azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

szulik - testament lyrics

Loading...

biorę wdech, znaczy oddycham jeszcze
pozwalam, by płuca wypełniło chłodne powietrze
wstałem rano, wypiłem kawę, stoję teraz na peronie, czas rozpocząć wyprawę
patrzę ze spokojem na chłodną taflę wody, nie popadam w monotonię, pamiętasz?
oddalam od siebie losu przeciwności
przeszkody, które spotykam, może to te kłody które mi rzucasz
to się o nie potykam
nieważne czemu, nieważne ile jest ich pod nogami
wykorzystam szansę jak umiem, choć smutna perspektywa, umieramy sami
żyjemy, dorastamy, przeżywamy to wszystko w tłumie, na swój sposób każdy tak dobrze jak umie
choć wielu o to nie dba, kłócą się ludzie
czy lepsza na pobudzenie kawa, czy może yerba mate
ja tam lubię kawę i herbatę
nie ma sensu ciągle się kłócić
od pewnego czasu staram się to wszystko z siebie wyrzucić
za długo pozwalałem sobie spacerować po kraterach w mojej psychice
w świecie bez koloru, nie znajdziesz na to wzoru
nie nauczą cię tego na fizyce
i rymy jakoś ostatnio lepiej przychodzą
one zostaną ze mną do końca
bo ludzie przychodzą i odchodzą
w tym miejscu dziękuję każdemu, szkoda, nie będzie więcej po staremu, spytasz czemu?
dalej mam was w sercu, dzięki za to, że przez jakiś czas szliście, czy obok mnie, czy za rękę
może już nie ma nas, może we mnie nie uwierzyliście lub postrzegliście to jako udrękę
przepraszam za tę mękę, wiem, droga wyglądała mgliście
sam ze sobą czasem nie umiem wytrzymać
to dużo kosztuje, mnie przy sobie zatrzymać
to nie żadna spowiedź, ani co się dzieje podpowiedź
jedynie chcę pogadać
choć może tego nie słyszycie, bo uważacie
“nie ma o czym opowiadać”
chłód, ciepło, światło, mrok
mój chwiejny chód, kolejny krok, słaby wzrok
ale dobry słuch, pamiętaj, nie jestem sam, ale jest nas dwóch
te świata przeciwieństwa, spokój i obłęd, na granicach szaleństwa
miałem dzisiaj zły sen, wyrwany z pogranicza snu, ze strefy rem
był potrzebny tlen, choć nie mogłem się wybudzić
śniło mi się, że miałem już się więcej nie obudzić
pomyśl co by było, gdyby to był twój ostatni dzień życia?
uruchom teraz tryby, co a czego nie się robiło, taki rachunek sumienia, masz coś do ukrycia?
carpe diem, żyj tak jakby nie było jutra, taki życia fundament
mimo, że jestem tak młody, chyba czas napisać testament
pokonałem niejedne schody, wyrywałem marzenia prawie jak w rugby, ale teraz chcę
przyjąć ostatni sakrament, przed śmiercią poproszę o eucharystię
zawsze wierzyłem w boga, żal będzie stracić wspomnienia wszystkie
może nie zawsze pamiętałem o modlitwie i w kościele obecności
ale nigdy nie zapominałem o miłości do drugiego człowieka
choć tak szybko płynął nurt i kręta była rzeka
to nie ja byłem ten, co się swoich zasad wyrzeka
nie mogę jeszcze odejść, to nie może być koniec
jestem w połowie drogi, a nie na mecie, biegnę jak goniec
proszę tylko o jedno, te słowa pozostawię ci w spadku
nie zapomnij w co wierzysz, w żadnym wypadku
doświadczysz niejednego upadku, zaliczaj progress dzieciaku, zapominj o spadku



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...