sobota - ii. nie będziesz brał imienia pana boga swego nadaremnie lyrics
[intro: waldemar kasta]
drugie. nie będziesz brał imienia pana boga swego nadaremnie
[hook]
nadaremnie nie mów słów, to nie dobrze jest
na ulicy to twój ból, to dobrze sam wiesz
na to tylko czeka wróg i w ogóle to grzech
nie dać satysfakcji mu żebyś zdechł
sam wiem, że to trudne jest tu, sam ciągle w to gram
gdyby to nie miało sensu runąłby boski plan
nie natchnąłby piosenką niebieski pan
i nie stworzyłbym tych wersów na bank
[verse 1]
wziął se na garba półtora k oszczanej rzeżuchy
w norę zatargał, słuchawka i pierwsze ruchy
dwa oczka z tego [?] z kolegą leci do puchy
dla zioma naszego, co przestrzega ósmego
sam dobrze wiesz dlaczego, z resztą to pomiń
nie ma problemu żadnego, wszystko się zrobi
zatem do broni i wbija się w akcję
będzie dobrobyt tylko dalej pchnie paczkę
niech się już zacznie, niech hajs już spływa
lecz chłop tylko zatrzęś ten hajs odsyła
z rychtunku zima, z wizerunku zima
paskudny klimat, kto wysyłkę wstrzymał?
i się zaczyna, że typ nie dotrzymał
że syf nadaremnie nic kupy się nie trzyma
jaka przyczyna? kłapie ryjem jak maszyna
prosta rozkmina, w pudle czeka chłopaczyna
[hook]
nadaremnie nie mów słów, to nie dobrze jest
na ulicy to twój ból, to dobrze sam wiesz
na to tylko czeka wróg i w ogóle to grzech
nie dać satysfakcji mu żebyś zdechł
sam wiem, że to trudne jest tu, sam ciągle w to gram
gdyby to nie miało sensu runąłby boski plan
nie natchnąłby piosenką niebieski pan
i nie stworzyłbym tych wersów na bank
[verse 2]
wziąłbym tu raka ziomuś, żeby przekazać komuś
i to zadachał znowu do wynajętego domu
z drugiego telefonu wybiera pierwszy numer
po dwóch godzinach w sumie pojawia się pierwszy kurier
pójdzie to wszystko u mnie, oświadcza szybko, dumie
bez żadnej fazy, ze trzy razy tylko się tym bujnę
a reszta się rozumie, jak zwykle i w ogóle
podanie ręki, bez przysięgi odbiera pakunek
z rana bierze komórę, melduje zleceniodawcy
że dzwoni po ratunek, bo jazz nie jest jak się patrzy
nie jest jak zawsze, nie zejdzie raz, dwa, trzy
gnije, paruje, ktoś to oszczawszy
los nie jest łaskawszy, liczą się nie słowa a czyny
jak głos w słuchawce liczy, kiedy się rozliczmy
zbędne rozkminy, gdy gonią terminy
to nadaremnie gęby nie szczerbimy
[hook x2]
nadaremnie nie mów słów, to nie dobrze jest
na ulicy to twój ból, to dobrze sam wiesz
na to tylko czeka wróg i w ogóle to grzech
nie dać satysfakcji mu żebyś zdechł
sam wiem, że to trudne jest tu, sam ciągle w to gram
gdyby to nie miało sensu runąłby boski plan
nie natchnąłby piosenką niebieski pan
i nie stworzyłbym tych wersów na bank
[outro]
przez jeden rzut tyle zbędnych słów
tej ekipy chyba razem nie zobaczysz znów
zawsze szło jak z nut, rozumieli się bez słów
a tym razem wszyscy gazem i na skrót
musiałby się zdarzyć cud żeby było good
nadaremnie z żadnej strony nie może paść ruch
za to jeden buch, przykazanie w ruch
jesteś za jak ja? bądź zdrów
Random Lyrics
- quilapayún - qué dir el santo padre lyrics
- michaela anne - run away with me lyrics
- swings - it's nice lyrics
- kaz/mario kontrargument - terapia xxi lyrics
- emily parks shakur - dis leur lyrics
- serge gainsbourg - un poison violent, c'est ça l'amour lyrics
- nalyd - horns lyrics
- grup hepsi - yeter lyrics
- break bread - no other mc lyrics
- raymond arnold - brighter than today lyrics