azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

szad akrobata - umieram na wyobraźnię lyrics

Loading...

[verse 1]
wita cię moja muzyka jak zimna, szorstka polska ulica
prosta różnica tam gwiazdy tu galaktyka
kostka rubika płynie bębnami w wodospad cykad
postać wspólnika z prawej, po lewej postać wspólnika
ej mama ci da, przerwa na zipa? że tak zapytam
szad akrobata wyczytasz z nieśmiertelnika
student ludzkich charakterów, pierdolony rentgen dusz
co zamienia we mgłę susz, chadza jak mędrzec w busz
i czerpie energię z brzóz, z dala od betonowych ludzi
jak chcesz mnie na pętle włóż, a cały świat ci się wywróci
wślizguje się w belkę gwóźdź, kolejny jest przykuty
jak hannibal lecter mózg, otwieram za dwie minuty
możesz czuć jak na alasce chłód kiedy ci grzebie w czaszce
mam coś ciekawego w szafce, obudzę w nas wynalazcę
chirurg znowu operuje, idzie fama na parafce
jeden zwykły sen w strzykawce mam…

[hook x2]
umieram na wyobraźnię, a gdy piszę trzęsę ziemią!
tak, żeby nam było raźniej, gdy nam kradnie sen bezsenność
to co teraz tylko w nas jest . jesteś ze mną?
nim się skończy i będzie ciemno

[verse 2]
wyostrzone receptory do granic, czasem mam dosyć
mam pewność, że jestem chory, pierdolą mnie ich diagnozy
służby, magistry, doktory, szamani, wiedźmy, znachorzy
kiedyś za te metafory rzucaliby mnie na stosy
w pomieszczeniu zadymionym wprawiam mózgi w stan narkozy
niosę styl zaginiony jak m-n-skrypt z saragossy
zanim stworzą serum, wiem jedno – że pan nas stworzył
po to by w tym koloseum wygrywali gladiatorzy
nie ruszaj się jeszcze czekaj! przecież tnę ci potylicę
skalpel płynie przez marcepan, sięgam po pilniczek
zaufałeś mi jak dziecko, a ja szperam ci w psychice
wróć na obrotowe krzesło, zwariujesz od przywidzeń
powiem to co mam powiedzieć, czuję, że ten świat nie słucha
nie umiem myśleć co będzie, wycieram tylko krew z ucha
posłuchaj ołów ma zapach, zaufaj znam się na kwiatach
i niech ślepe kule niesie ten co zwie się akrobata!

[hook x2]

[verse 3]
zima przyszła w święto zmarłych, dzień był zimny, beton twardy
szybki krok jak sen polarny jak czas w tempie jednostajnym
dzień gdy cmentarz jest otwarty, stróż gołębie resztką karmił
próbowałem zgubić myśli, jak tu kurwa być normalnym?
po co ciągle chcę świat zmieniać? czemu tylko w mój ideał?
nawet gdyby brud wybielał wciąż żyjemy tu i teraz
pośród śpiących opowieści, których chwila już minęła
i zbiorowych zmów milczenia, gdzie wszystko ma punkt widzenia
nim skończymy jak antyki sącząc to co w nas umiera
łączymy się w galaktyki i wiruje karuzela
każdy z nas to mały kosmos zależny od zachmurzenia
żal tylko że z nami rosną zabierając nam złudzenia
chyba czas trochę odpuścić, sztuczne kwiaty mokły
moje ścieżki jak gąszcz bluszczy pod podeszwami się plotły
pośród myśli nieposłusznych szumiała mi rzeka kropli
i choć szedłem wam coś dłużny, dziś nie szedłem się tam modlić

[hook x2]

[tekst – rap g*nius polska]



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...