rdk (pl) - nieświęty lyrics
[zwrotka 1]
nigdy nie byłem święty, nawet nie zamierzam się wybielać
życiowe zakręty na których mi każą znów wybierać
jedną z dróg, jestem zły czy dobry, nie wiem już
drzemią we mnie przeciwieństwa jedno serce, jeden mózg
mam jedno ciało, przedzielone na dwóch + dwóch
z jednej strony najlepszy przyjaciel z drugiej najgorszy wróg + wróg
żaden nie czeka na cud, gdy ten drugi narzeka ten pierwszy akurat ma luz
ale to to pleban ma długi przez to, że plebs stawia na gruz
i wylewa ta żółć którą nasiąkał przez lata
cechuje go chłód i brud, który na co dzień go tutaj otacza
nie dopuszcza do kaca, schlany się tylko przewraca i wydziera mordę jak trener na team
i za nic już nie chce wracać + stanowczo chce jeszcze ściechę i klin
w tym czasie ten drugi daje się lubić + moralny prymus
bo jak życie ci sypie solą na rany, to ten jak ona jest biały i do rany przyłóż
przepędzi z nad głowy koszmary i zapewni życie wśród wygód
potrafi się dobrze zachować przy starych, pierwszy dla młodych to towarzysz trip’ów
ale to ciało wychodzi do klipu, gdy oni próbują je siostro rozerwać
rozlew krwi na chodniku, ich kłótnie nigdy nie kończyły się na obelgach
prędzej z szumem i tłumem w czasie się zgram na koncertach
niż kiedykolwiek uda mi się ich w ogóle, kurwa, pojednać
[zwrotka 2]
nigdy nie byłem samym złem, jak wujek osama
więc dopóki serce pompuje krew, to toczyć się będzie ta drama
jeśli chcesz spojrzeć mi w oczy, gdy budzi mnie strach i lęk z rana
to musimy przez to przejść jak staś i nel, mała
suchy ten wers jak j+pa, gdy budzi mnie w cieczach śmierć
zbierasz okruchy szczęścia w chusteczkę, by potem odnaleźć w dzieciach śmiech
sam jestem jak dzieciak, choć chciałeś mnie tutaj za męża
krwawe rany na plecach to moja droga, na której uczyłem się kurwa zwyciężać
jak na boiskach, chodnikach i kiedy leciałem za majkiem
schlany jak pizda, bo na wstępie rzucił mi werdykt, że dla mnie to after
na oczy widziałem jak działa to gówno i milcząc zgodziłem się z faktem
że nigdy nie wygram z chorobą dlatego pod każdą z używek postawię parafkę
zacząłem świrować, loty zrobiły mi z domu poradnie
jakie serum prawdy? skoro nie każde działa poprawnie
i mógłbym tak rzucać wymówki, wszystkie rozmowy kończyć kłamstwem
tak jak w przypadku, gdy pytali o nią a ja się tej kurwy z ledwością wyparłem
chciałem zaprzeczyć wszystkiemu co wiem, a, umiem, potrafię
tak bardzo się chciałem znaleźć na dnie, że mowy nie było o poprawie
prędzej o nocnej wyprawie, ścieżkami gdzie z pogarda mówią o prawie
a dzisiaj te linie przyprawie o styl, skoro me rymy znów suną w oktawie
dla mnie rap jest trybuną więc jak przeciwnika go mordo oprawię
a fakt że mnie kurwa nie lubią, traktuje jak lekki posiłek, lajtowo go trawię
a w ćwiczeń programie od dawien dawna mam rzymski sp+cer przez wszystkie skrajności
moim dziedzictwem są grona gniewu, potrzeba im tylko właściwych proporcji
Random Lyrics
- bennie k - draculea ~cico's castle~ lyrics
- tiana blake - hit the spot lyrics
- break yourself - dough boy lyrics
- khontrol - this life of a game lyrics
- the jetset - buy the store lyrics
- chris ross - all the way down lyrics
- doce - um modo de amar lyrics
- smetana band - черные взлетные полосы (black runways) lyrics
- we hunt buffalo - the giant's causeway lyrics
- shaboozey - prosperity lyrics