pils [pl] - czasem lyrics
[zwrotka 1]
pocięte niebo nade mną, jedni lecą po funty
drudzy lecą po euro, polski system dał dupy
to fatal error, wyrachowana bladź
od lat z tą samą manierą, płać i siemadero
bratobójczy plan, wypełnia się co do joty
zjada nasz kraj, jak narządy krokodyl
prane miliony, i miliony bezrobotnych
miliony braci, ujebanych po łokcie
z debetem na koncie, płać składki zusowskie
podatki na wiejską, na diety na beztroskę
kiedyś państwo, twą dolę ci kopsnie
do trumny na gwoździe, wyjechać hen
byłoby najprościej, niech wytną w pień
to co polskie, są mi obce
wszelkie polityczne opcje, mówię co widzę
patrząc niezależnym okiem, skazany na banicję
jak molesta skandal, przez lata propaganda
serwowana jak aspartam, ładnie zapakowana
mózgi nam wyjada, ten kutas tamta szmata
stara zasada, dziel i rządź
nadal aktualana, łatwopalna bang
jak 11 listopada, kto z kogo zrobił wała
trąbi tabloid, teraz polska cała
w nienawiści skąpana, która strona jest biała
która strona jest czarna, zachowam równowagę
jak flora i fauna, znów kolejny skandal
wybucha jak plastik, chciałbyś wyjść na ulicę
rozjebać ten teatrzyk, po głębszej -n-lizie
tak naprawdę się nie kwapisz, wychodzisz na ulicę
i idziesz się napić, gorąca głowa spontan
wprowadz pin, wyciągasz szmal z konta
niech żyje bal, dla wszystkich bomna
[refren] x2
czasem tylko się przyglądam, będąc bierym widzem
czasem sam się motam, a ktoś przygląda mi się
czasem znajduję wyjście, czasem wyjścia nie widzę
myśli krążą jak sonda, liczą się dobre decyzje
[zwrotka 2]
jedna seta druga seta, trzecia seta
weekend jakoś zleciał, tu na starych śmieciach
kolejny dzień dzieciak, jak odgrzewany klops
w kieszeni pare zeta, gdzie jest mój sos
odjebał byś coś, coś na co cię nie stać
sięgasz po peta, to ostatni paieros
i następna rakieta, tragikomedia
sam pisze się ten spektakl, wbitka na pośredniak
ta sama wredna gęba, wychowana na urzędach
rzuca ci jakiś blankiet, chuj z pięknym porankiem
rzucasz ukradkiem, na jej tłuste cycki
nie tknąłbyś tego, nawet za dwa tyśki
chuj z tym wszystkim, czas na piknik
skok na miejski drifting, jedna dziesiona
druga trzecia, kolejny dzień poleciał dzieciak
[cut: dj dizos]
[refren] x2
[zwrotka 3]
czy coś się zmieni nie wiem, ponad dwie dekady
w niby nowym systemie, te same tryby machiny
metody i ich korzenie, nowe formy
odciskają swe brzemię, dla wielu godny byt
to często zbyt wiele, jak tu powiedzieć git
wyłapując na ryj mele, świat elit
w twarz nam się śmieje, kraty za baty
a na wolności złodzieje, kto mówi że tak nie jest
niech mity rozwieje, kto mówi że tak nie jest
jest tylko hipokrytą, koniec kropka finito
[refren] x2
[tekst i adnotacje na rap g*nius polska]
Random Lyrics
- björn afzelius - som en duva - live lyrics
- mishon - wait for you (wait forever) lyrics
- mikal cronin - iii) control lyrics
- chaz & djalu - purple rain lyrics
- louie grand - bad company (feat. tom barclay) lyrics
- flesh - мечтатели (dreamers) lyrics
- the kinks - twentieth century man lyrics
- mediumjay - versace lyrics
- life's complex - love lyrics
- bonnie anderson - the ones i love lyrics