azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

pih - o jeden drink za dużo lyrics

Loading...

dokładnie, hahaha, to jest jak miejska legenda
totencham obskur, nie pierdol, polej
pierwszy shot, drugi shot
żyje się cały życie dla takiej śmierci chwil

[refren]
o jeden drink za dużo, o jeden drink
o parę działek i kilka piw
wódę poganiam wódą
pierwszy shot, drugi shot, życie jest suką!

[verse 1]
strumieniem moczu żegnam hafta z klozetowej deski
później stąd leszcze wciągają te swoje kreski
życie, rzut monetą, poświęcasz się bez reszty
a los cię w rewers pieprzy, rzadko od strony reszki
okradną cię, nie śpij! idą kolejne drinki
szczery do bólu, znaczy dla wielu przykry
rozbite l-stro, z czasem widzę demony
zakrapiam, nic na sucho, pieprzyć w klubie monitoring
nie boli mnie kasa, persona non grata
nie stoję po kątach, jak te drewno rasiak
jak prometeusz, ukradłem ogień boga
przesłanie pijaka, któremu odrasta wątroba
wytknięty w moją stronę wskazujący palec
to ten pe i ha, gość przed pierwszym zawałem
prasę mam najgorszą, dupę wycieram wyborczą
białostocki pijany apostoł!

[refren]

[verse 2]
ty chuju zza baru, tak ty chuju zza baru
polej mi działkę i dup tu nie czaruj
gdzie się nie obejrzę, wokół te same j-py
i gadka jak próchno ze starej grającej szafy
nie będę cię nawracał, nie czuje się bez winy
dzieciak, stary alfons to mierny kupidyn
w kwadrans pęka litr, pih z chadą potrafi
kiedy jest ciężko, nieciężko się napić
życie jest jak wino, nigdy żadne rzadko
bywa słodkie, raczej częściej wytrawne
jak mam o tym nawinąć, to muszę o chlaniu
nigdy nie zyskam przy bliższym poznaniu
siadam za sterami, wychylam znowu setkę
ktoś kręci po strażaków, bandę kurew i karetkę
w opakowaniu nigdy nie pcham się do łóżka
podroby, jak na igły poduszka

[refren]

[verse 3]
żebym na chuju stawał, zawsze będzie moja wina
pijany – świnia, trzeźwy jak świnia
jak ten wilkołak, zamieniam się w zwierze
kiedy chlam wódę, nie pomogą pacierze
zasada pierwsza alkoholika
mieć fart lunatyka, zawód wyższego ryzyka
przepraszam, mi nie można już pomóc
mam prenumerować cztery kąty paniom domu?
tam gdzie abstynenci, nie potrafię się bawić
tak, się uśmiecham, ale tylko, by ich spławić
wśród sondaży zawsze najwyższy ze słupków
dla moich brajdaszków pijących w plastikowym kubku
z czarnym humorem wódę mieszam w tym mieście
wszystkich melanży nigdy nie odeśpię
stare dobre czasy wspominam gorzko
gdy yeyo ze stołu sprzątaliśmy miotłą

[refren]



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...