azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

proceente – palnik lyrics

Loading...

[verse 1: proceente]
jestem don kichot, rap to moja dulcynea
sancho pansa gdzieś przepadł bo się wczoraj ciut najebał
chcę to sprzedać i daleko gdzieś wyjechać
siemasz dzieciak, do zobaczenia na koncertach
ten beat wysmażył doktor fatalny
bo młode szpaki lubią dawać tutaj chamsko w palnik
nic nie zmienia się, nic się nie zmienia, nie
klub miłośników zakazanych atrakcji
jestem komiwojażerem hip-hopu
mam bawełnę i cd w bagażniku samochodu
wcześniej skręciłem, wiele papilotów
los nakopał mi w tyłek idę dumnie przez mokotów
wciąż do przodu jak syzyf i kamień
mick jagger z woodem, wattsem i keithem richardsem
każdy dzień to sprawdzian asertywności
nie bądź mazgaj rzucaj kości!

[hook: proceente]
wszyscy dzisiaj widzę ładują w palnik
odpinasz stanik swojej pani w sypialni
zupynalefkisplify na bani ziom!
la la la la la la la!!!
dzisiaj whisky, cannabis, ananas
bierz wszystkich ziomków baby i…
łapy do góry zaczyna się gruby bal
la la la la la la la!!!

[verse 2: muflon]
kroplówki, dializy męczące co miesiąc
– jezu, co to będzie?! – rok dwa tysiące pięćdziesiąt
pardon darwin, zawodzi twój auto-warning
palnik! moi ludzie są tak łatwopalni
zdrowie – traktują je tak obcesowo
czemu najciekawsze drogi na manowce wiodą?
helikopter w ogniu w głowach, nocne pogo
prawo moralne w nas, nad nami helikopter z wodą
ktoś nie śpi przez kokę, ktoś bo trzyma kredens
wiem, że wewnętrzny konflikt też zżyma ciebie
rozrywa mnie, już nie wiem co jest genezą
dwa muflony walczą o ksywę, coś jak mes-mezo
metodycznie co tydzień (palnik), story never ends
wiadomo, przecież rzym nie spłonął w jeden dzień
lecz nie żałuję nic jak procent – wciąż żyję!
nie żałuję żadnej bomby #paul_tibbets

[hook: proceente]

[verse 3: łysonżi]
nim obudzę się wstanie opakowanie
zjem wielką bibułę z królem na śniadanie
jebany taniec – jestem marnym tancerzem
skoro nic mi nie dałeś, to nie wiele zabierzesz
to definicja ciebie, czy sięgasz pamięcią
szpak jest szpakiem ale dzięcioł to dzięcioł
pały się kręcą pierdolę ich zakaz
śmigam po piwa i dzwonię do warzywniaka
odpalam krzaka, ten zapach jest dziwny
ładuję króle i uncje włoszczyzny
jaramy uncję (ładuj) jaramy uncję (ładuj)
jestem przestępcą od razu mnie aresztujcie
jestem smakoszem, codziennie piję kratę
wysypuję z kielni dzielnik, a blanty na parapet
moje życie jest wielką parapetówką
zdrówko procent, zdrówko muflon

[hook: proceente]



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...