azlyrics.biz
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

ten typ mes – esta loca lyrics

Loading...

[verse 1: ten typ mes]
zaiste, cóż to za egzemplarz gatunku
nie uczy się, nie sprząta, nie płaci rachunków
pracuje tylko gdy tę pracę wyróżnia
szef co ślini się na jej widok i daje się spóźniać
rewers femme fatale, bo nie facetom pruje los
krzywdzi siebie, ją krzywdzą szuje, gdy sobie psuje nos
“dość” nie padło chyba z jej ust nigdy
z ekipą dmie równo, choć to niestety nie big band
nie dzwoń do niej, nie marnuj sek’, nie trać min’
ma rozładowany tel. lub połknęła kartę sim
bo jakiś pies w parter dziś wziął ją nim
to ona mu wydrapała oczy, taki ma spleen
kiedy będę chciał odkurzyć, a nawali odkurzacz
mogę użyć jej nosa na armaturze, wciągnie nawet żużel
popije krwią i zacznie blednąć trupio
traci kanty granic, jak ta dziara nad jej dupą
esta loca chica, gdzieś w obłokach znika
pozdrawia z tego miejsca, znam cię nie od dzisiaj
co jeszcze możesz zjebać? nie wiem, zajść w ciążę?
pigułki nie są dla ciebie, kup sobie plaster lub krążek

[hook: dj black belt greg]
esta loca

[verse 2: wdowa]
a ten egzemplarz gatunku chce się włożyć w klaser
najpierw ucałować, za chwile dać mu w j-pę
a propos mordobicia, długo się nie namyśla
po każdym melanżu musi zostać blizna
zarzygany kogut, wydzwania po dilerach
a weź mu zwróć uwagę, to zaraz jest afera
startuje bez koszulki do lasek z wyższej półki
i całuje po rączkach, osiedlowy obrońca
maniery dżentelmeńskie ma i to się chwali
gorzej gdy się nawali, to nie ma mądrali
nie da się upilnować, napruty ma dwa tryby:
albo zapija sm-tki, albo rozbija szyby
i kładzie się na szynach, bo rzuciła go dziewczyna
nie będzie płakał przy nas, uśnie we własnych szczynach
w weekend to należy wyprowadzać go w kagańcu
w poniedziałek pod krawatem otworzy znów oddział banku

[hook]

[verse 3: lj karwel]
zaiste, cóż to za egzemplarz gatunku
przy tym czarnym skurwysynie muszę być na posterunku
i nie chodzi o komendę, choć jest powiązanie z psem
bowiem, to jest jego przeciwieństwo, borykam się kotem
taki lot, przeprowadzka, warszawa, nowy kwadrat:
trzy lokatorki, z których jedna posiada zwierzaka
mówię ok, może być spoko, w dodatku jest fajna
lecz nie wierzyłem, że jej zwierzę to wytwór szatana
mówisz what? serio ziomuś, mogę dać przykład:
pewnego dnia zjebała się nam klamka od kibla
i zamontowałem mały haczyk, by móc go zamykać
z myślą że któraś nie domknie i może zobaczę cycka
chuj tam w to, pewnego dnia wyszedłem do mesa
chciał coś ze mną wypić i pokazać ciekawe miejsca
i te pe, ja pamiętam, że chciałem wtedy spać
więc mówię: man, nie dam rady już, jeszcze będzie czas
za dwadzieścia ileś tam pierwsza
wchodząc do mieszkania tak, by nie zbudziła się żadna syrenka
chce mi się lać, idę do kibla, deska w górę, wyciągam rurę
skurwiel rzuca się na nią jak na kawał mięsa
szczę na umywalkę, podłogę i l-stra
a on nie chce przestać gryźć, tak jakby żył tylko dla mego fiuta
wpadam do wanny staram się zatrzymać mocz
kot spierdala, wchodzi ania, wyobraź jej wzrok…



Random Lyrics

HOT LYRICS

Loading...