tede - mirafiori lyrics
[zwrotka 1: tede]
byłem w ósmej klasie może, boże to tyle co gimby miałem
za murem byłem na esendzie, na lekcji religii, ale
nie będzie nic o bogu, jestem xxl; biggie
czy tego chcesz czy nie, widzisz, dzisiaj bogiem jest digit
i can you dig it? powiem, kurwa, trzeba to jakoś tejknąć
powiedzmy tak, o: myślę o tym jadąc swoją bejcą
przyglądam się tym miejscom, i znowu mijam ten mur
k-mpel mój miał mirafiori wtedy, ja dziś mam bmw
odwoził nas po lekcjach, dla nas szczyli to było coś, czyli
kończył się prl on miał, lepsze fso, sztos
w ogóle to gość w typie, wszyscy zawsze mu zazdroszczą
w życiu zawsze coś się sypie, koks joł
[refren: danny]
ilu przegrało swoje cenne życia w jeden dzień?
nawet stając na głowie nie mogłem tego wtedy mieć
im przychodziło gładko co nam się wydawało snem
pamiętam żal i zazdrość, ich słowa: “możesz mieć co chcesz.”
i moją minę wtedy, moją minę wtedy, moją minę wtedy
jakbym skreślił 6 na 6, tak było kiedyś
dziś na tamten szpan mówię “swag”
oni bali się już tylko siebie
głupcy, nie ma ich
a ja nadal tu na wszystko rzucam cień
[zwrotka 2: tede]
wyrzucam kiep za burtę, znowu mijam mur ten, jeeb
sprzedawałem tu rapy w detalu dziś opierdalam hurtem je
co ty kurde wiesz? cash był robiony też na nielegalu
i potem spadł warszafski deszcz, chciałbym mieć tyle szmalu dziś
zawsze szmal był z rapu, wtedy był pierwszy gruby strzał
zwykłą szmatę za wsi, małolatki robią: “łaaał”
kilka lat minąć musiało, wyszedł na mnie wychodząc skądś
coś może lekko mi się pierdolić się, ale to był ten od mirafiori gość
opowiadał cuda wianki: firmy, wóda, jachty, banki
euro, biuro, kurwa grubo, ej poprawiam moją new york yankees
miał swag, ej nie wiedząc nawet o tym, że miał
na wszystkich czeka to samo, banknoty czeka przemiał
[refren: danny]
[zwrotka 3: tede]
nigdy nie jest równy start, umówmy się, szansę każdy ma
minęło kolejne kilka lat, jestem superstar branży rap
panzer poszedł w odstawkę, patrzysz na białą perłę sieben
jadę znów przez osiedle i widzę ten mur przez szybę
malował po nim forin, po nim cybe, po nich setki ksywek
niejeden pod nim szczał i podniszczał przez lat tyle
w technologii lampy led, reflektory hong-kongi
widzi mnie w tym beem sieben, sam ma kibel, sorry, nie zatrąbi
jeden z nocnych kursów i ja mijam ten mur znów
rozkminiam o tych ryjach i jak było na podwórku
gdzie ekipa co wspominam ją podziała się dziś?
gdzie są sąsiedzi? i kto na nosko siedzi, zioom?
beamer boli, wspominam to mirafiorri
i tego gościa, żee gdyby nie zszedł z drogi to jak drogi by miał bolid?
i sms mi dzwoni, biorę iphone patrzę, ten sms jest o nim
odszedł na zawsze
[outro]
to nie tak miało być
Random Lyrics