azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

sebastian fabijański - morfologia lyrics

Loading...

[zwrotka 1]
warszawa w poradnikach, dla pazernych nietoperzy
to licentia poetica wzięta na kredyt
w notatnikach piszę ulice nędzy
byłem królem życia, teraz chcę tylko przeżyć
lecę pod prąd, elektryczny styl
w oczy zagląda noc i na dzień dobry daje w pysk
chyba to bóg lubi uczyć mnie pokory
jak żywy trup nie mam się czym bronić, bo
zgubiłem nóż po zadźganiu monotonii
brakuje słów, myśli wypadają z głowy
jeszcze zatrzymał się czas, do góry wskazówkami
trwałość w pamięci znasz, salva w oddali
[???] momentum
w praktyce teoria nie oszuka sensu
gdzie jest ironia? w laurowym wieńcu
ala chińska korona, na głowach straceńców

[refren]
przeliczam twoje dni, lekcja prawdy przetrwania
zanim rozpoczniesz proces, padnij na kolana
użycz mi swojej krwi i napełnij kałamarz
następnie zamocz palec, morfologia na ścianach
usiądź, zamknij pysk, poczekaj do rana
to przeznaczenia krzyk zamienia czyny w zamiar
najważniejszy jest zmysł i chronologia zadań
by powtarzać ten cykl, niezbędna będzie wiara
[zwrotka 2]
boo! weź mnie nie strasz! byłem tam gdzie ty byś nie chciał
u silnych czaszek, uważaj na oschłość serca
a co jeśli go nie mam? mogę w tobie zamieszkać
jeden warunek, musisz iść! neoh0m+poezja?
mów wprost mi! złote runo nicości!
no, co ty! pióra mi zazdrościsz? metafor pościg?
centralny tworze! co? rzuciłem kości
zdejmij kaptur, musisz być widoczny
za dużo ludzi, nie dam rady, mam już dość ich
nie będę się obnażał, kurwa, nie ma takiej opcji
idź wyprostowany, wśród tych co na kolanach
trzeba dać świadectwo, to płać i zapierdalaj! pfff
prawdziwe męstwo nie jest manifestem
to już wolę się pochlastać i puścić to w internet
na instagramie cię przewiną jak srajtaśmę
bądź odważny, wstań i pokaż jak się płacze

[refren]
przeliczam twoje dni, lekcja prawdy przetrwania
zanim rozpoczniesz proces, padnij na kolana
użycz mi swojej krwi i napełnij kałamarz
następnie zamocz palec, morfologia na ścianach
usiądź, zamknij pysk, poczekaj do rana
to przeznaczenia krzyk zamienia czyny w zamiar
najważniejszy jest zmysł i chronologia zadań
by powtarzać ten cykl, niezbędna będzie wiara
[zwrotka 3]
chyba zatarła się granica między jawą a snem
zazwyczaj tylko cisza nocy nadaje sens
zaczynam pisać, z długopisów płynie krew
atrament hipokryta znowu dziś oszuka śmierć
lawina pytań, może mi odpowie dzień
skoro wstaje, się przywitam, zanim znów zapuka ten

[outro]
hahahahahahahahahahahahahahaha
zmartwychwstałeś, poczuj gniew, szansy błysk
wszystko co ma wartość musi nosić ślady krwi



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...