azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

peja - na powierzchni lyrics

Loading...

[intro]
rychu peja solufka
l.a., white house
na powierzchni, tak

[verse 1]
stary wyga rapu, wciąż się param tym rzemiosłem
nadal charlie charlie jak u ani dąbrowskiej
nadal jest postęp, bo ja sam odczuwam progres
nowy rok i nadzieje na najlepszy w życiu okres
siedzę wygodnie i planuje swoją przyszłość
piszę tekst o tym jak będzie, a nie o tym jak było
grzeszne życie się skończyło, teraz richie na powierzchni
z dala od bez sensu życia codziennego, wierz mi
że się odechciewa bytu, który pozbawia godności
z dala od złości, próżności i samotności
ja spragniony tej miłości, bo tak bardzo jej pragnąłem
w hektolitrach goudy utopiony, tak płynąłem
i sam nie wiem skąd wziąłem tę siłę by się zatrzymać
widocznie w tym wrażliwcu drzemie niespożyta siła
chcę żyć, bo kocham życie chociaż chciałem je zrujnować
to wychodzę na powierzchnię z boską pomocą, zobacz

[hook]
i wychodzę na powierzchnię, bo na dnie było nieźle
chcesz to w syfie grzęźnij, ja ci powiem nie ugrzęznę
zwykły śmiertelnik, który błądził, dziś to pewne
że wychodzę na powierzchnię i czuję się z tym świetnie

[verse 2]
i utrzymam się na wierzchu chociaż ciężko być na szczycie
kariera jest jak stryczek dla tych nie stabilnych życiem
bo me życie to coś więcej niż nagrywki i koncerty
moje dupy, moje kace, moje traumy, jestem dzielny
’06 duchowo mocny za pożycie wielkie dzięki
nie wiem komu podziękować, że nie wleciał nóż do ręki
ten co w rapie zdobył wszystko walczy o swe człowieczeństwo
czarny pijak to przekleństwo, moje życie, szaleństwo
tyle to poznańskie księstwo gdzie na jego zapleczach
rujnowałem sobie życie, ten co z bólu wył, ryczał
nie chciał żyć mówiąc nic dobrego mnie nie spotka
myślał na poważnie o pobycie w ośrodkach
bo czułem tam od środka, że już gasnę, że odejdę
potrzebowem wsparcia gdy tak sam cierpiałem baby

[hook]

[verse 3]
pijąc sok żurawinowy bez wódki odganiam sm-tki
życie na powierzchni temat piękny to choć nudny
szaleć na trzeźwo, trzeźwym okiem się przyglądać
znam radość życia, nadchodzę, pełen spontan
mroczne czasy na osiedlu gdzie robiłem z siebie śmiecia
w moim domu wiało chłodem, ja wolałem biuro miecia
plotkowali, że odleciał, ja odpowiem wylądował
w mojej sytuacji każdy by się rozchorował
i pewnie bym żałował, brnął w to bagno tak bez końca
bez nadziei na ratunek tak człowieka zgnoić można
szczęśliwy człowiek co w imię miłości doznał
tyle bólu, upokorzeń, że chciał umrzeć, rozpoznaj
uroniła byś choć łzę stojąc tuż przy mojej trumnie
często w to wątpiłem więc wybiera życie skurwiel
wśród bliskich na powierzchni nie masz o tym pojęcia
sama nie wiesz co tracisz już nie mówię bądź przeklęta

[hook]

[outro]
toksyczny syf, który moje życie zepsuł
toksyczny syf
toksyczny syf, który moje życie zepsuł
to nie dla mnie, wolę prościej
napisać i złożyć całą prawdę

[tekst – rap g*nius polska]



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...