profus - 2031 lyrics
2031 lyrics
[zwrotka: profus]
znalazł puchóweczkę, w kieszeni coś zmacał i wyjął maseczkę
teraz tylko westchnie gdy wspomni o czasach, jak było wcześniej
zanim ruszył, napiął cięciwę w swojej kuszy
przez dziurę w murze się w mrok zanurzył, wzdłuż ruin miasta bez żywej duszy
ma noc w podróży, bo ten teren za dnia za poligon służy
grasuje banda kanibali, którzy odkąd gospodarka padła nie dają tu żyć
w oddali huczy, jedyne światła co tej nocy ujrzy
to armia diabła co zasłania tchórzy, i bez ostrzegania napierdala w ludzi
wzdłuż ulic kluczy, tu szkoła stała, ale rząd ją zburzył
po pięciu falach nikt się nie uczył, nauka zdalna lepiej odmóżdży
pod kątem inteligencji sztucznej szybko uznała, że czynnik ludzki
sam dla siebie jest rakotwórczy i tak algorytm stał się nadopiekuńczy
świdruje uszy wirniki drona, co sunie w głuszy
w mroku się schował, przeczekał, zmrużył wzrok patrząc, jak zagrożеnie się kurczy
uśmiecha się bill gates z bilbordu, niе wychodź z domu bez bio paszportu
pod nim wrak satelity od tesla+softu, choć większość spadając, spłonęła w ogniu
słyszy pisk kobiety, próbują ją zgwałcić jakieś dwa szkielety
dzieli ich dystans jednej sztafety, on nie przemieszcza się bez swej lunety
ocenia na szybko realność sceny, może ofiara gra dla przynęty
księżyc się schował, nim zdołał być pewny, więc pod uwagę bierze trzy sztylety
skrada się niczym rosomak, krzyczy wciąż przerażona
jeden z majciarzy pada i kona, z głowy wystaje kawałek grota
drugi zanim się zorientował, że jego kompan już nie trzyma nóg jej
przyjął najpierw na jajca kopa, nim drugi bełt się spotkał z mózgiem
lecą teraz we dwójkę, on i ta małolata
co z tego, że jest dla niej dobrym wujkiem, skoro lecą we dwójkę już na oparach
zanim wszystko tu jebło, galeria handlowa stała
do ruin jej ostrożnie wejdą, może będzie woda i szama
po kostki brodzą, jest ciemno, on z zapałki światło odpala
to odbija się od wielu oczu zwierząt, które teraz lecą na nich wszystkie naraz
w tył zwrot, ile sił biegną, słyszą jak zapierdala
dzikich psów cała chmara, że ich jeszcze nikt nie pozjadał
wspięli się na autobus, wokoło wściekle ujada
no żesz, kurwa, nie ma lepszego sposobu, żeby na siebie uwagę zwracać
obok z obłupanego bloku, z samej góry ktoś do nich macha
ona mówi, że ktoś chce pomóc, gdy on samca alfa odpala
kończy się amunicja, no żesz w dupę jebana policja
obok z wieżowca wyfruwa lina, nadal dzieli ich spory dystans
ona biegnie bez obciążenia
piękny skok, chwyta się, wspina, byle dalej być od zagrożenia
on zrzuca mandżur, odrzuca kuszę, nie została mu już żadna strzała
biegnie, wybija się ile sił w płucach, z nożem w zębach się zdołał złapać
nie mija chwila, się wspina, sytuacja opanowana
cała i zdrowa stoi dziewczyna obok jakiegoś typa w łachmanach
podaje manierkę, z niej łyk upija, na dole dalej ujada
nagle słyszą po dzikich wiskach, że się nowy drapieżnik zjawia
gang kanibali wybija psiska, jeden ma chyba shotguna
zwabił ich tutaj hałas
Random Lyrics
- 2rare - cupid remix lyrics
- rafvtheplug - eu te amo pcn quero te da um abraço lyrics
- lil mark & szczurek - trapshit lyrics
- dear apollo - into the darkness lyrics
- twocolors & bright sparks - mojo lyrics
- ty falcoa - i don’t think i’m doing this right lyrics
- mboss - schemi lyrics
- insolent myth - stuck in the 2010's lyrics
- limu - intro lyrics
- osama - تايكندو lyrics