azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

peerzet - wszyscy jesteśmy martwi lyrics

Loading...

[zwrotka 1: peerzet]
to mój moment wchodzę, strach? nie czuję strachu
wiem jak to się skończy brat i to jest w sumie atut
tyle lat poświęconych by rozjebać, to nie pójdzie w las
ciężki kawałek chleba, zjem go zanim zdmuchnie czas
nas – nie ten raper, tylko my w odmianie kogo, czego
zamknij j-pę, przekaż wrogom, nic zrobić nie mogą złego nam
zasadziłem ziarno i dziś rośnie owoc z tego, man
nawet nic nie czuję godząc we własne ego sam
jestem martwy, patrząc w przód ty też
czy nie chcesz tego czy chcesz, twardziel czy leszcz
więc nie ma czego bać się
i trzeba brać się z życiem za karki, jak w transie, wygrywać waśnie
właśnie, tylko czemu stale o tym zapominam
palę bata, piję drina, czuję jak wiele omijam i
za każdym razem obiecuję sobie, myśląc w głowie
że coś zrobię, tylko wtedy, gdy na głos powiem, że

[refren: peerzet]
kiedy patrzę sto lat do przodu (jesteśmy martwi)
wszyscy, ale to wszyscy (jesteśmy martwi)
więc czego się boisz, ej ty (co cię martwi)
gorsze od śmierci jest tylko życie bez walki
gdy patrzę sto lat do przodu (jesteśmy martwi)
wszyscy, ale to wszyscy (jesteśmy martwi)
więc czego się boisz, ej ty (co cię martwi)
gorsze od śmierci jest tylko życie bez walki

[zwrotka 2: penx]
czas, miał być celem wszystkich ponoć, a zabija
zabiję czas, gdy wybije ostatnia godzina
ile go zostało, jebać to, pod nami jest tylu
jedno wiem, przez wieki będzie trwało moje pięć minut
csiii… kurwa nic nie słyszę, zabijam grobową ciszę
krzyczę głośno: jebać życie!
kości zostaną rzucone, kiedy śmierć zapuka
dam jej pocałować klamkę, powiedz mi gdzie jest ta suka?!
pierdolona froterystka, kurwa nie otwieram
chyba jest mi bliska, czuję że się znów ocieram
biorę guna w łapę, typie taki jestem płodny
knebluję jej j-pę, rucham ją narzędziem zbrodni
wszyscy jesteśmy martwi, żywi nienawiść tylko nas
blizny zakreślą kartki, kończy się szybko czas
prawda jest okrutna, lecz ona mnie nie zabiła
śmierć to kurwa, urodziła mi martwego syna

[zwrotka 3: delekta]
życie i śmierć, to jak orzeł i reszka
jak nów i pełnia odjebiemy swoje, możemy się żegnać
schemat taki sam od lat, kurwa rozkmiń
rodzimy się by zdychać, tutaj nie ma żadnej filozofii
sami sobie urządziliśmy na ziemi piekło
zjadamy się nawzajem co dzień podkręcając tempo
jeżeli bóg istnieje pewnie wiedział co się święci
nasze dusze sprzedał diabłu, jesteśmy przeklęci, wszyscy
bo wszyscy jesteśmy martwi, a
gilotyna opadała zanim wyszedłeś z łona matki
czasami mam nadzieję, że to pierdolony matrix
obudzę się pijany i się już nie będę martwił
czy mnie wyjebią z pracy, czy zostawią na farta
co zjem i za co i za co zapłacę kwadrat i tak
zostaną po nas niespłacone kredyty
kilka zdjęć, “empetrujek” i marmurowe płyty

[refren: peerzet]

[zwrotka 4: eripe]
ty, czujesz się jakby na szyję topór kata padł?
a jedyna szansa by być wyżej, katafalk?
lata starań, a ta sama stara bieda wciąż?
wpadać w marazm nie wypada czas się wieszać, ziom
spalam bata, stawiam na rap, typie jebać to
walka nadal, zastanawiać się tu nie ma co
choć stoję, gdzie stałem, w miejscu, gdzie nawet
jezus zwątpiłby w siebie i zmienił wyznanie
ludzie nienawidzą cierpieć, ja nie cierpię, gdy nie widzę prawdy
a szkoda, że bycie szczerym tu najlepiej idzie martwym
życie martwi cię, no to obróć w żarty je
każdy cwel błaźni się, myśląc, że jest fajny – nie
nie uśmiechnie się tu do niego nawet los
a jak nie ma się czym zająć, no to mu rozpalę stos
głupcy trumnę składają sami, jak origami
niby żywi, ale zabici dechami

[zwrotka 5: zygson]
nie obchodzi mnie wcale, co się z tobą stanie, rozkmiń
jestem tylko po to by nie zdechnąć, jak jebany nosk!ll
jestem martwy, ale się nie będę żegnał ziomal
bo chyba dawno temu odwróciłem się od boga
niech się użalają ciągle, jak się pizdom nie chce
w końcu polecą na bruk #ridge forrester
ja ma w dupie kiedy skończę, póki jestem trwam
nie ważne do czego dojdę, ważne, że dojdę sam
już tak wiele za mną, ja się pytam, co mam?
nic na własność, zero hajsu, dalej walczę i nie konam
w końcu może znajdę miłość – nie brak wyobraźni
jak ostatnio wielką miłość tylko mam do flaszki
nieźle nas tu urządzono, zbadaj rozkminę
może to całe życie jest pieprzonym egzaminem?
lecz zamiast gadać tu jak c-p-, wezmę to na barki
bo gdy umrę, to na chuja zdadzą się te kartki

[refren: peerzet]

[zwrotka 6: eszet]
wszyscy umieramy, a więc karty na stół
pytasz o sens życia ziomuś? każdy ma swój
sens i cel, życie bez presji chcę
z ludźmi, których mam obok siebie, bez nich nie
los unicestwi mnie, jedyne z trasy tu zejście
zamiast palić znicz i płakać, zapal baty i śmiej się
nie ma co się wczuwać, każdy skończy martwy przecież
znów zrobimy rozpierdol, ale na tamtym świecie
póki co nie pierdol, że ci źle, ludzie tak podli
trzeba kombinować, jak tu po swojemu bank rozbić
do puli zera dodać życie, spontan na kartki
godna pulitzera droga, jak cormac mccarthy
z czasem jestem coraz twardszy, a to dlatego
że wciąż buduję pomnik twarlszy niż horacego
po co ciebie to boli, że sobie fajnie żyję
gościu memento mori, a więc carpe diem

[tekst – rap g*nius polska]



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...