azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

pueblos - kalka ii lyrics

Loading...

[zwrotka 1: oxon]
na bank nie byłem zbyt udanym, pierworodnym synem
całe życie bardziej człowiek delay, zamiast człowiek pre+made
dziś jak co dzień znów poświęcę sobie chwilę
tomek, prawie trzy dychy w dowodzie, w głowie mam połowę tyle
rodzice ciężką pracą zapewnili mi właściwy headstart
może to przez to wewnątrz mnie w głąb nikt nigdy nie skrzywdził dziecka
nie chcielibym był kalką, lecz bym czerpał wzorce
skąd mieli widzieć, że siądę z długopisem i kartką, żeby potem zwiedzać w dworce
brać muzykę, którą kocham z jednym drugim ziomem sobie jechać w polskę
rzadko mogąc rzec po supportcie: “te kurwa jest mam forsę”
śmieję się do wspomnień, nikt z nas nie mógł nic przewidzieć
zdarza mi się zapomnieć, mimo to mamo, wstyd mi, kiedy znów milczę tydzień
wiem, że wraz z tatą jak nikt inny sukces mój ty chcesz widzieć
mamo, tato, kartko, wiedz, że wstyd mi, kiedy znów milczę tydzień
nie będę ich odbiciem chyba w żadnym calu
w kwestii jak ogarniać życie, jestem przy nich taki maluch
znów nie mogę zgasić żalu, wpadam w głupi jakiś nałóg
znów nie wiem za co kupię buty, za hajs matki baluj
nie, nie, gdy patrzę w ich oczy zmęczone jak moje, sto razy bardziej
kto może wiedzieć to lepiej ode mnie co może jeszcze w oczach tych znajdziesz
bo skoro nie kalkę to inspiracje, nadzieje i wiarę
że co by nie było to będziemy razem
tu nieważne jakie nam dzieje pisane i już
to inspiracje, nadzieje i wiarę
że co by nie było to będziemy razem
tu nieważne jakie nam dzieje pisane i już
[zwrotka 2: pueblos]
nigdy nie chciałem być odbiciem swoich krewnych choć brat
jestem im krewnych od lat szacunku za ciepły obiad
dziś przeglądam negatywy na odbitkach
i oglądam czerwone oczy, na fotkach z dzieciństwa
przy klatce kiedy wychodziłem tu na piłę latem
i bez troską kupiłem szmaty jakoś łatwiej brałem to życie na klatę
gdyby nie wy to pewnie stałbym na tych ulicach
wasze wybory te dobre i złe dały mnie dzisiaj
najgorsi ludzie pochodzą z najlepszych domów
a ciągłe narzekanie na słaby start to nie najlepszy powód
demeter pomóż, chcę z moją panią ognia w domu
nie trzeba mi do tego hajsu w spodniach jak lodu
znam z domu prawdę co bywa słodko gorzka i gorzko słodka
więc gorzką postaw i razem wypijemy ten pol most do dna
ale to nie tak, że nic wam nie zawdzięczam
po prostu kurwa od zawsze chciałem iść po własnych ścieżkach

[zwrotka 3: świnia]
okres młodzieńczy to problem ze mną, dobre momenty, gdyby nie ta codzienność
dobre momenty, gdyby nie pewność jedyne co mamy to chora niepewność
bujam się często samotnie szukając światła w tej dziurze
co wraca w nocy trzykrotnie ja śni, odbija się kurwa i załamuje
nie rozumiem albo rozumiem, ale nie chcę wiedzieć
więc pluję jadem, zapisuję papier i tak powstaje jedno spojrzenie
mam w głowie zamęt, w butelce wódkę
zdjęcie mam w łapie, tylko serce mam puste
po pierwsze primo rap to nie wojna czy walka
gdyby lecieli z beatem na bank nawinęliby tutaj kolka nie kalka
i chcę się zawinąć gdy kłótnia znowu nas dzieli na role
bo na pewne sprawy patrzymy inaczej, a przecież mam oczy po tobie
i szklą mi się oczy gdy myślę jak żegnałeś się z dziadkiem
jak do roboty się budzisz i nie boisz tyrać, wiem, że to właśnie ty mi dałeś charakter
mam kalkę, którą czasem moczę łzami
bo niby wszyscy inni, a jednak tacy sami
[zwrotka 4: pueblos]
wiele przed nami, nie wiemy sami czy pomogło gadanie mamy
wiele za nami, reakcją było czasami trzaskanie drzwiami
zanim przykryje mnie granit, zrobię to dla niej i dla nich
albo przynajmniej dla siebie gdy już mi nie będzie zależeć tu za nic, ha!
skrypty nie dadzą mi życia, poznać szkoły
chcę pracować na zmiany, ale nie na wyżej postawionych po postaw tony mam
które chcę przekuć w dobre strony
żeby potomkowie kopiowali ze mnie te dobre strony



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...