prosto label - podnieś lyrics
[intro: sokół]
elo, elo deszczu strugi mixtape prosto 2006
wwo, hemp gru
[refren: sokół]
nie! nie przejdę obok obojętnie
też podnieś głos, podnieś ręce
chcę normalnie żyć i niewiele więcej
chwilę się zakręcę, za przyjaciela ręczę
w końcu będę tam gdzie chcemy być
w końcu będę żył jak chcemy żyć
w końcu spełnię plan
i w końcu będzie tak jak powinno
[zwrotka 1: sokół]
widząc to kurewstwo wszechobecne i tych
którzy wyśmienicie odnajdują się w tym
w zaistniałej sytuacji czują tylko zysk
ziomek ja podniosę cię gdy padniesz na pysk!
o co biega? złodziej okrada złodzieja
chłopaczyna dyma pannę najlepszego przyjaciela
świat stanął na chuju i tańczy sobie break’a
kolega nalicza cię bo wie, że nie sprzedasz
kolejny dzieciak za granicę wyjechał
kolejny koronny na wspólników się rozjebał
dzieci rodzą dzieci, śmieci generują śmieci
jak leci?
rządzą dziś -n-lfabeci – kurwy w sejmie pierdolone
piszą se ustawy, żeby było załatwione co trzeba
i o to biega
powiesz mi, że tak jest wszędzie
czy nie tak?
prawda
ale nie sra się do własnego gniazda
podnieś głos, bo milczeniem się zgadzasz
podnieś pięść, by im skalę pokazać
widząc to kurestwo trzeba pilnować zasad
z własnego otoczenia wszystkie szuje wymazać
by móc usłyszeć wtedy kiedy już nie zrobisz nic
”ziomek ja podniosę cię gdy padniesz na pysk”
[refren: sokół]
nie! nie przejdę obok obojętnie
też podnieś głos, podnieś ręce
chcę normalnie żyć i niewiele więcej
chwilę się zakręcę, za przyjaciela ręczę
w końcu będę tam gdzie chcemy być
w końcu będę żył jak chcemy żyć
w końcu spełnię plan
i w końcu będzie tak jak powinno
[zwrotka 2: bilon]
beztrosko na prosto z selektorem deszczu
nie można tu stać, że tak powiem, w przejściu
określ się konkretnie – jesteś lub cię nie ma
jak widzisz, że brat twój mentalnie umiera
w środkach nie przebieraj, jeśli szczerym mieczem władasz
trzymaj się też tego, co pijany gadasz
obiecanki cacanki, a głupiemu radość
pierdolę to, co pierdoli jakiś gamoń
wiem jedno, że o przyjaciół trzeba dbać
tym bardziej, że często padają na twarz
pomóż wstać bezinteresownie
bezwonnie zaliczysz to do swych bezcennych wspomnień
to godne jest człowieka z charakterem
jesteś świnią dla swoich, to dla mnie jesteś zerem
na koniec tylko: ty szanuj to co masz
paść na twarz nie znaczy ją stracić
elo jlb! nie traci się braci!
[refren: sokół]
nie! nie przejdę obok obojętnie
też podnieś głos, podnieś ręce
chcę normalnie żyć i niewiele więcej
chwilę się zakręcę, za przyjaciela ręczę
w końcu będę tam gdzie chcemy być
w końcu będę żył jak chcemy żyć
w końcu spełnię plan
i w końcu będzie tak jak powinno
Random Lyrics