sebastian fabijański - jason bourne lyrics
nie jestem slim ale bardzo real i nie wystarczająco shady
by w drodze po kwit ze sprzedanych płyt, kłaść tu nie swoje wersy
co prawda nie z nikąd i nie incognito bo zdemaskowało mnie kino
ale na drugie + ryzyko, nie myl z celebrytą bo ryja nie daje na wynos
coś jakby spowiedź z nabitym kałasznikowem
tych kilka szczerych zwrotek puszczonych na pierwszy ogień
nie pytałem czy mogę bo nigdy tego nie robię
po prostu wchodzę i flaki kładę na stole
ego widocznie, tak jest ogromne, ze nie zmieściło się w torbie
jeszcze nie „ich troje”, ja to „ich dwoje”, per „proszę państwa” mów do mnie
od małolata w formie tego nie da się zapomnieć
życie napisało konspekt na więcej niż dwie victorie
nie no + bardzo cudownie ale wędruje po glorię
mój wielki comeback dla większości to początek
tabula rasa? wątpię. bo mam pieniądze
pieniądze, pieniądze ale po co pieniądze gdy spokój w domu jest gościem
ciepło i owszem, miałem na codzień przez ogrzewanie podłogowe
skrajne emocje przynosił ojciec w butelce + wyborowej
„temu to dobrze, wszystko ma nowe, pierdolony bananowiec” (a ja)
chłodziłem łokieć, (dzień jak co dzień), w co raz to droższym samochodzie
ból jakby fujara, od samego rana (co?!) stała im w gardle
(chuj) mały ale wariat #napoleonbonaparte
nienawiści aria z kulami po kokardę
kisili te pogardę jak kompleksy hochwander
pojechalbym po bandzie ale leżących bić nieładnie
lata po fakcie, mieć satysfakcję powinienem bo wygrałem
i co, że wygrałem, przez wszystkie wygrane mam jeszcze bardziej przejebane
kto sukcesu ojcem? chuj, mam ważniejszy problem
jasonem bournem, czy ja kim ja jestem wogle?
podobizny podobizną odbijaną w cudzych oczach?
nawet dzieciństwo miałem ulokowane w klonach
chciałem zabłysnąć, wszystko na szybko, skalpy nosić na dłoniach
jakoś tak wyszło, ni zowąd i ni stąd że zacząłem rapować
tłukłem w domu te rapy na jumanych bitach
chciałem być taki by pokochała mnie ulica
król mitomanii, może nawet hipokryta
dziesięć kilo nadwagi chowałem w za dużych dżinsach
kłade na bit te wczorajsze łzy odrywam od nich zawleczkę
co druga z nich napisze hit, poza tym są bezużyteczne bo
mnie nie obchodzi co tam czycha za zakrętem
na końcu każdej drogi i tak czeka na mnie hejter
co mam zrobić, może błagać o amnestie?
szczęście mnie boli i to jest moje nieszczęście bo
ibuprofenowi z monopolowych nie ufam tak jak kobiecie
z farmakologii przeciwbólowej uznaje tą na depresję
byłem bez broni w tej nierównej walce z lękiem
jako nowonarodzony na trzecie se dałem przester
samokontroli zawsze miałem minus pięćset
uzależniony od narkotykowych jazd…
jeszcze raz
uzależniony od narkotykowych jazd nie byłem na szczęście
już mi to nie grozi, nie jestem za młody więc nie proponuj mi kresek
po kim te skile? dostałem ich tyle, że nie ma nas tylu w rodzinie
łba nie tlenilem, ojciec blondynem a czemu nim nie był eminem?!
Random Lyrics
- hotlinexorms - evo lyrics
- zarya - я хочу быть с тобой (i wanna be with you) lyrics
- tomorrow’s forecast - ur baby. lyrics
- ноггано (noggano) - сколько? (how much?) lyrics
- gupa - intro lyrics
- kari malik - relationship lyrics
- jeff wayne - the artilleryman returns (2012) lyrics
- nedim jahić - percepcije lyrics
- mickey shiloh - love your space lyrics
- king buffalo - dead star lyrics