azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

slums attack - ona i on lyrics

Loading...

(w tle codziennych zdarzeń w mieście
słuchaj uważnie a poznasz go po tekście
tyle jesteś wart ile możesz od siebie dać
do tych którzy chcą iść przez życie)

[hook]
to nie hit z telenoweli w stylu ona i on
to nie kit z infantylną sytuacją, jebać to
to o międzyludzkich więzach i uczuciach zwykły sąd
życie, nieszczęśliwa miłość lot upadek uczuć, zgon

[verse 1]
taka zgrabna ponętna przesiąknięta euforią
na jej widok nawet mi by sterownik pierdolnął
ona na sp-cerku z pieskiem, on się pręży przy nadziei
widzi jak odbiera dług od drobnych złodziei
wtedy pewnie nie znał ceny za związek z tą panią
to nie jego półka więc powie jej „siamano”
chłopak z drugiego roku, doznał szoku i odpadł
ta scena go przerosła jakby niewiarygodna
wpadła mu w oko, widzi w niej matkę swych dzieci
gadał w amatorskim stylu, więc żałuje, wie odleci!
drugiej szansy może nie być, on myśli o niej stale
on nie zna jej wcale, kim jest wie doskonale!
chciałby mieć z nią balet, lecz sprawa go przerasta
to nie ten typ studentek, które zjadał w centrum miasta!
zaraz się pochlasta, chciał być całkowicie szczery
chciałby z nią za rączkę, na sp-cery, desery
marzy o karuzeli, chłop w innym świecie żyje
i tak boi się przeniknąć do świata złych dziewczynek

ona… on

[verse 2]
co by powiedział matce, że skończyła edukację?
jakie ma kwalifikacje, to że lubi wakacje
nieskończone atrakcje że wciąż miewa fascynacje
pociąg do szybkiej jazdy, chłop łapie palpitację (serca)
gdy znów ją spotyka, gdy mija ją –cierpi
promienieje jednocześnie, umiera to szczęście
które nie trwało wiecznie. już wie gdzie ona mieszka
wie że ktoś ją zbeształ- rozmazany tusz na rzęsach
znacznie wymięta kiecka, przydałaby się chusteczka
niezgrabnie wyciąga, rękę w jej kierunku
z ratunkiem w pakunku- to zapachowy „velvet”
ona odtrąca tę rękę i przyspiesza- już biegiem!
on wygaduje brednie na przerwie, podczas zajęć
z kolegami z roku nie chce pić i nie przestaje
myśleć o dziewczynie, swej księżniczce- on jej giermkiem
ślubuje jej wiernie , że „gdy ona na mnie zerknie”
zrobię wszystko, nie odejdę, byle tylko mnie przyjęła
nie chce wiedzieć nic na temat- żadnych szczegółów z przeszłości
czy jej faceci prości, czy brutale ze szmalem
co w głowie mają tylko siłownie i solarę?
ja tak ją traktowałem. mówi jej ex ja mam talent:
w przedłużeniu męskości, spod znaku bmw
z marzeniami o mafii i o jak najgrubszym balu
rzucona bez żalu, na pożarcie jak ochłap
musi sama se radzić, z pułapki chce się wydostać
może chciała by się spotkać z prawdziwym uczuciem
a nie z typem „macho” przeżyć nowe katusze
w rozmowie z psiapsiółami i mówiła: ja tak muszę!
wiem że się duszę, ale płaci, utrzymuje
tylko w tę cenę wlicza też bycie z strasznym chujem

ona… on

[hook]
to nie hit z telenoweli w stylu ona i on
to nie kit z infantylną sytuacją, jebać to
to o międzyludzkich więzach i uczuciach zwykły sąd
życie, nieszczęśliwa miłość lot upadek uczuć, zgon

[verse 3]
a po trzecie jakoś leci, dzień po dniu nasz amant ginie
przemierza supermarket i wciąż myśli o dziewczynie
na co wydałby stypendium by przeżyć piękne chwile
rajcowne pończochy do nowiutkiej pary szpilek
jeszcze zestaw szminek, dla niej wszystko co najlepsze
gotowy jest na grę: na wytyczne , niebezpieczne
dobre wino plus świece trzyma dla niej od dawna
to jest taka okazja, niezwykła chwila ważna
ale jak ją zaprosić? czy na kolanach prosić?
boże dopomóż, nie wiem co ja mam zrobić!
mija chemię, drogerię, skręca w działy z nabiałem
wtem oko w oko jeb! spotyka się z jej ciałem
wpadając na nią nagle nie aniele, lecz diable
cześć jestem jacek! kilka razy cię mijałem
ona w śmiech, (uhuuh jacuś)co maskuje jej chwilowe zmieszanie!
towarzyszy jej k-mpela, we wskazującym stanie
znacząco pociąga nosem, ledwo na niego zerknie
„daj se spokój chłopaku odpierdalasz komedię”
tak stał chwilę biednie zbity z tropu, przegrany
tlenu zabrakło, jakby biegiem zdyszany
przylgnął do ściany jak do posągu bogini
obserwuje zrozpaczony, jak oddala się w mini
syty upokorzeń chciałby zawyć, bić na alarm
krzyknie za nią „czekaj!” wtem rozlega się hałas
bach! zatrzymana przez ochronę na kradzieży
chwila nieuwagi i nie może w to uwierzyć
że będzie jeszcze gorzej, że ma kiepski życia wzorzec
dobrze wie że naćpana koleżanka nie pomoże!
nie ma czym płacić fanty wyrafinowane:
zapachy rodem z francji, i z koronką kilka szmatek
ściemnia, cierpi niedostatek, to jej debiut daj mi szansę!
płacisz lub dzwonimy, takie procedury, jasne?
i co tu zrobić z hajsem on już wie na co przeznaczy!
te kilka stów, dla niego nic nie znaczy
bo wie że w tym momencie, on będzie jej księciem
gdy przejedzie plastikiem po czytniku, masz w prezencie!
to ode mnie, jestem jacek. siemasz, pamiętasz?
nie dziękuj to drobiazg… już idziesz? chcesz się żegnać?
on pewnie myślał skrycie, że odmieni swoje życie
i jej przy okazji. puścił wodze fantazji!
po raz kolejny rozczarowanie poczuł
dorosłemu facetowi napływają łzy do oczu

ona i on
jebać to!
zwykły sąd!
uczuć zgon!

(w telewizji to często pokazują miłość
jak jacyś tam się kochają, albo mowią
no, ja też tak myślę
w życiu to jest niemożliwe)



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...