (patr00 night)
ja jestem jakiś i pewien, ty jakiś… pewien…
niszczenie waszych paczek to sens pracy #fedex
jak umiesz liczyć licz na to że rak mnie wjebie
jak wpadniesz po mnie to chyba mnie zapowiedzieć
mam takie ego że „żegnaj pawle” czytałem sobie
jezu już nic z tego, dzbany leją wciąż wodę
zawsze dam temu wyraz ale nie zawsze słowem
i nie wzbudzam sympatii, z wami roksę już mogę
beton mi wsiąkał w krew, krew z powrotem w beton
od takich jak ja lata wstecz żabki wciąż skrzeczą
choć miałem najebane w garze nie zrobiłem leczo
dziś żyję na dobrych stopach od kiedy człowiek jest rzeczą
żyję na dobrych stopach jak jubilerzy i techno
żyję na dobrych stopach jak twoja dupa z kamerką
byliśmy kiedyś w niebie, w życiu nie będzie ze mną
szukała mnie ze świecą ale potem coś w niej pękło
masz karierę przez drut, ale nie taką jak kanye
nie znosisz złotych jaj, ale bez weta normalne
tak chciałeś być na karcie że nie czytałeś kartek
nie uciekniesz elektro (electro) choćby złoty był parker
nie jesteś dobry, śmieszny, zamknij się w skicie
prędzej na słońcu znajdę życie niż na twojej płycie
ktoś musiał ci coś wkręcić jak podbił z dobrym bitem
testuj mnie na produkcji, będziesz żywy jak prypeć
wciąż robię to co kocham i na całusach nie kończę
słucham jedynie siebie, a czasem ci dupę włączę
masz nosa do ścierwa, nie lubisz się z dobrym jointem
jesteś jak big freedia, bo byłeś podobno chłopcem
mam żółte papiery to wypchany portfel dwusetek
płynę jak pojebany nawet jak to był przeciek
cierpliwy jak yoda (joda), techniczny jak tekken (teken)
sk!ll nie przeminie mi z wiekiem, a nawet i z wiekiem
chujowy ze mnie model i serwisy mną gardzą
twojego flow nie może przetrawić już nawet python
twoja dupa się stroi, słońce nie będziesz gwiazdą
możesz mi gówno zrobić, tio salamanco
mam tyle krwi wokół że złomiarzy aż świerzbi ręka
tylko murator jest gotów ocenić ten materiał
pierdolę woodstock choć dalej bujam się w pogo (pogo) deskach
nie nadaję nic kurwom choć słałem wam psa do mieszkań
jestem z tyłu za wrogiem ty wrogom trzymasz łeb w tyłkach
ja mam twoją dupę na głowie, znowu dzisiaj przyszła
nie mówię mario do niej choć jara mnie jak ja listka
za chwilę pluję ogień a ona skacze na grzybka
znów jakiś stary śmieć w plastiku stara się skitrać
a polska młoda krew jest czerwona biała i płytka
znów chce mnie wydać, i widzieć na czarnych listach
mój każdy wers jest brudny jak w głowie księdza ministrant
znowu na robocie jak ala – nie ma już kota
pewnie gapi się na płocie jak grube sumy znów motam
robię krok za krokiem, nie skończę robiąc crocka
mam gorące wersy, po gigu piję piwo i pokal
jestem za pewny siebie nie chcę waszego szacunku
humanistyczny zjebie, nie mam linii bez punktu
choć mam rap jak warzywniak, wszystko idzie mi z gruntu
nie mogę palić złotych, więc parę pale funtów (funtów)
potrafię dobrze składać nikt mnie nie wziął z ulicy
dla dorosłych jest technik (technic), dla dzieci lego city
nie mogłem się opanować, znów miałem zjeść tylko featy (fity)
narobię tyle sosu że jeszcze mi spuchną mi pity
nie pracuję w markecie a ciągle rozkładam zwroty
mam tyle flow że mam schizofrenie i pytam „kto ty?”
„weź przejdź się w moich butach” – pierdolą już tylko boty
tak jesteś niby twardy a miękki #pas cnoty
znowu na robocie na nich siada już mech
wióry lecą szybciej niż nieślubne małpy dre z drzew
jak madagaskar bo zalewa mnie tylko biała krew
no a ten nie wyjęty po biopsji to mój jedyny szef (szew)
ciągle wypluwam płuca, ale nigdy nie sapię
nie siedzę na krześle, jak jay kay mam prąd w czapie
sm+tny jak mol w uchu, wesoły jak dur w j+pie
sm+tny jak dur w brzuchu, wesoły jak mol w szafie
dzieci biorą się z brzucha a suki tylko z sałaty
ta twoja jest jak koston, bo robi tylko gapy
jem całe dyskografie jak robię skity i skaty
a jak zapiszę papier to półki (pułki) wychodzą z szafy
nie miałem nigdy formy a cały czas robię babki
jak pójdę z torbami to tylko biorąc wasze matki
im bardziej się otwieram tym bardziej idę do bańki
jak wpadam was wjebać to jedyne głodne kawałki
palę łaków jak chrusty ty wolisz krem i rurki
twój warsztat jest tyci, dalej wracaj klepać formułki
tylko dla widoku czasem spadam na niższe półki
pierogi nie tylko w święta, nie tylko rano bułki
nie masz do mnie podjazdu, to nie jest miejski urząd
mój rap ich wciąż dotyka, jak thor + ciągle się burzą
macają ciągle kule ale nic im nie wróżą
ja dbam o linie ale nie trzymam, niech was wkurzą
Random Lyrics
- lilli_pumppu - koira lyrics
- b.a.johnston - vindaloo lyrics
- jason plumb - back at me lyrics
- siriusmo - rote beete lyrics
- praise africa - acceptance for you lyrics
- cueue ayun - onslaught (verse) lyrics
- sxt - heavy lyrics
- наша таня (nasha tanie) - откровение (revelation) lyrics
- rubberband - 阿波羅 (appollo) (live at hong kong coliseum 2021) lyrics
- marden hill - what's all the fuss about? lyrics