przyłu - pierwszy dzień jesieni lyrics
[intro]
kiedy spadnie pierwszy liść i zaczniemy źli być
znowu potrzebujesz żebym oddał ci kurtkę
bić, pluć, gryźć, kminić co gdyby
lato dało się zachować na później
[verse]
w tym jednym nigdy nie dogadywałem się z deys’em
bo nie jestem sobą z twoim zimnem i deszczem
leci myslovitz, zagarniam całą przestrzeń
wchodze na drzewo jak filemon w łapy co wezmę
[?] teraz szuka codziennie
a jestem tu i tam a już u siebie nie będę
muszę zdjąć różowe okulary a nie chce
zaraziło się jesienią całe powietrze
i to działa jak balsam
chcę usłyszeć że ci kurwa wystarczam
tamto lato gdy po 30 gram stuff
i jeździliśmy z rapem se od miasta do miasta
chcę usłyszeć że jest kurwa w porządku
bo się znowu wyjebałem i muszę od początku
wszystko to poukładać dla zdrowego rozsądku
zanim nadejdzie zima i to zduszę w zarodku
[hook]
gdy spadnie ostatni liść i przestaniemy źli być
znowu potrzebuje byś oddała mi serce
żyć, czuć, być i kminić że przecież
lato zostawiłem w tamtej piosence
[chorus]
kiedy spadnie pierwszy liść i zaczniemy źli być
znowu potrzebujesz żebym oddał ci kurtkę
bić, pluć, gryźć, kminić co gdyby
lato dało się zachować na później
płynę parostatkiem w piękną deprę
kiedyś będzie ciepło jeszcze
jeszcze ukradkiem wcisnąć escape
zanim znów nas jebnie i poodpływamy, każdy w swoją stronę
[verse]
wyciągnąłem pierwszą bluzę
łapie wdech, padał deszcz a w powietrzu lekki stres jak na maturze
miałem mały romans z latem
ale rano zawinęło swoje graty i nie zostało na dłużej
kurze nie pozamiatane
chciałbym umieć o tym napisać kawałek
o zapachu który zapowiada zmianę
o uczuciu, które jest dzisiaj jak atrament
bo się biorę do pisania jak zwykle
mija lato a od lat na [?]
sypia za to małolat za mało, chciałem to wyśnię
bo to wyście zaufali kiedy zacząłem misję
więc się biorę do pisania jak zawsze
liście opadają z drzew, ty masz kocyk i k+wkę
i się nie boimy wiatru bo dla nas to normalne
przecieramy oczy ze zdumienia łapiąc go w żagle
[chorus]
kiedy spadnie pierwszy liść i zaczniemy źli być
znowu potrzebujesz żebym oddał ci kurtkę
bić, pluć, gryźć, kminić co gdyby
lato dało się zachować na później
płynę parostatkiem w piękną deprę
kiedyś będzie ciepło jeszcze
jeszcze ukradkiem wcisnąć escape
zanim znów nas jebnie i poodpływamy, każdy w swoją stronę
[outro]
gdy spadnie ostatni liść i przestaniemy źli być
znowu potrzebuje byś oddała mi serce
żyć, czuć, być i kminić że przecież
lato zostawiłem w tamtej piosence
Random Lyrics
- krec - куда уходят корабли... (where do the ships go...) lyrics
- abdo king - stories lyrics
- sokez & dano - la sultana lyrics
- andymacoral - freestyle sur la grande roue lyrics
- гонщик по венам (vein racer) - суицид (suicide) lyrics
- neverending (usa) - blinded youth lyrics
- little may - boardwalks (sonny alven remix) lyrics
- ilyxinadgo, whitefluffy, sena132 - планета (planet) lyrics
- alexz johnson - humbled to be home lyrics
- andrelllouis - magic touch lyrics