azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

slums attack - "prl" (peja, rap i ludzie) lyrics

Loading...

[intro]

na początku lat osiemdziesiątych
peja rap i ludzie przeżyli w jeżyckim brudzie
na początku lat osiemdziesiątych
peja rap i ludzie peja peja rap i ludzie

[hook]

peja rap i ludzie przeżyli w jeżyckim brudzie
tu gdzie wszystko się zaczęło trudny dzieciak w życia trudzie
w narastającej obłudzie naznaczony piętnem biedy
rychu czekał na swą chwilę kiedy będzie ten czas kiedy (kiedy)
peja rap i ludzie to niezmienne charaktery
rap nie był fałszywy a człowiek zawsze szczery
nie uschnę jak to drzewo rosło pod oknami wioli
trudny dzieciak przetrwać musiał by ten zły los wypierdolić

[versus 1]

to komuny były czasy to jak kartka z kalendarza
raz w roku dzień drukarza dla małego rycha faza
szansa na sukces żeby się ludziom pokazać
gdy przy mikrofonie stałem chciałem śpiewać popis dawać (yo)
kaczki z nowej paczki wolne style laskowika
bez talentu słowika z poznania rychu fikał
przy mikrofonie pierwszy szlif to nie koniec
dziś dwadzieścia lat później przyszło mi se to przypomnieć
czy zdradzałem talent nikt nie pomógł się rozwinąć
pani od muzyki zawsze robiła mi wstrzyki
pierdoliłem jej synkoty i wiolinowe klucze
wystukując sobie rytmy w niezmienionym obuwiu (ta)
śpiewał ryś o żółwiu i o jeżu z przedszkola
w domu rychu się chował muzycznie wyedukował
tej pani nie szanował za co za te wstrzyki
zbyt odmienne poglądy i podejście do muzyki
z sopranem na chórzystę obciach ja za artystę
czwarta klasa na liście się mnie nie doczekaliście
więcej nie obecny niż ustawa przewiduje
wałki rycha peji mimo to rychu bez dwójek
pies kieszenie rewiduje izba dziecka z centrum targów
do domu odstawiony gabaryną już bez żartów
szlaban mam od starych za te parę śmiesznych fantów
za nieobecność w szkole i za szereg innych kantów
i największa z kar zero radia telewizji
a k-mple najbliżsi na podwórko sobie wyszli
dzwonek do drzwi nie ryszard nie wyjdzie
łzy mówią o krzywdzie jeszcze czas radości przyjdzie
a do tego czasu miałem chwile by przemyśleć
peja lat sześć na czarnej życia liście
(peja lat sześć na czarnej ż0ycia liście)
(na czarnej życia liście)

[hook]

peja rap i ludzie przeżyli w jeżyckim brudzie
tu gdzie wszystko się zaczęło trudny dzieciak w życia trudzie
w narastającej obłudzie naznaczony piętnem biedy
rychu czekał na swą chwilę kiedy będzie ten czas kiedy (kiedy)
peja rap i ludzie to niezmienne charaktery
rap nie był fałszywy a człowiek zawsze szczery
nie uschnę jak to drzewo rosło pod oknami wioli
trudny dzieciak przetrwać musiał by ten zły los wypierdolić

[versus 2]

brawurowa ucieczka prosto pod koła samochodu
wyskoczyłem z papci cud że żyje oto dowód
wiem nie było lekko gdy jechałem karetką
dzisiaj dziękuje panu że nie zostałem kaleką
pomimo to że życie miało się okazać męką piekłem nie mekką
nie lądowałem miękko jak kot na cztery łapy
znów porachowane graty kartkowe klimaty
czas żywienia na raty czas konspiry solidarność dla prl’u lojalność
za głos buntu karalność znałem kilku wywrotowców
cytujących broszury co zostały po ojcu
mały wtedy byłem nie wiedziałem wszystkiego
dlaczego i za co zabili romka strzałkowskiego
wiele nienawiści do związku sowieckiego
lata osiemdziesiąte ciekawy okres z życia mego

[hook]

peja rap i ludzie przeżyli w jeżyckim brudzie
tu gdzie wszystko się zaczęło trudny dzieciak w życia trudzie
w narastającej obłudzie naznaczony piętnem biedy
rychu czekał na swą chwilę kiedy będzie ten czas kiedy (kiedy)
peja rap i ludzie to niezmienne charaktery
rap nie był fałszywy a człowiek zawsze szczery
nie uschnę jak to drzewo rosło pod oknami wioli
trudny dzieciak przetrwać musiał by ten zły los wypierdolić

[versus 3]

wczasy z zakładów pracy jeśli ktoś z rodziców robił
był obowiązek pracy znaczy istniał takowy
nikt tu się nie dorobił pytasz co na jeżycach
to samo co zawsze czyli nic wieczna nuda
patrzę jak się marnują jak ten rychu złotówa
niegdyś ziomal mego ojca świeć panie nad waldasem
rychu był asem i jest choć zmarniał z czasem
co go spotkam to z nim gorzej młody chłopa-dziada wzorzec
i nie mogę mu pomóc on wie do czego dąży
bo tyle lat już błądzi bezlitosna ulica
wszystkich niszczy nas nie kocha ma ulica macocha
z której się wyrwałem od niej dystansowałem
wyszedłem z cienia rade dałem przetrwałem

[hook]

peja rap i ludzie przeżyli w jeżyckim brudzie
tu gdzie wszystko się zaczęło trudny dzieciak w życia trudzie
w narastającej obłudzie naznaczony piętnem biedy
rychu czekał na swą chwilę kiedy będzie ten czas kiedy (kiedy)
peja rap i ludzie to niezmienne charaktery
rap nie był fałszywy a człowiek zawsze szczery
nie uschnę jak to drzewo rosło pod oknami wioli
trudny dzieciak przetrwać musiał by ten zły los wypierdolić



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...