reto - bóstwo lyrics
[zwrotka 1]
ej, trzymam się za głowę, zdejmuję ją z ramion
boże, wybacz, że nie powiem, że dziękuję, nie mam za co
kłęby dymu chłonę, a mój członek lubi penetrację
jest wegetarianinem, bo chce brzoskwinię na kolację
żyję pośród zombie, większość otoczenia w głowie
wciąż nic nie ma, nie ma przez to nic do powiedzenia
wszyscy lubią posty, na twarzach noszą książki jak maski
za to żaden głodny nie chodzi, przecież karmią ich lajki
na nogach najki, na głowach czapki, na stołach kreski
wsadź im pod język i żyletki
bo te typy, powiedzmy, to nie typy zwycięzcy
jak hobbity są krępi, jak są creepy to niezbyt
ja ostrzę rogi, pucuję kopyta
krzyczą “boże, w nogi”
weź nie budź boga, bo już mi tam zasypia
diabłowi śpiewam kołysankę, ponad podziałami
zaśnie ze sztyletem w gardle, że aż się ze wstydu spali
[refren]
wznoszę ręcę nad czoła, w geście zwycięzcy
trzymam nogi anioła, trzęsę, by zmiękły
spadła mi aureola, nie chce być święty
a pragnę tych pogan zesłać na wieczny bezkres klęski
czuję, że to już pora, by skończyć męki
ja nie uginam kolan, bojąc się śmierci
w głowie noszę znamiona, niby śmiertelny
oszukam charona, robiąc to pozostanę wieczny
[zwrotka 2]
przeklinam siebie, nienawidzę słabych
nie działam zgodnie z sumieniem, żeby się nie zabić
moje usta powodują, że brakuje mi powodów do dumy
wewnętrzna pustka, nic dodać, nic ująć, od dołu do góry
od lewej do prawej, od prawej do lewej, ten sam pejzaż
te cienie na ścianie, od prawie do piekieł, bez zmian, nie ćpam
i znam to na pamięć, jak chlanie, bo się nie zapomina
że bardzo ta rana na ranie zostaje, a nie znika
wysoki sądzie, nie mam nic na swą obronę
mam tak wielkie prącie, muszę jebać tą grę
nic nie zrobię z tym
z wyrokiem, że mam zamknąć pysk, raczej nie zgodzę się
wyjdę, a za mną trzasną drzwi
na klamce wieszam klozet, bang
czasem mam gorsze dni, jak każdy, jak każdy, ja nie
i tak lepsze niż dobre tych, co grać by lajk chcą lecz
nie bardzo hajsy chcą wpaść w ich puste kieszenie
puste jak czaszki, co brak ich, choć garstki, cud, że wiele, d-mn
nie ma tam, bo jak ta scena gra
pragnąc do nieba bram dotrzeć to żenada
myśli, że się nada, być kimś to nie ma tak
wszystkich potrzeba, dar, bo chcę , a nie ma jak
spoglądam w l-stro “proszę, mój panie, dodaj mi sił”
skazany na bóstwo, proszę “mój panie, dodaj sił”
nie cierpię na próżno, nie powiem by ten kto dał nic
od ciebie miałby dostać w mig, to o co walczę, zobacz, dni
ile już
[refren]
wznoszę ręcę nad czoła, w geście zwycięzcy
trzymam nogi anioła, trzęsę, by zmiękły
spadła mi aureola, nie chce być święty
a pragnę tych pogan zesłać na wieczny bezkres klęski
czuję, że to już pora, by skończyć męki
ja nie uginam kolan, bojąc się śmierci
w głowie noszę znamiona, niby śmiertelny
oszukam charona, robiąc to pozostanę wieczny
[tekst i adnotacje na rap g*nius polska]
Random Lyrics
- linguistics - free speech lyrics
- matt monro - we're gonna change the world - 2010 digital remaster lyrics
- santi (monster boys) - demon flow lyrics
- kitok - partner in crime lyrics
- pinschmidt - im modus lyrics
- lumaraa - er lyrics
- lil satan - momma can u roll my woods? lyrics
- jose manuel soto - quiereme - feat. las seventys lyrics
- jango jack - trop de démélés lyrics
- matieu - szit drimz lyrics